Podróż do wnętrza wielkiej śmieciowej góry. Co można w niej znaleźć?
Kiedyś wszystkie drogi, którymi jeździły śmieciarki, prowadziły ku gminnym składowiskom odpadów. Dziś, dzięki selekcji odpadów, krajobraz i skład wysypisk się zmienia.
Góra ma 66 tysięcy metrów kwadratowych i zaczęła rosnąć w 2010 roku. Wydobywa się z niej siarkowodór, metan, raz na jakiś czas buchnie dymem. Ostatni raz zdarzyło jej się to 11 listopada. Przed godziną 20 na ulicę Kociewską w Toruniu popędziło 10 wozów strażackich. Walkę z ogniem, jaki tlił się na powierzchni 1500 metrów kwadratowych, strażacy skończyli przed drugą w nocy. Pomagali im w tym pracownicy Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania, którzy za pomocą ciężkiego sprzętu rozgarniali palące się odpady.
Przyczyny pożaru ustalą biegli, jednak na ogół alarm na wysypisku śmieci jest spowodowany samozapłonem. Zarzewiem może się okazać na przykład zabawka, którą ktoś wyrzucił, nie usuwając z niej baterii.
Góra na składowisku odpadów za kilka tygodni skończy 10 lat. Rośnie w cieniu podobnej, wysypiska eksploatowanego od lat 60. do 2009 roku, które przez niemal dekadę stało się zieloną górą.
Oba wzniesienia coraz bardziej się od siebie różnią. Nie tylko dlatego, że nowe składowisko powstało na bardzo solidnym podłożu, z systemem, który zbiera wody opadowe oraz wszystkie wydobywające się ze składowiska ciecze i po wstępnym oczyszczeniu na miejscu, odprowadza je do miejskiej oczyszczalni. Obie góry przede wszystkim różnią się składem. Starsza dla zwożonych z miasta odpadów była przed laty celem ostatecznym, nową śmieciarki coraz częściej omijają. Recykling śmieci robi swoje.
Co w tej chwili słychać we wnętrzu śmietnikowej góry, oczywiście poza łomotem kół i gąsienic pracujących na jej powierzchni pojazdów?
- Zależy, gdzie ucho przyłożyć - śmieje się Piotr Rozwadowski, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania w Toruniu. - Składowisko pracuje, zachodzą w nim procesy fermentacyjne i powstaje metan. My go dzięki systemowi studni oraz pomp ujmujemy i poprzez odsysanie kierujemy do agregatów, a te produkują nam prąd. W tej chwili Zakład Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych w ogóle nie korzysta z energii zewnętrznej, zaopatrujemy się sami.
Dzięki temu również gaz nie dostaje się do atmosfery. A jest go sporo, ZUOK przetwarza w ten sposób średnio sto tysięcy metrów sześciennych metanu miesięcznie. Kurek z gazem powoli się zakręca. Na gminne składowiska nie mogą już trafiać odpady organiczne, a to one są źródłem metanu. Cóż, odpady bio są kompostowane i opuszczają zakład pod postacią środka poprawiającego właściwości gleby. A prąd? Stare wysypisko góruje ponad okolicą. Jego szczyt jest odsłonięty, idealnie nadaje się na farmę fotowoltaiczną.
- Myślimy o tym - przyznaje prezes Rozwadowski.
Nowe źródło energii będzie pewniejsze od gazu, bo chociaż pożary na wysypisku zdarzają się rzadko, to jednak w każdej takiej sytuacji trzeba instalację wyłączać. Nawet, jeśli ogień tlił się na powierzchni 1500 z 66 tysięcy metrów kwadratowych, a warstwy odpadów są średnio co dwa metry oddzielane ziemią, która nie pozwala, aby ogień przedostał się do wnętrza składowiska.
W Toruniu Zakład Utylizacji Odpadów Komunalnych produkuje energię elektryczną na potrzeby własne. W Bydgoszczy, gdzie od 2016 roku działa Zakład Termicznego Przekształcania Odpadów Komunalnych, zamiana odpadów na energię prowadzona jest na skalę przemysłową.
