Polscy pokerzyści mają status gwiazd tej dyscypliny sportu. To ścisła światowa czołówka. Ale żeby rozegrać pokerowe mistrzostwa Polski, ich uczestnicy muszą „uciekać” z kraju - w Polsce mogliby zostać za grę srogo ukarani.
Pokerowi ciąży filmowy wizerunek. Starsi kojarzą go zapewne z hitu kina PRL - „Wielkiego Szu”. Nieco młodsi z filmem „Rounders”, w którym pokerowe boje prowadził Matt Damon z mafiosem z KGB, granym przez Johna Malkovicha. Akcja obu filmów działa się w podejrzanych szulerniach, a gracze często okazywali się typami spod ciemnej gwiazdy.
Pozostając przy analogii filmowej, jedyne co obecnego pokera w najbardziej popularnej odmianie Texas Holdem (to w niej pojedynek toczy James Bond w „Casino Royale”) łączy z pięciokartowym pokerem dobieranym z „Wielkiego Szu”, to „podziemie”. Ale tym razem do podziemia zepchnęli pokera nie mafiosi, a politycy. Rozgrywki pokerowe zabiła bowiem niesławna ustawa hazardowa z 2009 roku, która zrównała tę grę z ruletką i „jednorękimi bandytami”. Promyk nadziei na normalność dała nowelizacja ustawy, która umożliwiła organizację turniejów pokerowych poza kasynami. Właśnie takie turnieje odbywają się cyklicznie w klubie hotelu „Brda” przy ul. Dworcowej.
- Historia Legalnego Pokera rozpoczęła się w Gdańsku. Tam wymyślono projekt legalnych gier pokerowych w Polsce, było to 10 lat temu. Ale ustawa z 2009 r. zabiła możliwość wprowadzenia pomysłu w życie. Trzy lata temu weszła w życie nowelizacja, która pozwoliła podmiotom organizować turnieje gry w pokera poza kasynem (do tego momentu mogły to robić jedynie one). I ruszyliśmy - zaczęło się od Gdańska, Wrocław, Kraków, Warszawa. Pokerowa fala zalała Polskę, dotarła do Bydgoszczy i Torunia. Teraz rozgrywki odbywają się w 25 miastach - mówi Cezary Kiełpinski, organizator Legalnego Pokera w Bydgoszczy i Toruniu.
Mieliśmy okazję przyjrzeć się tym rozgrywkom. W środowy wieczór na turniej przychodzi mniej graczy niż w weekend (turnieje odbywają się trzy razy w tygodniu), ale emocji nie brakuje. Początek przypomina jednak zakupy w sklepie. Gracz przychodzi, zostawia 50 złotych, dostaje żetony do gry i wydruk z kasy fiskalnej. Szef turnieju wskazuje stół, przy którym gracz siada. W drodze do stołu ten może jeszcze zahaczyć o bar - czeka tam barman, który naleje piwa albo przygotuje... kanapkę. Siły w takim turnieju trzeba oszczędzać - finał rozgrywek toczy się już mocno po północy. Średnia wieku to około 35 lat, zdarzają się panie, ale miażdżąca większość graczy to mężczyźni.
Nagrody na „waciki”
- Mamy mocną grupę kilkudziesięciu graczy, którzy pojawiają się na wszystkich turniejach. Są osoby, które z biegiem czasu dowiadują się o wszystkim, więc grono się powiększa. 70 procent to stali gracze, pozostali to osoby,które wpadają sporadycznie ze względów zawodowych i obowiązków. Największa frekwencja na turnieju to 117 osób w Toruniu i 105 osób w Bydgoszczy.
Ile można wygrać? Niewiele, bo na niewiele pozwalają przepisy. - Pula nagród uzależniona od liczy osób w turnieju. Maksymalna pula na nagrody może wynieść 2400 złotych. Z tego zwycięzca dostaje 1000 złotych, drugi - 600, kolejny 300 i tak aż do 7 miejsca. Przy czym - nie dostają do ręki gotówki, bo to zabronione, a vouchery do wykorzystania w galeriach handlowych - wyjaśnia Cezary Kiełpinski.
Ich jedyny plus polega na tym, że zwycięzcy mogą te vouchery dać swoim żonom czy dziewczynom, by choć trochę zmniejszyć ich irytację, gdy wychodzą wieczorem pograć w pokera. W turniejach można było wygrać również nagrody rzeczowe, ale dochodziło do absurdalnych sytuacji, gdy jeden z graczy zajmował trzykrotnie trzecie miejsce i dostał trzy takie same głośniki bezprzewodowe.
Naloty celników
Rozgrywki pokerowe odbywają się pod czujnym okiem celników. O ile teraz obie strony „dotarły się”, to przed laty rozgrywki pokerowe odbywały się w oparach urzędniczego absurdu. Najbardziej brawurowa akcja policji i celników miała miejsce w Szczecinie, gdzie odbywał się turniej urodzinowy jednego z graczy. Brało w nim udział około 100 osób, w takiej sile pojawiła się również policja i celnicy. Doszło do paradoksu - celnicy przejęli sprzęt i żetony do gry. Celnicy wzięli żetony, na przykład o nominale 5 tysięcy, uznali, że to jest 5 tysięcy złotych. Wyszło im, że na każdym stole leży kilkaset tysięcy złotych, a skoro tak, to w lokalu toczy się rozgrywka o grube miliony. Graczom zajęło wiele miesięcy, zanim oczyścili się z zarzutów. Dziś sytuacja jest już inna.
- Muszę przyznać, że spodziewaliśmy się wizyt Służby Celnej, trochę się tego bałem. Teraz odwiedziny celników to zupełnie co innego. Badają zgodność rozgrywek z ustawą i regulaminem, który otrzymaliśmy. Wszystkie wizyty były w porządku, nie było szukania dziury w całym. Mogę nawet powiedzieć, że celnicy nam pomagali, radzili nam, czego unikać, jak rozwiązać problemy.
Licencjat z pokera
Cezary Kiełpinski był pierwszym studentem UMK, który napisał pracę o pokerze.
- Studiowałem na UMK w Toruniu na Wydziale Prawa i Administracji. Przyszedł czas pracy licencjackiej, postanowiłem napisać ją o pokerze. Połączyłem przyjemne z pożytecznym, promotor pozwolił mi na poruszenie tematu pokera i był tym zachwycony, bo okazało się, że on i cała komisja egzaminacyjna to zapaleni brydżyści. W czasie obrony zaczęli rozmawiać o kartach i umówili się nawet na partyjkę. Praca miała dwa elementy - jeden czysto merytoryczny na temat sytuacji prawnej pokera i hazardu w Polsce. A w drugiej części próbowałem podważyć sens ustawy hazardowej i pokazać, że poker to nie hazard, tylko gra umiejętności. Tu decyzje gracza mają duży wpływ na rezultaty, nie jest to tylko kwestia szczęścia.
Chcą pokerowej normalności
Pokerowy boom na świecie wywołał Chris Moneymaker (to prawdziwe nazwisko). Pokerzysta amator wejściówkę na duży turniej wygrał w internecie, grając za 86 dolarów. Chciał ją odsprzedać, ale kupiec wystawił go do wiatru, więc ostatecznie na turniej pojechał. Pokonał 6000 graczy i zgarnął... 10 milionów złotych.
W Polsce ogromne zainteresowanie pokerem wywołał pochodzący z Brześcia Kujawskiego Dominik Pańka. Skupił uwagę ogólnopolskich mediów, gdy w 2014 roku pojechał na Bahamy na Pokerstars Carribean Adventure i w głównym turnieju wygrał 1,4 miliona dolarów.
Część uczestników bydgoskich rozgrywek marzy, by podążyć jego śladem. Na razie ich przystankiem będzie Słowacja, to tam zaczyna się poważniejsza gra na poważniejsze pieniądze.
- Organizujemy mistrzostwa Polski w pokera w Bratysławie, bo w Polsce to niemożliwe - mówi Cezary Kiełpinski. - Jeden turniej odbędzie się w formule „open”, w której będą mogli wziąć udział także obcokrajowcy, drugi przeznaczony będzie tylko dla finalistów Legalnego Pokera. Zagra tam około 700 osób. Zostawią pieniądze za noclegi, za jedzenie i rozrywki. Mogliby te pieniądze zostawić w Polsce. To pokazuje, że nasz system prawny jest zły. Chcielibyśmy mistrzostwa organizować w stolicy, to moje marzenie.