Podpalaczom traw kary nie są straszne. Do pożarów traw, łąk i lasów podkarpaccy strażacy wyjeżdżali już 702 razy!
Nie tylko brakiem wyobraźni, ale wręcz głupotą strażacy nazywają podpalanie traw. Niestety, jest to plaga. - Ludzie nie zdają sobie sprawy, że ogień niesiony jest dosłownie z prędkością wiatru i od tragedii zaledwie krok - mówi mł. bryg. Marcin Betleja, rzecznik KW PSP w Rzeszowie.
Przerażające są liczby podawane przez strażaków. Podsumowali, że od stycznia do wczoraj na akcje gaszenia pożarów traw, łąk, pól, nieużytków, ale też lasów wyjeżdżali aż 702 razy. Ogień trawił 298 hektarów. Najwięcej interwencji mieli w powiatach: jasielskim (137), krośnieńskim (93) i tranobrzeskim (75).
We wtorek w Porębach Furmańskich w powiecie tarnobrzeskim doszło do największego w tym roku pożaru na Podkarpaciu. Ogień strawił niemal 55 ha nieużytków rolnych i 5 ha lasu.
- W gaszeniu pomagały nam dwa samoloty gaśnicze Dromader, które 19 razy zrzucały wodę. W akcji uczestniczyło 15 zastępów straży pożarnych, w sumie 54 strażaków. Straty są ogromne. Las przecież rośnie kilkadziesiąt, czasami kilkaset lat, a tutaj w mgnieniu oka został zdewastowany. Miejmy nadzieję, że żaden inny pożar już tego niechlubnego rekordu nie pobije
- opowiada mł. bryg. Marcin Betleja.
W męczarniach ginęły małe zwierzęta, które nie zdołały uciec. Na szczęście tym razem obyło się bez ofiar w ludziach.
W dalszej części artykułu przeczytasz:
- o złych skutkach wypalania traw
- karach jakie za to grożą
- i niebezpiecznych wypadkach, do których prowadzą
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień