Po(d)gląd na świat. Felieton Włodzimierza Jurasza: Na samym dnie
W pacholęcych latach (czyli za „średniego Gomułki”) namiętnie czytywałem broszurki publikowane w serii „Miniatury morskie”. Była to seria naówczas bardzo popularna (dziś powiedzielibyśmy: kultowa), podobnie zresztą jak analogiczne książeczki z serii „żółtego tygrysa”.
Wychodziła nakładem Wydawnictwa Morskiego w latach 1958-1978 (później były próby kontynuacji), jeszcze w latach 90. mnóstwo zbieraczy namiętnie ją kolekcjonowało, a i dziś na Allegro broszurki z tej serii są wystawiane, niekiedy nawet po kilkadziesiąt złotych za sztukę.
Obok zeszycików poświęconych działaniom wojennym na morzu mnie najbardziej fascynowały pozycje opisujące badania dna morskiego, prowadzone za pomocą batyskafów, zwłaszcza osiągnięcia takich pionierów, jak Jacques-Yves Cousteau czy Jacques Piccard. Dlatego też z wielkim zainteresowaniem zacząłem śledzić emitowany na kanale National Geographic nowy cykl filmów dokumentalnych zatytułowany „Wyprawa na dno”. Jakby na to nie patrzeć, oceaniczne głębie to jedyna (może obok ostępów Puszczy Amazońskiej) niezbadana jeszcze część Ziemi, kryjąca tajemnice niedostępne oczom człowieka. I to nie tylko tajemnice natury, w postaci różnych mitycznych(?) Krakenów, ale i zagadki całkiem nowej historii. Chociażby Bitwy Jutlandzkiej, której poświęcono jeden z odcinków.
Stoczyły ją 31 maja i 1 czerwca 1916 roku na Morzu Północnym brytyjska Royal Navy z niemiecką Kaiserliche Marine. Była to największa bitwa morska Wielkiej Wojny (nazwanej później pierwszą światową), mająca rozstrzygnąć o panowaniu na oceanach. Jak mówił narrator tego odcinka, wzięło w niej udział 151 okrętów brytyjskich i 99 niemieckich, a pozostałe po niej wrakowisko liczy 13 tys. km kw. Mimo tak wielkiej przewagi Brytyjczyków, bitwa pozostała nierozstrzygnięta, choć obie strony ogłosiły swe zwycięstwo. Jednak nie na przytoczeniu tych faktów polega atrakcyjność filmu. W opisie przebiegu bitwy, nie do końca rozpoznanej, pomogła nowoczesna technika - to znaczy komputerowe usunięcie znad wrakowiska wody, co pozwoliło dokładnie określić położenie wraków oraz przyczyny zniszczenia okrętów, a więc i odtworzyć przebieg starcia.
Przyznam się, że nie do końca rozumiem ów mechanizm (wcześniej zapewne należało wykonać dokładne badania podwodne, zrobić zdjęcia, nakręcić filmy itp.), ale efekt jest poznawczo imponujący. Zresztą nie tylko w tym odcinku.