Pogrom na derbach w Rzepinie

Czytaj dalej
Fot. Mariusz Kapała
Jakub Lesiński

Pogrom na derbach w Rzepinie

Jakub Lesiński

Aż osiem bramek oglądali kibice w starciu dwóch lubuskich drużyn. Ilanka zwyciężyła wiosną po raz kolejny, więc w Rzepinie nie brakowało radości. Zawodnicy celebrowali zwycięstwo z Budowlanymi.

Steinpol Ilanka Rzepin 8 (3)
Budowlani Lubsko 0 (0)

Bramki: Radkiewicz 2 (82, 88), Chanas (43), Pawłowski (44), Skrzyński (45), Żeno (65), Nowaczewski (65), Sidorowicz (89).
Steinpol Ilanka: Tumaszyk (od 75 min Bukowski) - Adamczewski, Chanas, Ostrowski, Sidorowicz - Siembida, Pawłowski, Skrzyński (od 64 min Nowaczewski), Stefanowicz (od 71 min Radkiewicz) - Ossowski (od 67 min Popkowski), Żeno I.
Budowlani: Kowalski - Bondarenko, Kordiak, Kuźmiński, Maćkowiak I - Piech, Ściłba, Radko, Skrobania - Sieczkowski, Jeremicz (od 78 min Żurawiński).
Sędziował: Jakub Krawczun (Wrocław). Widzów: 150.

Gospodarze sobotniej potyczki wyrastają powoli na rewelację wiosny. Ilanka solidnie punktuje, a tym razem nie dała szans pogodzonym ze spadkiem do czwartej ligi Budowlanym. Ekipa z Lubska pojawiła się w Rzepinie w bardzo mocno okrojonym składzie. Ponadto przyjezdni mieli po drodze problemy. W obliczu awarii busa musieli dotrzeć na mecz prywatnymi samochodami. Wobec kłopotów z zestawieniem pierwszej jedenastki od pierwszej minuty na boisku pojawił się grający trener Robert Ściłba i powracający do gry po kontuzji Adrian Jeremicz (miał raczej wchodzić z ławki). Tym samym szkoleniowiec Budowlanych musiał kombinować z obsadą poszczególnych pozycji. Trzeba przyznać, że nie miał łatwego zadania.

Ilanka dominowała od początku. W końcówce pierwszej połowy goście tylko się bronili i stracili aż trzy bramki. Miejscowi kilka mniej lub bardziej dogodnych okazji mieli już wcześniej, ale ich nie wykorzystali. Można powiedzieć, że gole „wisiały w powietrzu” i w końcu przysłowiowy „worek z bramkami” rozwiązał się. Po zmianie stron Ilanka dobiła Budowlanych. Niektóre z bramek gospodarze zdobyli z łatwością. I tak w 65 min Marcin Żeno wbiegł w pole karne, minął bramkarza Manuela Kowalskiego i z bliskiej odległości posłał piłkę do siatki. Niedługo później wynik był jeszcze wyższy, a na listę strzelców wpisali się wprowadzeni w drugiej połowie przez trenera Kamila Michniewicza: Mateusz Nowaczewski i Marcin Radkiewicz. To był istny pogrom. Przyjezdni mogli zdobyć honorowe trafienie, ale w 83 min po zamieszaniu w polu karnym jeden z atakujących bramkę miejscowych trafił w słupek. W zespole z Lubska na pochwałę zasługuje jedynie bramkarz. Kowalski nie raz uratował swoją ekipę z opresji i gdyby nie kilka jego umiejętnych interwencji, goście przegraliby zdecydowanie więcej.

Absencja sześciu zawodników, stanowiła kolosalny brak jakości - Robert Ściłba grający trener Budowlanych

- Byliśmy stroną dominującą w tym meczu. Zdajemy sobie jednak sprawę, że goście przyjechali do nas mocno osłabieni. Nie zmienia to faktu, że moi podopieczni zaprezentowali się tego dnia fajnie. Strzeliliśmy osiem bramek, wygraliśmy kolejne spotkanie. Jest dobra atmosfera - komentował trener Michniewicz. - Jeżeli zwycięża się w pięciu spotkaniach pod rząd to też świadczy o jakości zespołu. Myślę, że naprawdę zrobiliśmy ogromny progres. Oby tak dalej - ocenił szkoleniowiec.

- Wiemy jaki jest wynik i nie ma co tutaj oceniać. Jestem bardzo zły, że tak to się skończyło. Jadąc na mecz mieliśmy awarię i przyjechaliśmy dość późno na mecz. Słabo w niego weszliśmy. Absencja sześciu zawodników, przy naszej wąskiej kadrze stanowiła kolosalny brak jakości. Nastawiliśmy się bardzo defensywnie, ale przy takim składzie tak to miało wyglądać - tłumaczył opiekun Budowlanych - Po stracie piątej bramki zeszło z nas powietrze. Teraz musimy się jakoś obudzić, bo za tydzień czeka nas kolejne spotkanie. Mam nadzieję, że wrócą już zawodnicy, których zabrakło z różnych powodów w Rzepinie - zapowiedział Ściłba.

Jakub Lesiński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.