Pokochała amerykańskiego żołnierza, straciła fortunę
Oszustwa „na amerykańskiego żołnierza” stały się prawdziwą plagą. Ofiarami padają starsze, samotne kobiety, ale nie tylko. Również młode dziewczyny dają się nabrać na słodkie słówka. Na prośbę oszustów pozbywają się oszczędności życia. Czasem biorą kredyty. Dlaczego wchodzą w romans z kimś, kto w rzeczywistości nie istnieje?
- „Kochanie, skarbie, moja najpiękniejsza”. Tak zaczyna każdą wiadomość do mnie. Pisze codziennie, po kilka razy. Ledwo otworzę oczy, pyta, czy dobrze spałam, jak się czuję, co mam dziś do zrobienia. „Towarzyszy” mi podczas całego mojego dnia. Wieczorami życzy słodkich snów. Mój Willie – Teresa, delikatna blondynka po sześćdziesiątce uśmiecha się z rozmarzeniem. Jej internetowy romans z amerykańskim żołnierzem przebywającym na misji w Syrii trwa od miesiąca.
Siedzę z Teresą na tarasie, pijemy kawę, a ja czuję, że cierpnie mi skóra, gdy słucham szczegółów jej love story. „Oczywiście jest wdowcem i samotnie wychowuje dziecko” – mam już na końcu języka, ale Teresa mnie ubiega.
- Jest wdowcem i ma 10-letniego synka. Dzieckiem zajmuje się jego mama, która mieszka na Florydzie.
Teresie znów chce się żyć
Teresa jest pedagogiem. Skończyła studia, ma kilka fakultetów, wciąż się dokształca, świetnie mówi po angielsku. W swoim fachu jest ekspertem.
W małżeństwie jej się nie ułożyło. Mąż ją zdradzał. Po rozwodzie wzięła rodziców do siebie. Ciężko przeżyła ich śmierć. Teraz chce zacząć żyć na nowo. Snuje wizje wspólnego życia z Willie’m.
- Koleżanka mówi mi: „Jesteś pewna, że ten Łyli w ogóle istnieje? Nic o nim nie wiesz, w internecie nie ma kogoś takiego, nie ma o nim żadnej wiadomości, a zdjęcia mogą być ukradzione. Zobacz, on ten profil założył parę godzin temu. Nie ma zdjęć rodziny, nie ma znajomych. Fejkowe konto”. A przecież ja wiem, że on jest prawdziwy!
W duchu postanawiam, że nie będę jak koleżanka i nie poddam w wątpliwości istnienie Willy’ego.
- Znam jego imię i nazwisko – mówi dalej Teresa. - Dowód? Podał mi maila, dokładnie z takim imieniem i nazwiskiem. W armii amerykańskiej jest wysokiej klasy specjalistą. Miał kłopot z wysłaniem maila do firmy, w której złożył zamówienie na potrzebny sprzęt. Jego mail przestał działać. Zapytał, czy zechciałabym mu pomóc. Oczywiście, zgodziłam się. Wysłałam więc jego maila do firmy, a kiedy na mój mail przyszła odpowiedź – odesłałam mu. Był mi bardzo wdzięczny – opowiada.
- Jak się poznaliście? - pytam, choć przecież znam odpowiedź. Internetowy romans z amerykańskim żołnierzem na misji, albo lekarzem z ramienia Czerwonego Krzyża, czy ONZ, albo inżynierem pracującym na platformach wiertniczych toczy się według podobnego schematu.
Military Romance Scams to w tej chwili oszustwo numer jeden na świecie, jeśli chodzi o generowanie dochodu. Scamerzy wyciągają od samotnych kobiet miliardy dolarów rocznie. Praktycznie nie ma dnia, żeby jakaś kobieta nie wpadła w szpony oszusta. W Polsce nie ma miesiąca, żeby policja nie ostrzegała przed oszustami, podając wciąż nowe przypadki oszukania kobiet.
- Zaprosił mnie do znajomych na Facebooku. Napisał, że wielkie wrażenie zrobił na nim mój profil, moje zdjęcia, moja uroda. Tak się zaczęło. Nie, nie dzwonimy do siebie. On nie może dzwonić ze względów bezpieczeństwa – mówi Teresa.
