Podpisywał się: „Wszyscy święci”. Święty nie był, wręcz przeciwnie
Tylko kilka osób zwróciło uwagę na przesyłkę, która w sierpniu 2016 r. dotarła do siedziby spółki. Ktoś w do szarej koperty wsadził dwie buteleczki soków i nie napisał słowa, o co mu chodzi. Firma była potentatem na rynku i towar wysyłała w cały świat. Przesyłka była z Wielkiej Brytanii, gdzie też eksportowano produkty, więc sprawę uznano za poważną.
Buteleczki były oryginalnie zakręcone, z numerem partii, a w środku znajdowała się podejrzana zielona ciecz.
Potraktowano to jako reklamację i przekazano do zakładu produkcyjnego firmy na Śląsku. Kolejna przesyłka dotarła dwa miesiące później. Tym razem buteleczki o pojemności 300 ml zawierały ciecz koloru fioletowego. Ktoś wysłał ją z Londynu i znów potraktowano to jako reklamację.
Anonimy z pogróżkami
O co właściwie chodzi, stało się jasne miesiąc później, gdy na adres firmy trafił anonim z żądaniami finansowymi.
Szantażysta sugerował, że do połowy listopada należy spełnić jego warunki, bo w przeciwnym przypadku będzie produkował i rozprowadzał zatrute produkty tej spółki. Odwołał się do „wcześniej przesłanych próbek”.
Zapowiedział, że w ramach świątecznej promocji takie „napoje” trafią do sklepów, szkół, przedszkoli domów dziecka i nie będzie to już płyn do płukania ust. Podpisał się All Saints.
Czytaj więcej:
- Ustalenia śledczych - na kopertach nie było odcisków palców i zapachu
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień