Podlascy Czeczeni na ławie oskarżonych. Plecaki, noktowizory, euro. Tak mieli pomagać ISIS
W białostockim sądzie okręgowym na ławie oskarżonych zasiadło czterech Czeczenów. Według śledczych i ABW mieli wspierać terrorystów islamskich. Mimo poważnych zarzutów tryskali dobrymi humorami.
To obywatele Rosji narodowości czeczeńskiej. W Polsce mieszkali w latach 2009-2015. Później wyjechali pracować do Niemiec, ale często wracali do rodzin w Łomży i Białymstoku. Trzech z nich zostało zatrzymanych w Polsce, czwarty u naszych zachodnich sąsiadów. Śledztwo prokuratury trwało wiele miesięcy i prowadzone było wspólnie z funkcjonariuszami Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Zdaniem śledczych, grupa działała w Turcji, Warszawie, Białymstoku, Łomży. Czeczeni mieli brać udział w zorganizowanej grupie przestępczej mającej na celu popełnianie przestępstw o charakterze terrorystycznym. Prokuratura ma też dowody, że oskarżeni gromadzili sprzęt paramilitarny, dla bojownika ISIS organizowali pomoc medyczną w białostockim szpitalu, a nawet rekrutowali ochotników na dżihad. Ich proces rozpoczął się w czwartek przed białostockim sądem okręgowym.
Na salę sądową Czeczeni zostali doprowadzeni w kajdankach (we wrześniu sąd przedłużył im areszt o kolejne trzy miesiące). Cały czas się uśmiechali i pozowali do zdjęć robionych zwłaszcza przez rodziny. Ich krewni nagrywali wszystko swoimi smartfonami. Już na wstępie zarówno obrona, jak i prokurator wnieśli o utajnienie procesu. Sędzia Sławomir Cilulko nie zgodził się. Zakazał jednak publikacji wizerunku.
Pieniądze na terrorystów
Oskarżeni mieli działać od 2014 roku na terenie Łomży i Białegostoku. Według prokuratury organizowali zbiórki pieniędzy wśród tutejszej społeczności muzułmańskiej. Zdaniem śledczych fundusze zasilały konta bojowników Państwa Islamskiego. Zebraną kwotę oskarżeni mieli przekazywać łącznikom w Warszawie.
Jedna z takich transakcji odbyła się prawdopodobnie w październiku 2015 roku w jednej z warszawskich galerii handlowych. Na miejscu 3 tys. euro miało trafić w ręce niejakiego „Abdulla”. Oskarżeni podczas przesłuchań nie chcieli o nim rozmawiać. Utrzymywali, że nie znają tego człowieka. Na temat tego tajemniczego łączniku terrorystów jeden z oskarżonych przyznał, że był raz w mieszkaniu „Abdulla” w Łomży. Raz też odwiedził go w białostockim szpitalu. Oskarżony Czeczen utrzymywał jednak, że nie wiedział, czym ten się zajmuje, ani jak się nazywa. W sumie na wsparcie terrorystów w Syrii i Iraku łomżyńscy Czeczeni zebrali prawdopodobnie blisko 9 tys. euro.
Taktyczne plecaki i noktowizory
Zbieranie pieniędzy na finansowanie organizacji terrorystycznej to nie jedyne zarzuty pod adresem czwórki Czeczenów. Mieli oni kupić w internecie zestaw plecaków taktycznych z kamuflażem oraz inne wyposażenie militarne: celowniki optyczne czy nawet noktowizory.
- Nie wiadomo pod jaki adres trafiły te rzeczy - mówił w przerwie podczas rozprawy Piotr Iwaniuk, obrońca jednego z oskarżonych. - Nie jest przestępstwem kupno plecaków i wysyłanie ich dalej. Nie wiemy, czy dostały się do Syrii czy Turcji. Mój klient nie miał z tym żadnego związku.
Zarzutów jest jednak więcej. To właśnie w białostockim szpitalu klinicznym członkowie grupy mieli zorganizować operację chirurgiczną bojownika Państwa Islamskiego postrzelonego w klatkę piersiową (lekarze mieli usunąć pocisk). Potem prawdopodobnie zorganizowali terroryście dalszy pobyt w Polsce, a później ułatwili mu wyjazd.
- Pomagałem braciom, którzy tego potrzebują, ale nie bojownikom ISIS. Udzielanie pomocy jest muzułmańskim obowiązkiem. Natomiast z Państwem Islamskim nie mam nic wspólnego - oświadczył jeden z oskarżonych. - Mogę też wytłumaczyć komu i kiedy pomagałem - utrzymywał jeszcze w maju. Podczas kolejnych przesłuchań powoływał się już jednak na prawo do nieodpowiadania na pytania.
Państwo Islamskie jest modne
Na utrzymywaniu swojej niewinności i unikaniu odpowiedzi na pytania śledczych zbudowana jest linia obrony oskarżonych. Podczas przesłuchań w prokuraturze nie komentowali oni np. dowodów w postaci zapisów rozmów telefonicznych. Podsłuchy założono im już w 2014 roku.
- Kogo słychać na nagraniu? Kto zbierał pieniądze? Jaką kwotę? W jakim celu? - te pytania śledczy zadawali każdemu z oskarżonych. Ci jednak nie odpowiadali.
Tylko raz głos zabrał jeden z oskarżonych o pseudonimie ,„Halid”. - Przedstawiciel ISIS odezwał się do mnie przez aplikację WhatsApp. Nie wiem, skąd miał mój numer. W wiadomości proponował mi przyjazd do Syrii. Odpisałem mu, żeby więcej do mnie nie pisał - wyjaśniał śledczym. Mówił też, że do tzw. Państwa Islamskiego wstępują tylko młodzi ekstremiści. Bo jest to modne.
- Czeczeni prowadzą swój własny dżihad, przeciwko Rosji - wyjaśniał prokuratorowi inny z oskarżonych. - Nie znam nikogo, kto by wspierał ISIS. Oni nie są normalni. Zabijają kobiety i dzieci nie wiadomo dlaczego.
Zbiórkę pieniędzy oskarżeni tłumaczyli chęcią pomocy dla czeczeńskich sierot oraz uchodźcom z ich kraju. - ISIS nie potrzebuje pieniędzy. Oni są bogaci. Wiem to z internetu - wyjaśniał „Halid”.
Oskarżonych broniły wczoraj przed salą sądową rodziny. - Plecak wojskowy mogę kupić ja, może kupić pan. To o niczym nie świadczy - wypowiadał się przed kamerami krewny dwóch Czeczenów.
Oskarżonym grozi do 12 lat więzienia.