Andrzej Flügel

Podwójne lubuskie derby i dwie minimalne porażki po tie breaku

Podwójne lubuskie derby i dwie minimalne porażki po tie breaku
Andrzej Flügel

To były ostatnie mecze w 2015 roku. W sobotę mieliśmy podwójne drugoligowe siatkarskie lubuskie derby w których pewnie triumfowali goście. Dwie nasze ekipy przegrały po zaciętej walce

Sobieski Żagań 3:0 Iwaniccy Gubin-Krosno Odrz.

Sobieski Żagań pokonał pewnie na własnym parkiecie Volley

Dzięki temu zwycięstwo zawodnicy Artura Chaberskiego kończą 2015 rok na trzecim miejscu. Spotkanie praktycznie bez historii. Beniaminek z Gubina, który w całej lidze zdobył zaledwie punkt, nie był w stanie przeciwstawić się podnoszącemu po kryzysie Sobieskiemu.

W pierwszym i trzecim secie, kibice zastanawiali się tylko „do ilu” wygra zespół gospodarzy. W drugiej odsłonie przez większość seta gra toczyła się punkt za punkt. Zabójcza końcówka miejscowych rozwiała jednak wszelkie nadzieje przyjezdnych na urwanie choćby jednego seta. W ostatniej partii goście praktycznie już się poddali. Za to Artur Chaberski miał okazję, aby dać pograć zawodnikom rezerwowym, a nawet próbować graczy na nowych pozycjach. W drużynie wystąpił też nowy libero, Szymon Gregorowicz, sprowadzony dwa dni wcześniej z Metro Warszawa, z przeszłością m.in. w AZS-ie Politechnika Warszawska. Szkoleniowiec dał również zagrać rezerwowemu rozgrywającemu, Mariuszowi Matusewiczowi, który grał w przeszłości ze swoimi sobotnimi rywalami - Dostał dzisiaj szansę również z tego względu, że pochodzi z tamtych rejonów, trenował w tym klubie. Uważam, że spisał się bardzo pozytywnie – mówił po meczu trener Sobieskiego.

Cały mecz przebiegł praktycznie bez większej historii, a różnica poziomów była bardzo widoczna - To po prostu mecz, który musiał się odbyć. Przeszło szybko, mogłem dać pograć rezerwowym, próbować też zmieniać pozycje zawodnikom. Teraz czeka nas przerwa i po nowym roku nadal walczymy. Cieszę się, że skończyliśmy w pierwszej czwórce i tak ma być na koniec sezonu – mówił po spotkaniu Artur Chaberski. Na pytanie czy jest w stanie wyciągnąć z meczu jakieś pozytywy, krótko odpowiedział z kolei szkoleniowiec gości, Maciej Uderjan – Żadne. Chłopaki widzieli, że gramy z rywalem o dużo wyższym poziomie i praktycznie w ostatniej partii już się poddali. Widać u nas pozytywy przede wszystkim w grze juniorskiej, bo zawodnicy tam chętniej trenują. Na pewno cenne dla nas jest zdobycie doświadczenia, ale na razie umiejętności zdecydowanie są za małe, żeby powalczyć.

Olavia Oława 3:2 Astra Nowa Sól

To już kolejny mecz, w którym Astra przegrała w piątym secie (poprzednio w Głogowie i z AZS-em UZ Zielona Góra). Straciła też fotel lidera na rzecz Bielawianki, która łatwo pokonała Chrobrego.

Po wygraniu pierwszego seta wydawało się, że kolejne także zakończą się sukcesem Astry. Jednak już w drugim gospodarze zagrali dużo lepiej. Aż do końca partii walka była bardzo wyrównana. Świetny mecz w szeregach Olavii zagrał były siatkarz Astry, Adrian Bocianowski, który był nie do zatrzymania, zarówno w ataku jak i w kontrze. Trzeciego seta znowu wygrali nowosolanie. Do końca czwartego, trwała zażarta walka, do stanu 22:22. Trzy ostatnie punkty miejscowi zdobyli z kontry. Z Astry jakby zeszło powietrze.