- Pewnie niedługo poprosi cię o pieniądze – nie mogę się powstrzymać. Teresa potrząsa blond lokami.
- Nawet jeśli to wszystko okaże się mydlaną bańką, to nie będę żałować – mówi. - Willie bardzo mi pomógł. Dzięki niemu znów zachciało mi się żyć. Odzyskałam swoją kobiecość, pewność siebie. Przeprowadził mnie przez żałobę po stracie rodziców. Wspiera mnie.
Tydzień później dostaję informację od Teresy: „Miałaś rację. Zapytał, czy mu wyślę kasę. To koniec”.
Piszą „Kocham. Odbierz paczkę”.
To, co mówią oszukane kobiety, brzmi jak zdarta płyta.
Mówią: - Pisał, że jest lekarzem z ramienia ONZ.
Pisał: Pracuję na platformie wiertniczej. Przebywam teraz w Turcji.
Pisał: Jestem w Afganistanie, na misji.
Pisał: Jestem w Jemenie.
Pisał: Jestem w Syrii, na misji pokojowej. Jest trudno, ale chce być z Tobą.
Pisał: Tęsknię za tobą kochanie. Tak bardzo cię kocham. Nie mam dostępu do swojego konta. Wszystko ci oddam, jak tylko uda mi się stąd wyjechać.
Pisał codziennie. Rano, witam cię kochanie, czy już wstałaś skarbie.
- To była bliska więź. Naprawdę bliska. Wiedział o mnie wszystko. Co lubię, jak długo śpię, jakie mam smutki.
- Chciał mi zrobić prezent. Wysłał biżuterię. Kurier powiadomił, że muszę zapłacić ponad 3 tysiące euro, paczka utknęła w Indonezji, urząd celny domaga się cła. Zapłaciłam.
- Chciał do mnie przyjechać, ale nie miał dostępu do konta bankowego. Prosił o bilet na samolot. 5 tysięcy dolarów. Mówił, że zwróci. Zapłaciłam.
- Musiał wycofać pieniądze z banku, wysłał mi milion dolarów w paczce, ale opłata celna wynosiła 50 tysięcy. Zapłaciłam.
I potem: - Straciłam ponad 20 tysięcy.
Straciłam 70 tysięcy.
Straciłam 100 tysięcy.
Straciłam pół miliona.
Zakładam i prawdopodobnie się nie mylę, jeśli napiszę, że nie ma kobiety, która mając profil na Facebooku nie dostałaby tego rodzaju wiadomości – czy to po angielsku, czy po polsku (przy użyciu internetowego tłumacza). Willie Luis pisze: „Cześć, jak się masz pięknie, miło cię poznać i chcę, żebyśmy byli przyjaciółmi, abyśmy mogli lepiej poznać”.
Mark Denny pisze: „Witaj moja droga. Masz piękny profil. Pozdrowienia i jak się masz”.
Andrew Conti pisze: „Cześć, jak się masz dzisiaj, wyglądasz bardzo ładnie. Cieszę się, że cię widzę. Mam nadzieję, że możemy się zaprzyjaźnić i lepiej poznać”.
Mark Barnes pisze: „Cześć, jak się masz z rodziną i mam nadzieję, że nie będę Ci przeszkadzał, ale z jakiegoś powodu znalazłeś się na mojej liście osób, które mogę znać. Chciałem tylko napisać i się przywitać, mam nadzieję, że się nie gniewasz?
Willy Fox pisze: Witaj piękna, jestem słabszym Williamem z nazwiska, przepraszam, że przeszkadzam, jestem nowy tutaj na Facebook, po prostu nie mogłem się powstrzymać przed wysłaniem Ci wiadomości po przeczytaniu twoich postów dzisiaj. Przepraszam, jeśli naruszyłem twoją prywatność, nudziłem się w biurze, kiedy zdecydowałem się Cię dodać, ponieważ wyglądasz tak ładnie i inteligentnie, mam nadzieję, że jeśli możemy być przyjaciółmi, wiem, że jesteś zaskoczony zaproszeniem mojego przyjaciela, ale jestem wciąż mając nadzieję, że to zaakceptujecie, a my możemy być świetnymi przyjaciółmi! Lubię mieć uczciwego przyjaciela i mam nadzieję, że Ty też !, Naprawdę nie mogę się doczekać, aby cię poznać, ponieważ czuję, że możemy być najlepszymi przyjaciółmi. Dziękuję Ci, wyglądasz tak pięknie i atrakcyjnie, że chciałbym dowiedzieć się o Tobie więcej”.
- Jeśli odpowiesz na tego rodzaju list – już po tobie – mówi Gabi.
Gabi odkrywa sekret matki
Ostatnio Gabi myślała, że dostanie zawału.
Gabi ma 35 lat, mieszka w Warszawie, pod Warszawą mieszka jej 75-letnia mama.
Mama Gabi po raz pierwszy wpadła w ręce scamera w 2017 roku. Straciła wówczas 20 tysięcy. Ukryła to przed córką.
Internetowe romanse matki Gabi odkryła trzy tygodnie temu. Przyjechała w odwiedziny. Przypadkiem odkryła dowody przelewów. Po 400, 500, 1000 euro. Na różne nigeryjskie adresy, nazwiska.
Mama akurat spała w pokoju. Gabi usłyszała, że pisnęła jej komórka. Przyszła wiadomość. Przeczytała: „Jak się masz aniołku?”. Przewinęła wcześniejsze wiadomości. Tydzień wcześniej: „Pomożesz mi?” Mama odpowiedziała: „Yes, in september”.
Gabi: - Myślałam, że dostanę zawału serca. Odkryłam, ze mama wysyłała pieniądze nie tylko w 2017 i 2018 roku, ale i teraz – ktoś ją prosi o pieniądze, a ona mówi, że wyśle we wrześniu. Połączyłam kropki. Ścięło mnie z nóg.
Gabi przypomniało się, że mama w grudniu 2017 roku wspomniała o internetowej sympatii. „Miłość nie zna siwych włosów” – napisała córce. I, że on może przyleci do niej, do Polski.
- Napisałam jej wtedy: „Żebyś tylko nie dokładała do tego interesu”. Mama odpowiedziała: „Oczywiście, że nie. Przecież wiesz, że nie mam kasy”. Przecież wiedziałam. Niewielka emerytura, mama spłaca jeszcze kredyt, dorabia na korepetycjach, żyje skromnie. To okropne, co ją spotkało – wybucha Gabi. Nie chce jej się zmieścić w głowie, że jej mama dała się nabrać.
- Niewiarygodne. Ma wyższe wykształcenie, jest inteligentna, świetnie mówi po angielsku. Życiowo doświadczona kobieta. Ale kiedy wirtualny zalotnik, który przedstawiał się jako Christopher May, prosi o pieniądze i mama mu wysyła i to wielokrotnie, na afrykańskie nazwiska, do Nigerii, to dlaczego nie zapaliła się jej czerwona lampka? - pyta Gabi z rozpacza w głosie.
Christopher, amerykański żołnierz na misji w Afganistanie, potrzebował pieniędzy na lot do Nigerii, gdzie miał ważne, finansowe sprawy do załatwienia. W Nigerii, co za pech, został aresztowany. Potrzebował pieniędzy na wykupienie go z aresztu, na łapówki.
- Mama wysłała mu kilka tysięcy euro – mówi Gabi. - Odejmowała sobie od ust, brała kredyty. W 2018 roku wyjątkowo często prosiła mnie o pieniądze.
Gabi przejrzała całą korespondencję matki z „Christopherem”. Ze zdumieniem odkryła, że matka w rozmowie z internetową sympatią wspomniała, że panie w banku ostrzegały ją przed oszustami, no, ale on przecież nie jest taki, a ona może robić co chce.
- Oczywiście – zapewnił Christopher. - W końcu jesteś dorosłą osobą. Nikt ci nie może mówić, co masz robić.
