Początki nie były łatwe, ale liczy się złoty medal
- Nie był to dla nas najłatwiejszy rok, ale drużynę powinno oceniać się po ostatnim meczu, a w nim zdobyliśmy mistrzostwo Polski - mówił trener Artur Gronek
Trenerze, spodziewał się pan innej decyzji niż przedłużenie kontraktu ze Stelmetem BC?
Doszliśmy do wniosku, ze będzie to najlepsze dla klubu. Oczekiwania, które zostały postawione, myślę, że zostały zrealizowane. Może nawet więcej niż na początku było założone. Cieszę się, że będziemy dalej współpracować.
Jak podsumuje pan mistrzowski sezon?
Myślę, że ostatnie, finałowe spotkanie było świetnym podsumowaniem sezonu. Były chwile trudniejsze, ale również bardzo miłe. Kiedy wygrywaliśmy, wszyscy byliśmy zadowoleni i pracowało się inaczej. To jest obraz sportu. Nie da się wygrać wszystkiego, tak pokazały play -offy i mecze w sezonie zasadniczym. Sytuacje zdarzają się różne, a nasze nastroje zależne są od uzyskiwanych wyników.
Debiutancki sezon w roli pierwszego trenera minął tak, jak sobie pan wyobrażał?
Tak to mogło wyglądać. Wiedziałem, że nie będzie to łatwy sezon, ale zdawałem sobie sprawę, że jeżeli będę ciężko pracował i zawodnicy mi zaufają, to zrobimy to, co sobie postanowiliśmy przed rozgrywkami.
Ze względu na pana wiek, w szatni przede wszystkim na początku nie było żadnych nieporozumień?
Nie. Wszystko było ok. Zawodnicy bardzo profesjonalnie podeszli do swojej pracy i do tego co mamy wspólnie zrobić. Otrzymałem od nich dużo wsparcia.
Trener Gronek wcześniej pracował w m.in. Polonii 2011 Warszawa i Starcie Gdynia
Mimo porażek w rundzie zasadniczej, cały czas pan wiedział, że wszystko idzie w dobrym kierunku?
Zwątpienie się nie pojawiało, ale wiadomo, że sezon trwa bardzo długo. Przychodzą różne momenty, kiedy inaczej układa się system treningów i gry. Jedne są lepsze, drugie gorsze. Czasami trzeba potrenować mocniej, innym razem lżej. Przychodzi zmęczenie, bo tak jak wiemy, mamy wielu zawodników, którzy występowali w kadrach narodowych. Dla nich sezon trwa z krótką przerwą 12 miesięcy. Reprezentacja zaczyna się tak naprawdę zaraz po zakończeniu ligi. Nie da się zagrać każdego meczu na sto procent swoich możliwości, bo jest tego bardzo dużo. Dochodzi zmęczenie fizyczne i mentalne.
Kiedy pojawił się najtrudniejszy moment sezonu?
Było nim odpadnięcie z europejskich pucharów, bo kiedy doszliśmy do wyniku 4:4 w fazie grupowej, to naprawdę moje założenie wobec siebie i zespołu było takie, że jesteśmy zdolni zrobić awans. To, że się nie udało, było troszeczkę mniej pozytywne.
Była to rzecz, za którą trener może mieć największe pretensje?
Myślę, że tak. Ocenia się nas po ostatnim meczu. Zakończył się on tak, że zdobyliśmy mistrzostwo Polski. Do tego ciężko się przyczepić, no chyba, że ktoś jest bardzo uparty. Jeżeli chodzi o sezon i 10 miesięcy pracy, to są różne momenty i trzeba zrobić tak, aby tych gorszych było jak najmniej.
Czego zabrakło w kluczowych spotkaniach w Europie? Doświadczenia, większego ogrania?
Nie wpłynął na to jeden element. Złożyło się na to kilka rzeczy. Przede wszystkim to, że słabiej graliśmy na wyjazdach. Tego można żałować, że nie urwaliśmy tam jednego meczu np. na początku z Sassari, czy potem z Belgradem.
Europejskie puchary były doświadczeniem, które zaprocentuje w następnym sezonie?
