To były ostatnie mecze w 2015 roku. W sobotę mieliśmy podwójne drugoligowe siatkarskie lubuskie derby w których pewnie triumfowali goście. Dwie nasze ekipy przegrały po zaciętej walce
Sobieski Żagań 3:0 Iwaniccy Gubin-Krosno Odrz.
- Sety: 25:16, 25: 19, 25:14
- Sobieski: Matusewicz, Milczarek, Wróblewski, Kacprzak, Judycki, Bogdanowicz, Gregorowicz (libero) oraz Pigla, Smętek, Bareła.
- Iwaniccy: K. Zalewski, Drela, Lasota, Chojnacki, Kozik, Kozilik, Wawrzyniak (libero) oraz W. Zalewski, Sierel, Buła
Sobieski Żagań pokonał pewnie na własnym parkiecie Volley
Dzięki temu zwycięstwo zawodnicy Artura Chaberskiego kończą 2015 rok na trzecim miejscu. Spotkanie praktycznie bez historii. Beniaminek z Gubina, który w całej lidze zdobył zaledwie punkt, nie był w stanie przeciwstawić się podnoszącemu po kryzysie Sobieskiemu.
W pierwszym i trzecim secie, kibice zastanawiali się tylko „do ilu” wygra zespół gospodarzy. W drugiej odsłonie przez większość seta gra toczyła się punkt za punkt. Zabójcza końcówka miejscowych rozwiała jednak wszelkie nadzieje przyjezdnych na urwanie choćby jednego seta. W ostatniej partii goście praktycznie już się poddali. Za to Artur Chaberski miał okazję, aby dać pograć zawodnikom rezerwowym, a nawet próbować graczy na nowych pozycjach. W drużynie wystąpił też nowy libero, Szymon Gregorowicz, sprowadzony dwa dni wcześniej z Metro Warszawa, z przeszłością m.in. w AZS-ie Politechnika Warszawska. Szkoleniowiec dał również zagrać rezerwowemu rozgrywającemu, Mariuszowi Matusewiczowi, który grał w przeszłości ze swoimi sobotnimi rywalami - Dostał dzisiaj szansę również z tego względu, że pochodzi z tamtych rejonów, trenował w tym klubie. Uważam, że spisał się bardzo pozytywnie – mówił po meczu trener Sobieskiego.
Cały mecz przebiegł praktycznie bez większej historii, a różnica poziomów była bardzo widoczna - To po prostu mecz, który musiał się odbyć. Przeszło szybko, mogłem dać pograć rezerwowym, próbować też zmieniać pozycje zawodnikom. Teraz czeka nas przerwa i po nowym roku nadal walczymy. Cieszę się, że skończyliśmy w pierwszej czwórce i tak ma być na koniec sezonu – mówił po spotkaniu Artur Chaberski. Na pytanie czy jest w stanie wyciągnąć z meczu jakieś pozytywy, krótko odpowiedział z kolei szkoleniowiec gości, Maciej Uderjan – Żadne. Chłopaki widzieli, że gramy z rywalem o dużo wyższym poziomie i praktycznie w ostatniej partii już się poddali. Widać u nas pozytywy przede wszystkim w grze juniorskiej, bo zawodnicy tam chętniej trenują. Na pewno cenne dla nas jest zdobycie doświadczenia, ale na razie umiejętności zdecydowanie są za małe, żeby powalczyć.
Olavia Oława 3:2 Astra Nowa Sól
- Sety: 21:25, 27:25, 20:25, 25:22, 15:8
- Astra: Jeton, Klucznik, Lis, Gajowczyk, Skibicki, Goltz, Grześkowiak (libero) oraz Witkiewicz, Bitner.
To już kolejny mecz, w którym Astra przegrała w piątym secie (poprzednio w Głogowie i z AZS-em UZ Zielona Góra). Straciła też fotel lidera na rzecz Bielawianki, która łatwo pokonała Chrobrego.
Po wygraniu pierwszego seta wydawało się, że kolejne także zakończą się sukcesem Astry. Jednak już w drugim gospodarze zagrali dużo lepiej. Aż do końca partii walka była bardzo wyrównana. Świetny mecz w szeregach Olavii zagrał były siatkarz Astry, Adrian Bocianowski, który był nie do zatrzymania, zarówno w ataku jak i w kontrze. Trzeciego seta znowu wygrali nowosolanie. Do końca czwartego, trwała zażarta walka, do stanu 22:22. Trzy ostatnie punkty miejscowi zdobyli z kontry. Z Astry jakby zeszło powietrze.