- Wydajność Zakładu Termicznego Przekształcania Odpadów Komunalnych to 180000 ton rocznie - mówi Piotr Kurek, kierownik Biura Promocji i Komunikacji Społecznej spółki Pro Natura, która sprawuje pieczę nad spalarnią. - Zastosowana technologia pozwala na produkcję energii cieplnej i elektrycznej oraz waloryzację żużli.
Odpady, które trafiają do spalarni, są tam witane bardzo gorąco. Temperatura w komorze spalania przekracza tysiąc stopni Celsjusza. Co tam konkretnie trafia?
- W Zakładzie Termicznego Przekształcania Odpadów Komunalnych termicznie przekształcane są zmieszane odpady komunalne, odpady powstałe po doczyszczeniu selektywnej zbiórki, palne odpady wielkogabarytowe oraz odpady z sortowania zmieszanych odpadów komunalnych - wylicza Piotr Kurek z Pro Natury. - Instalacja powstała w ramach porozumienia 15 gmin, miasta Bydgoszcz i miasta Toruń, po to by objąć swoim zasięgiem działania ponad 700 tys. mieszkańców tego obszaru.
Strzał w dziesiątkę
Obszar może z tego powodu odetchnąć i liczyć oszczędności, ponieważ w gospodarce odpadami najbardziej kosztowne jest ich przetrzymywanie. W Polsce dodatkowo obowiązuje zakaz przechowywania odpadów o kaloryczności powyżej sześciu megadżuli, czyli mebli czy łatwopalnych folii.
- Jesteśmy z tego powodu bardzo zadowoleni - potwierdza Piotr Rozwadowski z toruńskiego MPO. - Jeśli chodzi o gospodarkę odpadami, spalarnia okazała się naprawdę doskonałym rozwiązaniem. Jest najtańszym sposobem zagospodarowania tej frakcji.
Inne samorządy próbują sobie radzić m.in. spalając odpady w cementowniach. Pozostali muszą ponosić koszty transportu znacznych ładunków na znaczne odległości. I z roku na rok ich sytuacja pod tym względem się pogarsza. Społeczeństwo się bogaci, a doskonałą miarą tego są na przykład liczby dotyczące utylizowanych mebli. W Toruniu przed 2013 rokiem MPO odbierało około 300 ton mebli rocznie. W tym roku czyściciele miasta spodziewają się, że liczba ta dobije do czterech tysięcy ton! Skalę tego wzrostu widać zresztą nie tylko w Zakładzie Utylizacji Odpadów Komunalnych. Przy wielu wiatach śmietnikowych rosną barykady z wyrzuconych mebli, niekiedy przekraczające rozmiarami same wiaty. Dotychczasowy system wywozu odpadów wielkogabarytowych już dawno przestał być wystarczający. W przyszłym tygodniu, na listopadowej sesji Rady Miasta Torunia, ma się to zresztą zmienić.
Zmian w śmietnikach szykuje się zresztą sporo. Ta najważniejsza dotyczy zasad segregowania. Odpady będzie trzeba dzielić na pięć części. Oznacza to m.in. zmianę kolorów i wzrost liczby pojemników. Odpady papierowe będziemy wrzucali do kontenerów niebieskich, szkło do zielonych, metale i plastik do żółtych, a odpady ulegające biodegradacji do brązowych. Do tych wytycznych muszą się dostosować wszystkie gminy w kraju, w tym również takie, gdzie papier, tworzywa sztuczne i metale często lądują w jednym pojemniku jako odpady suche.
Segregacja pilotażowa
Urząd Miasta Bydgoszczy pilotażowo wprowadził nowy system selektywnej zbiórki odpadów komunalnych dla osiedli: Szwederowo, Górzyskowo, Wzgórze Wolności, Glinki-Rupienica oraz Wyżyny. Zgodnie z nowymi zasadami, od 1 listopada mieszkańcy segregują odpady na pięć różnych frakcji.
Kolory segregacji to: żółty, zielony, niebieski, szary i brązowy. Jak informuje Pro Natura, nie zmieni się segregacja plastików i metali, które trafią do pojemnika żółtego, szkło do pojemnika zielonego, a odpady zmieszane do pojemnika szarego. Nowością będzie pojemnik niebieski, do którego trafi papier i makulatura. Do pojemnika brązowego mają trafiać odpady biodegradowalne -kuchenne pochodzenia roślinnego. Warto pamiętać, by nie wyrzucać bioodpadów razem z workami. W brązowym pojemniku mieszkańcy - od przyszłego roku wszyscy - będą gromadzić resztki jedzenia, jak: skórki owoców i warzyw, ogryzki, fusy z kawy i herbaty oraz trawę i liście. Nie należy tam wrzucać mięsa ani kości. Niebieski pojemnik będzie przeznaczony na papier biurowy, tekturę, zeszyty, gazety i papier do pakowania. Do pojemnika szarego na odpady zmieszane trafią chusteczki jednorazowe, ręczniki papierowe, pieluchy, zatłuszczony papier, rozbite szklanki i talerze, porcelanowe kubki, a także resztki mięsa i kości oraz skorupki jaj. Reszta pozostaje bez zmian, czyli do żółtego pojemnika powinny trafiać opakowania wykonane z tworzyw sztucznych i metalu - zarówno opakowania po artykułach spożywczych, jak również po szamponach, płynach do kąpieli, płynach do prania, a także tubki po paście do zębów. Do zielonego pojemnika będziemy wrzucali opakowania ze szkła, czyli szklane butelki i słoiki. Nie należy tu wrzucać szkła stołowego, luster, szkła zbrojonego lub hartowanego.
W Toruniu ten system działa już w całym mieście. Dobrze sprawdza się na osiedlach domków jednorodzinnych, jednak tam, gdzie mnogość mieszkańców zapewnia im anonimowość, jest dużo gorzej. Mimo wszystko i w takich miejscach można lokatorów zdyscyplinować. W Gdańsku np. w blokach zaczęły się pojawiać ogłoszenia firmy odpowiedzialnej za wywóz odpadów, że w związku ze stwierdzonym brakiem segregacji, wszyscy mieszkańcy będą musieli płacić więcej.
Pomimo tego, że odpadów produkujemy coraz więcej, dzięki segregacji i recyklingowi, na tradycyjnych wysypiskach ląduje coraz mniej śmieci. Z drugiej strony, niestety, na rynku pojawia się coraz więcej przedmiotów mieszanych, wielomateriałowych. Ich recykling jest trudny i kosztowny.
Weź nożyk i utnij
- Butelka PET jest świetnym surowcem do przetwarzania. Łatwo zbywalnym i szeroko wykorzystywanym. Część producentów te butelki obtacza jednak etykietami termokurczliwymi, co praktycznie uniemożliwia później recykling - mówi Aleksandra Organiak, kierownik Zakładu Utylizacji Odpadów Komunalnych w Toruniu. - Musielibyśmy siedzieć z nożykiem i z każdej butelki taką etykietę zdejmować.
To mrówcza praca i problem, którego można by było łatwo uniknąć, gdyby projektanci wzięli sobie do serc kilka podstawowych zasad recyklingu oraz prognoz na temat przyszłości zasypywanego odpadami świata. Na nich i producentach można to wymusić. Ludzi, którzy chodzą po zakupy ze swoimi torbami i pojemnikami, oraz patrzą nie tylko na cenę, ale również rodzaj opakowania, na szczęście przybywa.
Wysypiska śmieci do najprzyjemniejszych miejsc nie należą, cieszą się jednak dużym zainteresowaniem - między innymi ptaków oraz ich badaczy. Nad toruńskim składowiskiem krążą rybitwy, mewy, w tym mewy śródziemnomorskie, które są ciekawostką dla ornitologów. Latem przy ulicy Kociewskiej mieszka też kilkanaście bocianów.
- Czasami rankiem, gdy się wjeżdża do zakładu, na każdej latarni siedzi bocian - mówi Aleksandra Organiak. - To bardzo ładnie wygląda.