Pod koniec stycznia 2011 roku w Pałacyku Gościnnym w Białymstoku zebrał się „okrągły stół” parlamentarzystów i samorządowców. Wszyscy podkreślali, że nie było przy stole opozycji, koalicji. Nieważne były różnice polityczne, bo w sprawie budowy dróg w Podlaskiem wszyscy mówią jednym głosem.
Efektem „okrągłostołowych obrad” było wspólne stanowisko w sprawie szybszej budowy S8 do Warszawy, które następnego dnia zostało przekazane premierowi Donaldowi Tuskowi. To było tuż po tym, jak ówczesny rząd zdecydował, że oszczędności z przetargów kolejowych zostaną przekazane na budowę drogi Lublin-Warszawa.
Napisałem wówczas, że podlaski apel przypominał prężenie muskułów na papierze. Bo gdzie wcześniej było nasze regionalne lobby, by nie dopuścić do niekorzystnych dla regionu przesunięć? Po sześciu latach sytuacja się powtarza, ale z innej strony politycznej barykady.
Na sobotnim zjeździe podlascy działacze PiS przyjęli uchwałę, w której apelują do premier Beaty Szydło, by jeszcze raz rząd pochylił się nad rozporządzeniem z maja 2016 roku. Wtedy ministrowie uznali, że mapa sieci autostrad i dróg krajowych zostanie w Podlaskiem uzupełniona o odcinek Ełk-Knyszyn na drodze S16. Podlascy politycy PiS uważają, że oznacza to negatywne konsekwencje dla dalszego rozwoju województwa podlaskiego w związku z brakiem dobrego połączenia Białegostoku z Suwałkami.
I tu mają całkowitą rację. Choćby dlatego, że Via Carpatia połączy się z Via Baltiką w okolicach Ełku. Zresztą nie od dziś wiadomo, że to miasto ma najlepsze perspektywy drogowe w północno-wschodniej Polsce. Tylko co robiło do tej pory podlaskie lobby parlamentarno-rządowe PiS, by nie dać się ograć kolegom z Warmii i Mazur? W końcu Podlaskie ma w gabinecie Beaty Szydło nie byle jakie tuzy.
Rządy się zmieniają, dróg u nas na lekarstwo, ale pokaz siły podlaskich polityków trwa w najlepsze. Szkoda, że tylko na papierze.