Poczułem, że to mój czas i moje miejsce
Na scenę wchodzi chłopak z bujną grzywą. Zaczyna śpiewać piosenkę Dawida Podsiadło. Ten chłopak to ostrołęczanin Mateusz Pichal. A scena jest w studiu telewizyjnego show „The Voice of Poland”.
Mateusz zaśpiewał w odcinku wyemitowanym 17 września.
- Emocje były ogromne, w życiu takiego stresu nie miałem - opowiada sympatyczny 20-latek. - Najgorzej było przed samym występem. Ale jak tylko zacząłem śpiewać, znalazłem się jakby w innym świecie. Poczułem się świetnie na tej scenie i poczułem też, że to moje miejsce i mój czas.
"Piasek", bo pięknie uzasadniał wybór
Zgodnie z zasadami programu, aby przejść wstępną selekcję, kandydat musi zostać zaakceptowany przez przynajmniej jednego z czwórki (w tym jeden duet) jurorów. Dla niewtajemniczonych - jurorzy siedzą tyłem do śpiewającego. Jeśli występ się podoba, naciskają przycisk, który odwraca fotel.
- Nie wierzyłem, że ktoś się odwróci - szczerze przyznaje Mateusz.
Ale jego głos szybko zaczarował Andrzeja Piasecznego i Natalię Kukulską.
- Gdy po dwóch wersach Natalia się odwróciła, coś się we mnie zmieniło. Uśmiechnąłem się, co nawet widać na nagraniu. I wyluzowałem - mówi Mateusz.
Gdy do swojego teamu zaprasza więcej niż jeden juror, wykonawca ma prawo wybrać tego, pod skrzydłami którego chce się rozwijać w kolejnym etapie/etapach konkursu. Mateusz postawił na „Piaska”.
- On pięknie uzasadniał, dlaczego chce mnie w swoim zespole - mówi Mateusz. - Ale też Natalii za bardzo nie znam, bo ona przecież jest nowa w tym jurorskim składzie.
Po cichu liczy na sukces w programie
Mateusz śpiewa ledwie od pięciu lat.
- Zawsze pragnąłem występować na scenie, śpiewać. Ale jestem nieśmiały i kiedyś to mnie wręcz paraliżowało, a tym samym uniemożliwiało występy przed publicznością. Dopiero pięć lat temu poszedłem do Klubu Oczko w Ostrołęce. Na przesłuchanie zaciągnęła mnie przyjaciółka, Patrycja. I od tego się wszystko zaczęło. Nawet bałem się wtedy mamie powiedzieć - śmieje się. - Powiedziałem, że uczęszczam na zajęcia teatralne. A jak mama się dowiedziała, że to zajęcia wokalne, to była... przeszczęśliwa.
Mama jest moim największym fanem. I bardzo mnie wspiera. Ona pierwsza sugerowała, że powinienem gdzieś pokazać swoje umiejętności. Powiedziała coś, co mnie ostatecznie przekonało: Idź! Co masz do stracenia? I wtedy poszedłem na precasting do „Mam Talent” Nic z tego nie wyszło, ale to zaważyło moich na kolejnych posunięciach.
Mateusz Pichal właśnie zamieszkał w Warszawie. Zaczyna naukę w studium aktorskim. Ale po cichu liczy też, że „The Voice of Poland” otworzy przed nim drzwi do show biznesu.
- Nie bardzo wiem, co dalej z tym począć. Mam nadzieję, że spotkam w programie ludzi, którzy mnie pokierują - mówi szczerze. - Chciałbym śpiewać, nauczyć się grać na pianinie. Może spróbuję stworzyć jakiś zespół, może poszukam pianisty, który będzie mi akompaniował.
Młody człowiek ma niesprecyzowane plany, ale nie ma się czemu dziwić, przecież to wszystko spadło na niego jak grom z jasnego nieba. Jakiej muzyki słucha młody wokalista?
- Wszystkiego, co potrafię zaśpiewać - mówi. - Muzyki delikatnej, spokojnej, alternative, także pop i soul. A Dawid Podsiadło to mój idol. Dlatego wybrałem jego piosenkę, zresztą prawie wszystkie jego utwory potrafię zaśpiewać.