Po(d)gląd na świat. Felieton Włodzimierza Jurasza: Zostawcie Peru w spokoju
Jakieś dwa lata temu postanowiłem się poświęcić i dla potrzeb niniejszej rubryki obejrzałem w TVN program „Azja Express”, uznany przez większość widzów za szczyt żenady.
To - w skrócie - rejestracja „zabawy” naszych celebrytów, histerycznie rozwrzeszczanych, przemierzających egzotyczne kraje niemal bez grosza w kieszeni, wykonujących absurdalne „zadania” i zachowujących się niczym dawni biali kolonizatorzy wykorzystujący do bezpłatnej pomocy (biednych najczęściej) kolorowych rodzimych mieszkańców, nic z tej pańskiej zabawy nierozumiejących. Oczywiście nie miałem zamiaru oglądać najnowszej wersji tego widowiska, zatytułowanej „Ameryka Express”, ale po aferze, jaka w ostatnich dniach wybuchła, postanowiłem 10. odcinek 1. serii znaleźć i obejrzeć w internecie.
Jednym ze wspomnianych „zadań” (wykonywanych w stolicy Peru, Limie) było tym razem pocałowanie w usta trzech przypadkowych osób płci przeciwnej. Zadanie w zasadzie wykonano, i to mimo rozpaczliwych niekiedy sprzeciwów Peruwianek. Program wywołał jednak powszechne oburzenie. Powstał list protestacyjny feministek do TVN oraz KRRiTV. „Niektóre polskie media mają duży problem ze standardami. Niestety, nie tylko publiczne. 10. odcinek programu Ameryka Express takie standardy narusza i cofa nas o lata w walce z przemocą wobec kobiet. Zamiast eliminować, utrwala stereotypy i przyzwolenie na krzywdzenie kobiet” - napisała z kolei na Twitterze Sylwia Spurek, zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich. W końcu prowadząca program Agnieszka Woźniak-Starak pokajała się i przyznała do winy.
Jak rzadko, całkowicie zgadzam się z reakcją feministek, choć nie nazwałbym tej „zabawy” molestowaniem, a po prostu niegodnym mężczyzn zwyczajnym chamstwem. Żal mi tylko, że podczas wykonywania owego „zadania” nie napatoczył się żaden Peruwiańczyk wierny zasadom kultury macho, który mógłby nauczyć „cywilizowanych” białych celebrytów dobrych manier.
A swoją drogą, coś w tych naszych stosunkach z Peru jest dziwnego. Najpierw kompromitujące wyznanie ubranego w fikuśną czapeczkę premiera Tuska o „podróży życia”, teraz to… Może powinniśmy trzymać się od Limy z daleka?
PS. Gdy wspomniany odcinek chciałem po paru godzinach obejrzeć jeszcze raz, nie mogłem go już w internecie odnaleźć. Moja nieudolność czy spóźniony wstyd producentów?