Podkarpaccy kasiarze II RP chwytali się różnych sztuczek
Sławny przedwojenny kasiarz Tadeusz Kwinto był mistrzem w „obrabianiu” bankowych kas. Ale podobne włamania zdarzały się i na Podkarpaciu.
I podobnie jak ludzie Kwinty i Duńczyka (którzy np. przez komin dostali się do banku Kramera), także podkarpaccy kasiarze chwytali się różnych sztuczek, aby przedostać się do bankowych kas.
Wśród drobnych przestępców dominowali tzw. „doliniarze”
Ci drobni, ale bardzo zręczni złodzieje nazywani tak byli od słowa „dolina” - tak przed wojną mówiono o kieszeni. Wielu z nich „operowało” w przedwojennym Lwowie i Przemyślu. Łupem drobnych złodziejaszków padało dosłownie wszystko. Wyżej w hierarchii złodziei stali tzw. szopenfeldziarze... o czym humorystycznie wspominał wspomniany Duńczyk z komedii „Vabank” naśmiewając się z „Nuty” i „Moksa”.
Taką znaną szopenfeldziarką w 1895 roku w Przemyślu była np. niejaka Anna Podkulska z Prałkowic, którą zgarnięto na gorącym uczynku podczas kradzieży w sklepach Spanndorfa. Z kolei znana ze swojej urody Maria Konieczna rozkochiwała w sobie mężczyzn których następnie...okradała. Pewnemu mieszkańcowi Dębicy ukradła srebrny zegarek oraz... buty ulatniając się nad ranem. Kiedy kochanek obudził się o poranku, został dosłownie ...goły i bosy. W 1920 Konieczną złapała rzeszowska policja. Prawdziwym rekordzistą wśród międzywojennych rzeszowskich szopenfeldziarzy był Jan Sitko z Matysówki. „Specjalność” - obrabianie strychów. Plon jego trzydziestu kradzieży rzeszowska policja musiała taszczyć wozami, na których upychano kradzioną bieliznę. Sitko gwizdnął również futro naczelnikowi stacji kolejowej na Staroniwie oraz znanemu rzeszowskiemu inżynierowi Ilgnerowi. Wpadł w styczniu 1930 roku.
Najbardziej elitarną grupę wśród przedwojennych przestępców reprezentowali kasiarze
W 1920 roku spektakularna akcja rzeszowskiej policji pozwoliła na zatrzymanie na dworcu w Rzeszowie znanego kasiarza Piotra Szaszkiewicza przy którym znaleziono...szesnaście wytrychów, lupę do badania zamków i latarkę. Złapano także słynnego czeskiego złodzieja. Józef Tumpach urodził się w 1864 roku w Czechach i okradał skarbonki w kościołach rzeszowskich. Kościelny z fary postanowił zamknąć się na noc w kościele. I zobaczył, jak Tumpach za pomocą pręcików z lepem wyciągał papierowe pieniądze ze skarbony. Kilkanaście banknotów 20-koronówek potrafił wyjąć w czasie jednego „występu”. Czecha aresztowano i skazano na siedem miesięcy ciężkiego więzienia.
Va banque w Przemyślu
8 stycznia 1933 roku, krótko przed północą do lokalu Banku Kredytowego „Wira” w Przemyślu włamało się trzech zamaskowanych mężczyzn. Ponieważ bramy kamienicy przy Wybrzeże Piłsudskiego zamykano o godz. 22 sprawcy odpowiednio wcześniej schowali się na klatce schodowej. Stąd już po zamknięciu bramy dostali się do pomieszczenia kas towarzystwa. Pancerne drzwi do kasy rozpruli tzw. „rakiem” narzędziem do rozpruwania kas pancernych. Tu znajdowało się dziewięć tysięcy złotych polskich.Znajdująca się w lokalu woźna Anna Ruczkowa, którą nazywano „herod babą” pochłonięta akurat wieczorną lekturą usłyszała dziwne dźwięki... Z pomocą syna spłoszyła bandytów - dwaj uciekli przez okno, jednego powaliła na ziemię i odstawiła na posterunek policji. Był to niejaki Julian Dziedzic, który już wcześniej okradł kilka kas pancernych przemyskich firm. Został złapany ale w drodze do przemyskiego więzienia zwiał i ukrywał się kilka tygodni. Hersztem bandy była... piękna kobieta Eugenia Siekańcówna, kochanka jednego z braci Dziedziców.
Dorożka z kasą z banku
Podkarpaccy grasanci wykazywali nierzadko sporą inwencję i spryt. W nocy z 27 na 28 lutego 1926 r. doszło do brutalnego napadu na rodzinę nauczyciela z Sieniawy, niejakiego Piotra Juźwaka. Trzej zamaskowani bandyci wtargnęli do mieszkania. Pistoletami sterroryzowali Juźwaka, jego żonę oraz córkę - Michalinę. Świecąc latarkami po oczach gospodarzom zażądali wydania pieniędzy. A tych akurat znajdowało się sporo w domu, gdyż w dzień przed napadem Juźwak pobrał z kasy Banku Polskiego w Jarosławiu znaczną ilość pieniędzy, na płace dla nauczycieli szkoły. Skradziona gotówka opiewała na sumę pięciu tysięcy złotych polskich. Była w bilonie, co znacznie utrudniało kradzież. Bandyci musieli więc zapakować ją do plecaka oraz walizki. Na odchodnym zrabowali jeszcze złoty zegarek na łańcuszku. Uciekając przez otwarte okno przykazali Juźwakom, aby ci nie powiadamiali policji, gdyż na podwórzu ich domu stoją kompani z pistoletami gotowymi do strzału.
Po przybyciu do Jarosławia bandyci wynajęli dorożkę, którą udali się do Przemyśla. W pogodny dzień dorożkę zauważyła jedna z mieszkanek ul. 3 Maja w Przemyślu. Zasłonięta buda przy pięknej pogodzie wzbudziła jej podejrzenie... Zawiadomiła posterunkowego. Ten poszedł za dorożką. Dotarł do mieszkania niejakiego Adama Tomaszewskiego. Pod drzwiami przemyski policjant usłyszał ciche głosy i brzęk pieniędzy. Wezwał posiłki policji na koniach. Funkcjonariusze z szablami i rewolwerami przypuścili szturm na mieszkanie wyważając zamknięte na kłódkę drzwi. Zatrzymano trzech mężczyzn: Tomaszewskiego, Franciszka Janowskiego oraz Szulima Banka, który...schował się pod łóżkiem. Znaleziono i zrabowaną gotówkę, z której bandyci zdołali wydać 350 złotych.
12 i 13 marca przed przemyskim sądem odbyła się rozprawa karna. Przesłuchano świadków. Sędzia przemyski Paar wydał surowy wyrok: kara śmierci przez rozstrzelanie... Pod bandytami ugięły się nogi; wpadli w rozpacz. Zatelefonowano jednak do Kancelarii Prezydenta z prośbą o ułaskawienie. Po godzinie nadeszła odpowiedź. Karę śmierci zamieniono na więzienie.