Dobra dyspozycja oławian trwała także w tie breaku. Podbili kilka piłek, zbudowali przewagę, a bardzo mocna zagrywka skutecznie odrzucała nowosolan od siatki. Punkty z kontrataku zdecydowały o wysokim zwycięstwie gospodarzy w decydującym secie. – Spodziewaliśmy się walki w tym meczu, który trwał dwie godziny i kwadrans. Oława zagrała bardzo dobrze. Po spotkaniu gratulowano nam stworzenia wspaniałego widowiska. Co z tego, skoro straciliśmy kolejne punkty – żałował drugi trener Astry Aleksander Karimow.

Gwardia Wrocław 3:2 GBS Bank Orzeł Międzyrzecz

Pierwsze dwa sety padły łupem zawodników trenera Marcina Karbowiaka, ale trzy kolejne należały już do wrocławianie. Największe emocje dostarczyły dwie ostatnie partie, w których nasi mieli piłki meczowe, ale ich za każdym razem nie wykorzystali. Niemniej jednak opiekun gości był zadowolony z postawy swoich podopiecznych.

- Z całą pewnością był to nasz najlepszy mecz na wyjeździe w tym sezonie, może nawet i najlepszy w całych rozgrywkach. Niuanse zadecydowały o tym, kto zszedł z boiska pokonanym. Tym niemniej widowisko było kapitalne - zachwycał się szkoleniowiec GBS Banku Orła, zaraz dodając, że w tegorocznych rozgrywkach zespoły pokazują swoją siłę zwłaszcza u siebie. - W tej lidze zdecydowana większość drużyn jest mocna jedynie przed własną publicznością, więc każda zdobycz punktowa poza Międzyrzeczem cieszy podwójnie, choćby był to tylko punkt – dodał Karbowiak.

AZS UZ Zielona Góra 3:1 Olimpia Sulęcin

Będący ostatnio „na fali” akademicy byli zdecydowanym starciem derbowego pojedynku. Wygrana nie przyszła jednak łatwo. Pierwszy set był wyrównany tylko do stanu 8:8. Później podopieczni trenera Tomasza Palucha odskoczyli rywalom i w końcówce kontrolowali boiskowe wydarzenia. Druga partia to dobry początek przyjezdnych, którzy szybko zbudowali dość bezpieczną przewagę.

AZS próbował gonić zespół Łukasza Chajca i doszedł już nawet do stanu 16:18 i później 20:22, ale mimo tego goście zdołali doprowadzić do remisu. Trzecia część była bardzo wyrównana i dopiero punkty zdobyte seriami od stanu 17:14 dały prowadzenie miejscowym w całym spotkaniu 2:1. Czwarty, jak się okazało ostatni set w tym meczu dostarczył sporo emocji, szczególnie w końcówce. Rozstrzygnięcie toczyło się na przewagi i ciężko było wskazać triumfatora. Sulęcinianie robili co mogli, aby doprowadzić do tie-breaku, ale nie dali radę. Wojnę nerwów wygrali akademicy, którzy zainkasowali w sumie komplet punktów.

- Zagraliśmy bardzo dobrze w przyjęciu. W ataku także poszło nam całkiem nieźle. W tym drugim elemencie brylował Jędrzej Jasnos. Widać już pewne zmęczenie sezonem i pewne znużenie u zawodników. To sprawiło, że popełniliśmy sporo błędów własnych - komentował drugi trener akademików, Zbigniew Zarzeczny.

O tym, czego zabrakło Olimpii mówił jej opiekun. - Znów końcówka i trzy, cztery proste błędy. Kilka pod rząd popsutych zagrywek, piłka przechodząca nie skończona, złe dogranie. Takie rzeczy decydują o porażce - wyliczał Chajec.
Po tym triumfie zielonogórzanie są już bardzo blisko czołowej czwórki, o którą zamierzali powalczyć. Do ekipy z Międzyrzecza tracą już tylko jeden punkt.

Andrzej Flügel

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.