Po(d)gląd na świat. Felieton Włodzimierza Jurasza: Leniwe z buraczkami
Klasyczna telewizja musi się borykać z coraz silniej rozbudowywaną konkurencją. Przede wszystkim z udostępniającymi filmy platformami internetowymi, takimi jak Netflix - aby móc oglądać jego ofertę, wystarczy dostęp do internetu, telewizor nowej generacji (tzw. smart) oraz parę złotych, dzięki czemu nie musimy kląć na pojawiające się co i rusz reklamy.
A oferta jest coraz bogatsza, przede wszystkim dzięki własnym produkcjom Netflixa, zwłaszcza serialom, do których dołączył właśnie serial polski, zatytułowany „1983”, firmowany przez cztery reżyserki (Agnieszkę Holland, Kasię Adamik, Olgę Chajdas i Agnieszkę Smoczyńską) oraz scenarzystę mieszkającego w Polsce i nieznającego polskiego Amerykanina - Joshuę Longa.
Tytuł serialu, nawiązujący wprost do słynnej powieści George’a Orwella, mówi wszystko. „1983” to także antyutopia utrzymana w stylu political fiction, opowiadająca alternatywną historię Polski po wprowadzeniu stanu wojennego. W tytułowym roku 1983 dochodzi do serii tajemniczych zamachów terrorystycznych, giną tysiące ludzi, a naród i partia, dzięki tzw. Porozumieniom Prymasowskim, jednoczą się w budowie nowej, dość jednak ponurej rzeczywistości. W kraju wszechwładnie rządzi Służba Bezpieczeństwa, tylko pozornie wspomagana przez wrogie jej w gruncie rzeczy milicję i wojsko (co wydaje mi się dość naiwne...). Do tego działa wietnamska mafia, sowiec-ka i amerykańska agentura… A filmowy odpowiednik Solidarności walczy o wolność, używając przemocy. W takim świecie działają bohaterowie, sfrustrowany oficer milicji i młody prawnik - dziecię systemu, próbujący wspólnie rozwikłać zagadkę wspomnianych zamachów.
Niestety, serial jest zupełnie po-zbawiony logiki, o tzw. suspensie nie mówiąc. Widz gubi się, próbując ułożyć wątki w sensowną całość, i zgrzyta zębami, słuchając drętwych dialogów. Znakomita jest jedynie strona wizualna filmu - ponura, iście orwellowska. Ale to za mało, by chciało się poznać rozwiązanie zagadki. Denerwują także propagandowe, bezsensowne wtręty typu: „Cała nasza tożsamość zbudowana jest na kulcie zmarłych” czy „Masz swoje wyidealizowane wy-obrażenie prawa i sprawiedliwości”.
A tak na marginesie - scenarzyście przydałaby się większa znajomość polskich realiów: nie wyobrażam sobie, by ktoś w barze mlecznym zamówił leniwe (podawane przecież na słodko) z buraczkami…