Po wsparcie do władz miasta
Sąsiedzi Torpo protestują przeciw budowie bloków z 200 mieszkaniami. Zgadzają się na 100. We wtorek przedstawili problem w UMT. Czy władze miasta wpłyną na decyzję inwestora?
- Kto weźmie odpowiedzialność, gdy na naszym osiedlu zdarzy się coś złego? - pytali we wtorek mieszkańcy ulic Mohna, Konfekcyjnej i innych w okolicy dawnego Torpo.
Do Urzędu Miasta przyszli na posiedzenie Komisji Gospodarki Komunalnej, Inicjatyw Społecznych i Gospodarczych Rady Miasta. Mieli możliwość zaprezentowania swoich obaw, związanych z planem wybudowania bloków po wyburzeniu obiektów po Torpo, radnym, urzędnikom i wiceprezydentowi Zbigniewowi Fiderowiczowi.
- Projekt mówi o blokach, w których będzie 200 mieszkań. Wskaźnik parkingowy, ustalony dla inwestora przez Wydział Architektury i Budownictwa UM, wynosi 1,2. To oznacza minimum 240 samochodów, o gościach nie wspominając. Dlatego tu jesteśmy. Skala tej inwestycji nas przeraża - nie krył Piotr Czernis ze stowarzyszenia „Nasze Osiedle bez Bloków”, założonego przez sąsiadów Torpo.
Sąsiedzi w rękach dzierżyli koronny argument: opinię Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji. A w niej słowa o „groźbie zapaści komunikacyjnej” i „zagrożonym bezpieczeństwie”. Już dziś przejazd ul. Żwirki i Wigury nie jest prosty. Natomiast wąskimi sąsiednimi uliczkami - karkołomny. Projektowane w latach 50. ubiegłego stulecia częściowo nie mają nawet chodników! - Dlatego bardzo nam zależy, by wydział architektury i budownictwa wstrzymał się z wydawaniem inwestorowi decyzji o warunkach zabudowy do czasu, aż zbierze się w naszej sprawie komisja bezpieczeństwa drogowego - apelował Piotr Czernis.
Radna Sylwia Kowalska z Czasu Mieszkańców poinformowała, że jej klub radnych złożył właśnie wniosek do prezydenta Michała Zaleskiego z prośbą o takie wstrzymanie. - Faktycznie, w okolicy są wąskie ulice i pojawia się problem samochodów. Komisja bezpieczeństwa drogowego może jednak najwyżej wydać opinię, która nie jest wiążąca. Komisja nie jest stroną w postępowaniu administracyjnym - uprzedzał wiceprezydent Zbigniew Fiderewicz. (W ławach mieszkańców od razu zaszumiało: „To po co działa taka komisja?”.)
Adam Popielewski, dyrektor wydziału architektury i budownictwa przypomniał, że spółka „Dawna Szwalnia” (kryje się za nią biznesmen Jerzy Bańkowski), z wnioskiem o wydanie decyzji o warunkach zabudowy wystąpiła już w kwietniu 2015 roku. - Od tego czasu, a mówimy już o dziewięciu miesiącach, decyzja ta nie została wydana. Odbyła się rozprawa administracyjna, na której jednak zaproszone strony - inwestor i sąsiedzi - nie doszli do porozumienia. Obecnie stoimy przed obowiązkiem wydania decyzji. Zbytnia zwłoka może być przyczyną oskarżenia urzędu przez inwestora o narażenie go na koszty i próby dochodzenia przez niego odszkodowania z tego tytułu - tłumaczył Adam Popielewski. Nie krył, że decyzję planuje wydać do końca tego tygodnia.
Sąsiedzi dawnego Torpo podkreślają, że szanują święte prawo własności i nie chcą blokować inwestycji.
- Chcemy jednak, by miała ona rozsądny wymiar. Wyraziliśmy już zgodę na budowę 100 mieszkań - przypominali na wtorkowym spotkaniu.
Radni Sylwia Kowalska i Maciej Cichowicz (CzM) zwracali uwagę na fakt, że mowa o okolicy, w której działa największe w Toruniu gimnazjum (nr 3) i czynny cmentarz, i przez którą wiedzie droga do szpitala na Bielanach.
Inni radni, między innymi reprezentujący Platformę Obywatelską, zwracali uwagę na fakt, że tzw. presja deweloperska nie powinna brać góry nad interesem ludzi. - Nie uciekamy od problemów, nie zamiatamy ich pod dywan. Jesteśmy tu po to, by je rozwiązywać - powtarzał radny Michał Rzymyszkiewicz (PO), przewodniczący komisji.
Stanęło na tym, że mieszkańcy oraz wspierający ich radni dołożą starań, by czym prędzej zwołano komisję bezpieczeństwa drogowego. Jeśli ta nie zastopuje wydania decyzji przez WAiB, protestującym zostanie odwoływanie się od niej do Samorządowego Kolegium Odwoławczego.
Autor: (mo)