Podpisy zbierają partyjne struktury, sympatycy, a także sami kandydaci, często krążąc od domu do domu
Wszystko jest polityką. Tegoroczna kampania wyborcza będzie krótka, a więc tym bardziej intensywna. Ogłoszony przez Prezydenta RP termin wyborów na 13 października, zmusza partie i ugrupowania do ciężkiej pracy zbierania podpisów na listach poparcia dla swoich kandydatów do Sejmu i Senatu.
Praca ta już trwa od przeszło tygodnia i w najbliższy weekend z pewnością nabierze największego rozmachu. Stoliki, rozstawione w ruchliwych punktach miasta, przy których działacze poszczególnych komitetów wyborczych zbierają podpisy, są tylko najbardziej spektakularnym elementem tego etapu kampanii.
W rzeczywistości podpisy zbierają partyjne struktury, sympatycy, a także sami kandydaci, często krążąc od domu do domu, od drzwi do drzwi. Podpisać się można nawet na paru listach, warto jednak pamiętać, że podpisując tylko jedną, wspiera się swoich kandydatów, a nie ewentualną konkurencję.
Współczucie, wyrażane w ten sposób, że podpiszę listę, pod którą podpisy zbierają sympatyczni, młodzi ludzie, którzy przecież i tak nie zbiorą wystarczającej ilości, więc co mi szkodzi - może okazać się zawodne. Większość małych komitetów podpisów nie zbierze, ale niektóre, między innymi dzięki podobnym gestom litości, mogą prześlizgnąć się przez procedury wyborcze i później odbierać głosy naszym faworytom.
Do wtorku, 3 września do północy trwać będzie zgłaszanie list kandydatów na posłów i senatorów. Dopiero wtedy będziemy mieć pewność, kto w tych wyborach dostanie szansę zabiegania o nasze głosy. Ale szansę na liczący się wynik wyborczy uzyskają tylko te komitety, które w całym kraju, czyli we wszystkich okręgach, wystawią pełne listy, czyli podwójną liczbę kandydatów w stosunku do ilości mandatów, przypadających na dany okręg.
Wprawdzie na małe i mało znane komitety nie warto głosować, ale trzeba też pamiętać, że głosy oddane na listy, które progu wyborczego nie przekroczą, dostaną się tej partii, która wygra wybory, czyli zdobędzie najwięcej głosów. W Polsce przy obliczaniu wyniku wyborów od dawna, bo jeszcze od II Rzeczypospolitej, stosowana jest metoda belgijskiego matematyka Victora D’Hondta, faworyzująca duże komitety wyborcze.
Państwowa Komisja Wyborcza do 13 września dokona losowania numerów list wyborczych, które zarejestrowały swoich kandydatów w całym kraju. Do 18 września Okręgowe Komisje Wyborcze wylosują numery list, zgłoszonych tylko w poszczególnych okręgach. Wtedy będziemy już wiedzieć, jaki numer ma lista, z której wybierzemy naszego kandydata. A od soboty, 28 września będziemy mogli śledzić nieodpłatne reklamy komitetów wyborczych w telewizji i w radio.
Kampania zakończy się w piątek, 11 września o północy. A w niedzielę, 13 października nasz głos przyczyni się do rozstrzygnięcia wyniku wyborów.