Niektóre rzeczy ma się tylko dla siebie
Money Gram, jeden z serwisów, przez który zakochane Polki przesyłają internetowym sympatiom pieniądze, wyraźnie podaje, jakie są popularne opcje oszustwa. Jedną z nią jest internetowy romans.
„Zdarzyło Ci się poznać kogoś za pośrednictwem ogłoszenia, poczty elektronicznej, czatu lub komunikatora internetowego? Czy osoba ta poprosiła Cię o wysłanie jej pieniędzy na podróż lub o pomoc finansową? Nie przesyłaj pieniędzy — to OSZUSTWO. Po przesłaniu i odebraniu pieniędzy przez tę osobę nie będzie można ich odzyskać i poniesiesz stratę.” [...] Jeśli twoja sytuacja to jedna z nich, zastanów się, czy chcesz na pewno wysyłać pieniądze”.
Na stronach internetowych MoneyGram przeczytamy: „W MoneyGram niewiele rzeczy denerwuje nas równie bardzo, jak ludzie korzystający z usług przekazów pieniężnych do nielegalnych działań mających na celu wyłudzanie pieniędzy i świadome szkodzenie konsumentom. Tacy przestępcy kłamią, aby przekonać swoją ofiarę do przelania im pieniędzy, wiedząc, że nie będzie ona w stanie ich odzyskać. Najlepszym sposobem na powstrzymanie ich jest uzyskanie wiedzy, w jaki sposób dokonywane są takie oszustwa. MoneyGram angażuje się w edukowanie użytkowników, aby nie stali się ofiarą oszustwa” czytamy na stronie serwisu. I dalej: „Naszym celem jest edukowanie klientów w zakresie sposobów ochrony ich pieniędzy, danych osobowych oraz sposobów na uniknięcie stania się ofiarą oszustwa. Zapoznaj się z listą częstych oszustw konsumenckich, aby dowiedzieć się, na co zwracać uwagę. Należy pamiętać, że istnieją również inne metody oszustwa, więc przy wysyłaniu pieniędzy zawsze najbezpieczniej jest kierować się zdrowym rozsądkiem. Najważniejsza rada, jaką możemy dać, to „Nie wysyłaj pieniędzy komuś, kogo nie znasz”.
- Mama, wysyłając pieniądz przez MoneyGram, jeden z serwisów transferowania pieniędzy podpisała, że zapoznała się z tym dodatkowym dokumentem, w którym wyraźnie podają, jakie są popularne opcje oszustwa.
- Pytałam: dlaczego z nikim nie porozmawiałaś? Z koleżankami?” Mama jest super aktywna, działa w różnych klubach, chodzi na uniwersytet trzeciego wieku, spotyka się z koleżankami-emerytkami. Cały czas jest z ludźmi, ma dużo przyjaciół. Pytałam, dlaczego nikomu nie wspomniała, nawet mimochodem?
Co odpowiedziała?
- Że niektóre rzeczy ma się tylko dla siebie.
Gabi robi reaserch
Gabi, zbierając informacje o oszustwie „na amerykańskiego żołnierza”, odkryła, że oszuści najczęściej pochodzą z Ghany i z Nigerii. „Romance Military Scams” to ich specjalizacja. Młodzi chłopcy, którzy siedzą w kafejkach internetowych, doskonale grają na emocjach samotnych kobiet, które szukają bratniej duszy. Mają podręczniki, dokładny skrypt, według którego działają. Podobnie, jak robią to dzwoniący telemarketerzy. Identyczne wiadomości wysyłają do wielu kobiet. Prowadzą po kilkanaście, kilkadziesiąt rozmów naraz. To ich sposób na życie. Ich biznes.
Najpierw rozkochują. Potem wzbudzają współczucie. Piszą, że żona zmarła, najczęściej na raka, że córka czy syn, to wszystko, co mają. Budują bliską relację z ofiarą. Słowami pokazują, jak są wrażliwi, czuli, romantyczni.
Gabi uważa, że kiedy jesienią 2018 roku jej matka zakończyła jeden internetowy romans, to niewykluczone, że wdając się w następny, pisała z tą samą osobą.
- Jak się raz dałaś oszukasz, trafiasz na listę frajerów, od których można wyciągnąć pieniądze. Listy te krążą między oszustami. Jak się ktoś raz dał naciągnąć, to będą próbować do skutku – mówi Gabi. I dodaje: - Jest wielce prawdopodobne, że w trakcie trwania tego oszustwa, mama była w kontakcie z kilkoma osobami. Był ktoś, kto zaczynał rozmowę (hello, jak się masz), ktoś niższej rangi, ale kiedy przychodziło do proszenia o pomoc finansową, to kontakty przejmował ktoś bardziej doświadczony. Mają to super zorganizowane: co napisać, jak napisać, w jakie struny uderzyć. Kopiują z internetu fragmenty tekstów, aby brzmiały lirycznie, głęboko, romantycznie.
I tak na przykład „Christopher” pisał o codziennych sprawach. O życiu. O tym, że szuka wiernej kobiety. Ceni wierność, uczciwość. Górnolotne słowa, głębokie wartości. No i komplementy.
- Mama dostawała mnóstwo komplementów. Takie słowa dodają skrzydeł. Wie o tym każda kobieta, kiedy czyta, że jest urocza, mądra. Scamerzy wkładają w to sporo czasu, ale im się opłaca. Kobiety nawet nie wiedzą, kiedy wchodzą w tak głębokie uzależnienie emocjonalne, że obszar w ich mózgu, który odpowiada za krytyczne myślenie, po prostu się wyłącza. Tak było z moja mamą – mówi Gabi.
Policja informuje i ostrzega
Od początku 2022 roku policja na swoich stronach internetowych wielokrotnie informowała i ostrzegała przed oszustwem „na amerykańskiego żołnierza”. Na bieżąco podaje kolejne przypadki: 28-latka z Gdańska przekazała oszustom 78 tysięcy złotych.
Mławianka przelała kilkadziesiąt tysięcy złotych na podane przez oszusta konto. 63-latka z Grójca wysłała scamerom 50 tysięcy złotych. 35-latka, też z Grójca, przelała swojej „sympatii” kilkadziesiąt tysięcy złotych. W tym przypadku policjanci ustalili, że za oszustwem kryła się 23-letnia obywatelka Zimbabwe, która studiowała w Polsce. Ta sprawa znajdzie swój finał w sądzie. Ale to rzadkość. Podobnie, jak rzadkością jest przypadek mieszkanki z podradomskiej miejscowości, która nie dała się oszukać i przekazała policji zrzuty z ekranu, pomagając rozszyfrować metodę działania oszustów i przestrzec potencjalne ofiary miłości „amerykańskich żołnierzy”.
Dlaczego akurat amerykański żołnierz? W Polsce mówi się, że za mundurem panny sznurem, a scamerzy kradną prawdziwe zdjęcia amerykańskich żołnierzy. Dlaczego „przebywa na misji”? To dobra wymówka – nie zawsze może pisać, dla bezpieczeństwa nie może używać telefonu. Zwykle ma problemy z odejściem ze służby, czeka na dokumenty, ma problemy ze swoim kontem bankowym, albo wysyła „ukochanej” paczkę pełną pieniędzy, a ona, by ją odebrać, musi zapłacić cło. Z kolei „Lekarz” z misji musi kupić sprzęt ratujący życie, ale sprzęt stoi na granicy, i też ma problem z opłatą cła, bo akurat jego konto zostało zablokowane. Albo „Nafciarz” z platformy wiertniczej – tego spotkało nieszczęście, uraz nogi, potrzebuje pieniędzy na operację. Ewentualnie dowiaduje się, że jego synek miał wypadek, więc natychmiast potrzebuje gotówki, aby go uratować.
Mimo ostrzeżeń policji, mimo nagłaśnianych przez media informacji o oszustwach „na amerykańskiego żołnierza”, a czasem nawet mimo interwencji pracowników banków, którzy niejednokrotnie wzywają policję, aby wytłumaczyła kobiecie, że ulega oszustowi, ten proceder wciąż trwa. Oszustów tropi też strona „Military Romance Scams”, która na Facebooku zajmuje się znajdywaniem i ostrzeganiem przed oszustami korzystającymi z metody "na żołnierza". I to wszystko niczym groch o ścianę.