Na pewno tak będzie. To, że gramy dwa razy w tygodniu, rywalizujemy z mocniejszymi zespołami, było dla mnie dużym doświadczeniem. Mimo tego, że było krótkie, to będę się starał wykorzystać je jak najlepiej.
Jest pan zadowolony z cegiełki, jaką do końcowego sukcesu wnieśli Jarosław Mokros i Filip Matczak?
Ich wejście w nasz system gry na pewno nie było łatwe. Bardzo nam pomogli. W nadchodzącym sezonie ich rola będzie zdecydowanie większa.
Podczas okresu przygotowawczego Stelmet BC będzie skupiał się głównie na defensywie
W trakcie sezonu czuł pan wsparcie kibiców?
Tak. Mnóstwo osób mnie wspierało. Kibice, pracownicy klubu, wszystkie osoby z nim związane. Dzięki temu nie poddawałem się w trudnych momentach.
Jak radził sobie trener z „hejtem”, który pojawiał się pod pana adresem?
Starałem się od tego odcinać. Na początku zwracałem uwagę, ale obracałem to w motywację do jeszcze cięższej pracy.
Przywiązuje pan dużą wagę do statystyk?
Do podstawowych nie.
Zapisał się pan w historii polskiej koszykówki, jako najmłodszy trener, który zdobył mistrzostwo Polski. Ten fakt cieszy?
Na pewno tak. Jestem zadowolony, że w moim pierwszym sezonie udało się wygrać Puchar Polski i mistrzostwo. Cieszę się, że mogłem to zrobić w polskiej lidze, jako polski trener. Rywalizowałem w finale z doświadczonym szkoleniowcem Jackiem Winnickim. W wieku 32 lat udało się to wszystko zrobić. Jestem z siebie dumny.
Rywalizacja pokazała, ze polski trener, nie musi być gorszy od obcokrajowca.
Jest to bardzo mylne i krzywdzące stwierdzenie. Uważam, że powinno się stawiać na rodzimych trenerów. Zmienia się generacja i są to osoby, które bardzo dużo w siebie inwestują. To, że ktoś ma –ć, na końcu nazwiska, nie oznacza, ze będzie lepszy. Uzależnione jest od tego jaką jest osobą, ile czasu poświęca na pracę i jaki ma warsztat.
Kiedy możemy poznać pierwsze szczegóły dotyczące nowego Stelmetu BC?
Chciałbym, abyśmy skład zbudowali jak najszybciej. Natomiast musimy być cierpliwi. Rynek jest teraz bardzo gorący i drogi. Wszyscy kończą i próbują znaleźć angaż. Zawodnicy będą chcieli trafić do najlepszych zespołów za jak najwyższe pieniądze. Jesteśmy w takim miejscu, że musimy być cierpliwi.
Ma pan w głowie już swój autorski plan na ten zespół?
Dużą wagę będę przywiązywał do znacznie lepszej defensywy. Zawodnicy muszą w tym elemencie prezentować się bardziej solidnie. To co mieliśmy w ataku tego nie stracimy. Dynamika gry w ataku, którą pokazaliśmy w play – offach, gdzie rzucaliśmy średnio 83 punkty na mecz. Z tego można się cieszyć.
Poprzeczkę podniósł pan sobie bardzo wysoko. Co można zrobić, aby zawisła ona jeszcze wyżej?
Będę starał się pracować jeszcze więcej i lepiej. Natomiast jest tak, że nie tylko wynik weryfikuje to, jakim się jest trenerem. Czasami można mieć mało szczęścia, trafić w złe miejsce w nieodpowiednim czasie. To nie pokazuje ani umiejętności, ani podejścia do pracy. Świetnym przykładem jest chociażby trener Georgios Bartzokas, który z Krasnodarem dotarł do Final Four, a z Barceloną nic mu się nie udało. Nie myślę, aby nagle przestał być dobrym szkoleniowcem. Miejsce i czas w pewnym stopniu weryfikują naszą pracę.
Czego można panu życzyć przed kolejnymi wyzwaniami?
Myślę, że najbardziej udanej współpracy z zespołem. Jestem cierpliwy, ale większe opanowanie zawsze się przyda.