Pobili się i pogodzili, jak to na zabawie...
Bijatyka, kuchenka wyrzucona przez okno - taki miał być sylwester w sali wiejskiej w Radęcinie, w gminie Dobiegniew. Mieszkańcy zaprzeczają: - O co to larum?!
„Zabawa sylwestrowa w Radęcinie okazała się wielką burdą. Są poważne szkody. Chuligani zniszczyli świetlicę wiejską. Zniszczone zostało mienie wiejskie (kuchenka została wyrzucona przez okno, samowary itp.). Chuligani, mieszkańcy Radęcina, włamywali się do szafek lokalnego zespołu folklorystycznego. Pobitych zostało kilka osób. W świetlicy rozpylony został gaz pieprzowy...” - czytamy w mailu od osoby proszącej o anonimowość.
Jedziemy na miejsce. W sklepie przy pierwszym skrzyżowaniu we wsi spotkamy kobietę, która była na sławetnej zabawie. - Burdy? Chuligani? Ja byłam do 2.00 i nic się nie działo złego. Później ponoć, ktoś się pobił. Ale tak to jest, jak za dużo alkoholu... - kwituje mieszkanka w średnim wieku. Dodaje, że od wielu lat sołectwo organizuje zabawę sylwestrową w sali wiejskiej i nigdy się nic nie działo. - A ja tu mieszkam i dopiero się dowiaduję, że takie cuda się działy w sylwestra - kręci głową mężczyzna przy ladzie, przysłuchujący się rozmowie.
Wczoraj się pokłócili, dzisiaj już jest zgoda. Tak samo, jak w małżeństwach
Jest mróz i na wsi nie widać wielu osób. Czasem przemknie jakieś auto. Zaglądamy więc do drugiego spożywczaka, naprzeciw kościoła. - Ja tam nie byłam na tej zabawie. A co ludzie opowiadają? Nie warto powtarzać. Bo żadnej prawdy w tym pewnie nie ma - macha ręką jedna z mieszkanek Radęcina. A jej koleżanka dodaje: - Mieszkam tu od 20 lat. Zawsze było spokojnie. A że raz ktoś się pobił na zabawie? Bo to tylko tu po alkoholu tak się dzieje? - dziwi się całemu zamieszaniu. O zniszczeniach też nic nie słyszała.
Mężczyzna, który akurat nosi towar do sklepu, też macha lekceważąco ręką. - To dobre chłopaki. Wczoraj się pokłócili, dzisiaj już jest zgoda. Tak samo, jak w małżeństwach - tłumaczy, dźwigając kartony z sokami. Jakie to „chłopaki” narobiły tyle zamieszania na sylwestra, tego już nie chce zdradzić. O wielkich szkodach świetlicy wiejskiej też nie słyszał. - Tylko tę gazówkę ponoć przez okno wywalili. Tak czasem komuś odbija, jak ma za dużo tu - mężczyzna w charakterystycznym geście przykłada dłoń do szyi, co ma oznaczać, że „sprawcy”... za kołnierz nie wylewali.
O co takie larum. Winowajcy pokryli wszystkie koszt
Zabawa sylwestrowa odbywał się w sali wiejskiej. Bawiło się na niej około 60 osób. I to nie tylko z Radęcina i okolicznych wsi. Byli też goście z Bar-linka i innych miejscowości. Imprezę urządzało sołectwo.
Pytamy więc Katarzynę Konieczną, sołtys Radęcina, jak to faktycznie było tej nocy i czy zniszczenia są takie, jak je opisał autor maila do redakcji.
- Nie wiem, o co takie larum. Winowajcy pokryli wszystkie koszty. A i burdy takiej nie było, żeby jakieś wielki szkody- wzdycha sołtys Konieczna.
Według jej relacji zaczęło się od tego, że jeden uczestnik zabawy oblał drugiego szampanem. I później już poszło...
- Faktycznie kuchenkę gazową wyrzucili przez okno. Ale samowar stał, jak stoi - zapewnia pani sołtys. Za to o gazie pieprzowym pierwsze słyszy.
A dlaczego nikt nie wezwał policji? - Bo nie było takiej potrzeby. Poróżniło się dwóch młodych chłopaków. Po przepychankach na ulicy, jeden drugiego uderzył głową w twarz. Ale z tego, co wiem oni załatwiają to między sobą. Do pobicia nie doszło na sali - zaznacza pani sołtys.