Podejrzenie siniaki u niemowlęcia w Stargardzie. Trzymiesięczny chłopczyk trafił do szpitala
Śledczy zbadają, co się stało chłopczykowi. Opinię w tej sprawie wyda biegły. Za pobicie grozi do 8 lat więzienia, za okrutne znęcanie się do 10.
Dziś po południu, na Szpitalny Oddział Ratunkowy w Stargardzie, przywieziony został przez pogotowie ratunkowe posiniaczony chłopczyk, który jutro kończy 3 miesiące. Po uzyskaniu zgody sądu został przyjęty na oddział dziecięcy, gdzie będzie kilka dni, a stamtąd najprawdopodobniej trafi do pieczy zastępczej. Policja i prokuratura wszczęły postępowanie, związane z przyczyną powstania obrażeń u dziecka.
Po uzyskaniu zgody sądu został przyjęty na oddział dziecięcy, gdzie będzie kilka dni, a stamtąd najprawdopodobniej trafi do pieczy zastępczej. Stargardzka policja, a następnie prokuratura wszczęły postępowanie, związane z przyczyną powstania obrażeń u dziecka.
- Uratowała pani dziecko, jest pani bohaterką - usłyszała wczoraj od ratownika medycznego kobieta, do której w sobotę ojciec przyprowadził dziecko i przez weekend się nim zajęła.
Kobieta, za namową znajomej, postanowiła powiadomić policję, że na ciele dziecka są podejrzane obrażenia. Tułów dziecka pokryty jest siniakami. Ma je na rączkach, pleckach i brzuszku. Chłopiec miał też wzdęty brzuszek, bo ojciec miał go karmić zimnym mlekiem. Matka tydzień temu wyjechała do pracy za granicę. Dziecko wczoraj przez pierwsze godziny przebywało na SOR, w oczekiwaniu na decyzję sądu o umieszczeniu go na oddziale pediatrycznym.
- Nie ma stanu zagrożenia życia - mówił wczoraj lek. Jan Kalinowski, kierownik Szpitalnego Oddziału Ratunkowego Samodzielnego Publicznego Wielospecjalistycznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Stargardzie.
Sprawa trafiła do organów ścigania.
- Prowadzimy czynności w sprawie zdarzenia z udziałem trzymiesięcznego dziecka - potwierdza podkom. Łukasz Famulski, oficer prasowy z Komendy Powiatowej Policji w Stargardzie. - Dla dobra postępowania nie ujawniamy szczegółów.
W ubiegłym tygodniu mężczyzna, podejrzewany o skrzywdzenie niemowlęcia, oddał do placówki opiekuńczo-wychowawczej w Stargardzie jego półtorarocznego przyrodniego braciszka. Jak ustaliliśmy, starszy chłopiec jest w pieczy zastępczej.
Jak twierdzą znajomi rodziny, mężczyzna ma problem z narkotykami, alkoholem i z przestrzeganiem prawa, a w domu nie ma odpowiednich dla dzieci warunków. W ich pokoju trzymany był pająk ptasznik. Niemowlę ma zniszczony wózek, pobrudzony kupą kocyk, pęknięty smoczek...
Potrzebna pomoc
Chłopiec w szpitalu ma zapewnione jedzenie i pieluchy. Jedna z ratowniczek medycznych zorganizowała w internecie akcję zbiórki ciuszków dla niego, w rozmiarze 68.
- Mój mąż pojechał i kupił wszystkie inne najpotrzebniejsze rzeczy, brakuje tylko ubranek - mówi ratowniczka. - Zobaczymy gdzie trafi, będę dalej go monitorować i pomagać.
Równocześnie z przedstawicielami służby zdrowia działać będą śledczy. W tego typu przypadkach powoływany jest biegły, który bada mechanizm powstania obrażeń.
Ojciec może odpowiadać nie tylko za pobicie dziecka, ale także za jego porzucenie.
W Polsce obowiązuje Ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie z 2005 roku, mówiąca o przemocy fizycznej i psychicznej, wprowadzająca Niebieską Kartę, gromadzącą informacje o interwencjach wobec dotkniętej problemem przemocy rodziny. A także, wprowadzony w 2010 roku, zakaz stosowania kar cielesnych, z klapsami włącznie.
Tymczasem media ujawniają kolejne przypadki znęcania się rodziców i opiekunów nad dziećmi, prowadzące niejednokrotnie do śmierci. Chłopiec ze Stargardu żyje dzięki temu, że znajoma rodziny nie pozostała obojętna. Rodzina miała asystenta i kuratora.