Po(d)gląd na świat. Harry Potter i inni
Nigdy nie byłem specjalnym fanem Harry’ego Pottera (oczywiście możliwe, że wynikało to z wieku). Owszem, przeczytałem dwa tomy, obejrzałem parę filmów (nie mam nawet pewności, czy wszystkie - tak są do siebie podobne) - w końcu nie wypada nie rozumieć takich pojęć jak „Hogwart” czy „Voldemort”.
Potteromanię obserwowałem więc z dystansu, uważając ją za zjawisko kulturowo przemijające, czego dowodziła chociażby wielka liczba książek odsprzedawanych na Allegro (przez dorastających zapewne właścicieli) dosłownie za parę złotych. Okazuje się jednak, że może nie tyle sam Harry Potter, ile jego świat ma się całkiem dobrze.
Gdy szukałem czegoś w programie telewizyjnym na piątkowy wieczór, zauważyłem w repertuarze TVN film „Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć” (rok 2016), którego akcja toczy się w świecie Harry’ego Pottera, choć już bez samego głównego bohatera (takie swoiste kontynuacje nazywa się spin offami). Okazało się, że emisja powiązana jest z wchodzącym właśnie na ekrany kin (jakoś tę informację przegapiłem) kolejnym filmem „Fantastyczne zwierzęta. Zbrodnie Grindlewalda” (później doszukałem się informacji, że planowane są kolejne części).
Bohaterem „Fantastycznych zwierząt” jest niejaki Newt Skamander, autor jednego z podręczników używanych przez Pottera w Hogwarcie (akcja toczy się więc kilkadziesiąt lat przed narodzinami Harry’ego), stający na czele walki z demonicznym Gellertem Grindlewaldem. Jak widać, J.K. Rowling opiera się na podobnym schemacie. Ale, choć właśnie ze względu na schematyzm kanoniczne opowieści o Potterze już mnie trochę nudziły, tym razem zostałem pozytywnie zaskoczony.
„Fantastyczne zwierzęta”, rozgrywające się na styku światów równoległych, czyli świata czarodziejów i mugoli (tu nazywanych niemagami) wniosły spory powiew świeżości, choć można znaleźć w nich takoż schematy wywiedzione z cyklu o pogromcach duchów („Ghost Busters”). Nie wiem oczywiście, jak będzie dalej, ale rokowania są zachęcające.
A najbardziej ciekawi mnie, jak po chwilowym wyciszeniu rozwinie się historia świata czarodziejów. Czy dorówna choćby „Gwiezdnym wojnom”, liczącym już w wersji literackiej grubo ponad 100 pozycji? Ale „Gwiezdne wojny” pisuje kilkunastu autorów, J. K. Rowling (na razie?) jest osamotniona…