Dobra dyspozycja oławian trwała także w tie breaku. Podbili kilka piłek, zbudowali przewagę, a bardzo mocna zagrywka skutecznie odrzucała nowosolan od siatki. Punkty z kontrataku zdecydowały o wysokim zwycięstwie gospodarzy w decydującym secie. – Spodziewaliśmy się walki w tym meczu, który trwał dwie godziny i kwadrans. Oława zagrała bardzo dobrze. Po spotkaniu gratulowano nam stworzenia wspaniałego widowiska. Co z tego, skoro straciliśmy kolejne punkty – żałował drugi trener Astry Aleksander Karimow.
Gwardia Wrocław 3:2 GBS Bank Orzeł Międzyrzecz
- Sety: 15:25, 23:25, 25:15, 27:25, 20:18.
- GBS_Bank Orzeł: Haładus, Baran, Szulikowski, Tobys, Misterski, Olejniczak, Wanat (libero) oraz Walczak, Strajch, Rolewicz.
Pierwsze dwa sety padły łupem zawodników trenera Marcina Karbowiaka, ale trzy kolejne należały już do wrocławianie. Największe emocje dostarczyły dwie ostatnie partie, w których nasi mieli piłki meczowe, ale ich za każdym razem nie wykorzystali. Niemniej jednak opiekun gości był zadowolony z postawy swoich podopiecznych.
- Z całą pewnością był to nasz najlepszy mecz na wyjeździe w tym sezonie, może nawet i najlepszy w całych rozgrywkach. Niuanse zadecydowały o tym, kto zszedł z boiska pokonanym. Tym niemniej widowisko było kapitalne - zachwycał się szkoleniowiec GBS Banku Orła, zaraz dodając, że w tegorocznych rozgrywkach zespoły pokazują swoją siłę zwłaszcza u siebie. - W tej lidze zdecydowana większość drużyn jest mocna jedynie przed własną publicznością, więc każda zdobycz punktowa poza Międzyrzeczem cieszy podwójnie, choćby był to tylko punkt – dodał Karbowiak.
AZS UZ Zielona Góra 3:1 Olimpia Sulęcin
- Sety: 25:17, 21:25, 25:18, 28:26.
- AZS UZ: Kępski, Kupisz, Kaczurowski, Jasnos, Ryba, Ruciński, Zasowski (libero) oraz Baumgarten, Wiśniewski, Januszewski, Nowakowski (libero)
- Olimpia: Romańczuk, Janas, Sławiak, Gajowczyk, Zarębski, Dzierżyński, Sas (libero) oraz Troska, Stefanowicz, Kowalski.
Będący ostatnio „na fali” akademicy byli zdecydowanym starciem derbowego pojedynku. Wygrana nie przyszła jednak łatwo. Pierwszy set był wyrównany tylko do stanu 8:8. Później podopieczni trenera Tomasza Palucha odskoczyli rywalom i w końcówce kontrolowali boiskowe wydarzenia. Druga partia to dobry początek przyjezdnych, którzy szybko zbudowali dość bezpieczną przewagę.
AZS próbował gonić zespół Łukasza Chajca i doszedł już nawet do stanu 16:18 i później 20:22, ale mimo tego goście zdołali doprowadzić do remisu. Trzecia część była bardzo wyrównana i dopiero punkty zdobyte seriami od stanu 17:14 dały prowadzenie miejscowym w całym spotkaniu 2:1. Czwarty, jak się okazało ostatni set w tym meczu dostarczył sporo emocji, szczególnie w końcówce. Rozstrzygnięcie toczyło się na przewagi i ciężko było wskazać triumfatora. Sulęcinianie robili co mogli, aby doprowadzić do tie-breaku, ale nie dali radę. Wojnę nerwów wygrali akademicy, którzy zainkasowali w sumie komplet punktów.
- Zagraliśmy bardzo dobrze w przyjęciu. W ataku także poszło nam całkiem nieźle. W tym drugim elemencie brylował Jędrzej Jasnos. Widać już pewne zmęczenie sezonem i pewne znużenie u zawodników. To sprawiło, że popełniliśmy sporo błędów własnych - komentował drugi trener akademików, Zbigniew Zarzeczny.
O tym, czego zabrakło Olimpii mówił jej opiekun. - Znów końcówka i trzy, cztery proste błędy. Kilka pod rząd popsutych zagrywek, piłka przechodząca nie skończona, złe dogranie. Takie rzeczy decydują o porażce - wyliczał Chajec.
Po tym triumfie zielonogórzanie są już bardzo blisko czołowej czwórki, o którą zamierzali powalczyć. Do ekipy z Międzyrzecza tracą już tylko jeden punkt.