To, przed czym ostrzega policja i o czym piszą media, to wierzchołek góry lodowej. Większość kobiet nie zgłasza oszustwa. Kobiety nie przyznają się, że zostały oszukane. Po co im łatka „naiwnej”, „łatwowiernej” czy wręcz „głupiej”?
Zdalna miłość
- Mamy teleporady, czyli lekarza na telefon, psychoterapię online, pracujemy zdalnie, dlaczego więc nie można realizować zdalnie miłości? - prowokacyjnie pyta psycholog Katarzyna Korpolewska. I podkreśla: - Warto pamiętać, że to nie jest zwykły romans, a kobieta nie jest tylko naiwna i łatwowierna. Kobiety, które nawiązują bliskie relacje w internecie, wbrew pozorom dużo dostają. To jest dla nich bardzo osobista sprawa.
Co to znaczy? Liczy się dla nich, że ta relacja trwa długo i jest intensywna. Jest w niej dużo starania się, dopytywania się, dużo uwagi. Nawet jeśli tylko raz dziennie ktoś upomina się o to, aby ta kobieta powiedziała o sobie.
- Jeśli płacimy za to, żeby mieć kanały telewizyjne, to dlaczego nie płacić komuś, kto się nami interesuje, kto na nowo zrodził w kobiecie poczucie, że jest ważna, kochana, że jej życie ma sens? - pyta ekspertka. I wcale nie chodzi tu o to, że danej kobiecie brakuje uczucia. Ona, podczas internetowego romansu dowiaduje się, że może dostać coś, czego już być może się nie spodziewała.
Karzyna Korpolewska usłyszała raz od pewnej starszej pani, że jeżeli w wielkiej miłości nagle pojawia się potrzeba wielkich pieniędzy, które musisz wyłożyć, to lepiej się zastanów, czy nie poszukać trochę mniejszej miłości. A już na pewno – stwierdza - powinno ci się zapalić czerwone światełko.
Rzecz w tym, że to czerwone światełko się nie zapala. Albo – że kobiety wysyłają pieniądze wbrew sygnałom ostrzegawczym. Dlaczego?
- Dlatego, że nazbyt się angażujemy – odpowiada psycholożka. Jesteśmy społeczeństwem, dla którego miłość jest ważna. Ważniejsza od wszystkiego. Kobieta, na podstawie zdjęcia i wiadomości, jakie dostaje, tworzy sobie wizerunek idealnej miłości. Internetowy mężczyzna staje się dla niej najważniejszy na świecie.
- Jestem przekonana, że ogromna część kobiet, które straciły pieniądze przez romans z oszustem w internecie, nie zgłasza się na policję. Myślą: „Nie żałuję, warto było, dostałam piękną miłość.” Zapłaciły nie za swoją głupotę, tylko za potrzebę bycia ważną i kochaną. Każdy z nas potrzebuje troski. One tę troskę dostały. Bo ktoś je pytał: „Jak się czujesz? Czy zadbałaś o to, czy tamto? Jak Twoje kolano? Nadal boli?”. Dzieci zadzwonią raz na jakiś czas. Nie pamiętają, że matkę bolało kolano. A dzięki internetowej znajomości, samotna kobieta ma codzienny kontakt, codzienną troskę, codzienną uwagę.
Zdaniem Katarzyny Korpolewskiej, pocieszające jest, że nie wszystkie kobiety od razu ulegają oszustom. Zna takie, które mają po 70-80 lat, konta na Facebooku i chcą być na bieżąco z tym, co się dzieje. Lubią rozmawiać, flirtować. Przyjemność sprawia im rozmowa po angielsku. Ale kiedy ich internetowa sympatia prosi o pieniądze, piszą: „Nie mogę ci pomóc. Po prostu nie mam pieniędzy”. Gdy internetowy Willie znika, blokując dostęp do siebie, nie czekają długo. Wiedzą, że kilka dni później pojawi się Roberto, a z nim nowa miłosna przygoda.