Zakładał aparaty ortodontyczne w promocji, a potem znikał - skarżą się pacjentki. Dzięki publikacjom "Nowościom" jedna z nich - Paulina Tomczykowska z Torunia - dostanie zwrot pieniędzy od przychodni na Skarpie.
To pierwsza budująca informacja w tej bulwersującej historii. Sprawę stomatologa, który nie mając specjalizacji ortodonty zakładał pacjentkom aparaty "w promocji" (wcześniej nie robił np. koniecznych zdjęć rtg i wycisku zgryzu) opisujemy od kilku tygodni. Pochodzący z Koszalina lekarz przyjmował m.in. w Bydgoszczy, Toruniu, Grudziądzu i Brodnicy. Najgorsze dla pacjentek było to, że po założeniu aparatu... znikał. Odwoływał wizyty, nie odbierał telefonów, zmieniał miejsca pracy. Kobiety zostawał z problemem korekt i dalszego leczenia same.
Pierwsza publicznie opowiedziała o wszystkim Paulina Tomczykowska z Torunia. Jej aparat "w promocji" stomatolog założył w niepublicznej przychodni zdrowia na osiedlu Na Skarpie. Potem odwoływał wizyty, znikał, był nieuchwytny. Właściciel przychodni w rozmowie z "Nowościami" twierdził, ze absolutnie nie jest odpowiedzialny za zachowanie dentysty, bo "tylko wynajmował mu gabinet". W miniony piątek jednak dyrekcja placówki zmieniła swoją postawę.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień