Jedną z najpilniejszych potrzeb w niepodległym Białymstoku była edukacja. Samorząd stanął przed trudnym wyzwaniem, musiał zapewnić grunty pod inwestycje, a przede wszystkim znaleźć pieniądze. Przyjęty plan inwestycyjny zakładał powstanie 20 nowych szkół.
W 1919 r., kiedy Białystok odzyskuje niepodległość, nieco później niż w kraju, jest zaledwie 10 szkół powszechnych, z tego tylko dwa budynki są własnością miasta: przy ul. Polnej 9 i Nowowarszawskiej 25. Trzecim staje się budynek przy ul. Mickiewicza 1, który wydzierżawiono w 1923 r. Państwowemu Gimnazjum Żeńskiemu na 36 lat. Szkoły lokowano w dzierżawionych i adaptowanych budynkach mieszkalnych, ale na dłuższą metę było oczywistym, że trzeba budować nowe. Obowiązywała przecież ustawa o powszechnym obowiązku szkolnym.
Samorząd stanął przed trudnym wyzwaniem, musiał zapewnić odpowiednie grunty pod oświatowe inwestycje, a przede wszystkim znaleźć pieniądze. W 1921 r. podjęto starania o uzyskanie pożyczki na ten cel z Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Długofalowy program zakładał, że w ciągu 20 - 25 lat powstaną w Białymstoku 22 szkoły - 7 dużych i 15 mniejszych. Miały być zbudowane na: Antoniuku, Białostoczku, Dojlidach, Pieczurkach, Słobodzie, przy ul. Dąbrowskiego, Szlacheckiej, Młynowej, Żółtej, Fabrycznej (dwa budynki), Traugutta, Sienkiewicza, Kraszewskiego, Kościelnej, Pięknej, Mazowieckiej, Rabińskiej, Pałacowej, Branickiego, Piwnej i Skorupskiej. Rozmieszczenie szkół nie było przypadkowe i wywoływało wiele dyskusji. Chodziło o to, jak tłumaczyli urzędnicy, by szkoły powstawały na zapóźnionych kulturowo przedmieściach, gdyż stanowiły ważny czynnik miastotwórczy, a także podnosiły prestiż dzielnicy. Plany te jednak powiodły się tylko częściowo.
Pierwszą szkołę zaczęto wznosić latem 1925 r. przy ul. Gdańskiej 25. Plac i 100 tys. cegieł ofiarował Jerzy Lubomirski, właściciel majątku Dojlidy, graniczącego z miastem. Pozyskano rządową dotację. Budowa poszła sprawnie i już w styczniu 1927 r. budynek został ukończony. Prezentował się okazale: 11 klas, sala gimnastyczna, pokój nauczycielski, kancelaria, biblioteka, pokój higienistki, dwa korytarze, łazienka. Na zewnątrz były dwa boiska. W kronice szkolnej Irena Nieciecka, uczennica w latach 1928-35 wspomina właśnie boisko, ogrodzone drewnianym płotem. „Ksiądz Pomian, proboszcz parafii w Dojlidach, uczący religii, chętnie bawił się z uczniami w chowanego. Często wykorzystywaliśmy jako kryjówkę żywopłot rosnący koło szkolnego ogrodzenia”.
W 1927 r. ruszyła budowa szkoły nr 1 im. Juliusza Słowackiego przy ul. Pałacowej 2. Tu również szybko uporano się z robotami i rok później uczniowie zaczęli lekcje w nowych klasach. Warunki były znakomite. Największy, najbardziej nowoczesny i najlepiej wyposażony obiekt szkolny w Białymstoku o rozszerzonym standardzie użytkowym. Z pracowniami tematycznymi i międzyszkolną pracownią fizyczno-chemiczną, z salą gimnastyczną i mieszkaniem dla woźnych, wyposażony w instalację centralnego ogrzewania, wentylację i natryski - opisywał z podziwem Dziennik Białostocki. Obok szkoły było przedszkole dla najbiedniejszych dzieci bez względu na narodowość oraz miejska zawodowa szkoła dokształcająca. Taka sama siedmioklasowa szkoła powszechna, według tego samego projektu, miała zostać zbudowana przy ul. Dąbrowskiego. Tu niestety plany się nie powiodły. Rząd nie wywiązał się z obietnicy długoterminowej pożyczki inwestycyjnej i miasto wycofało się z tego zamierzenia.
Pomimo trudności finansowych Zarząd Miasta nie rezygnował z zamiaru budowy szkół. Powstałe w 1933 r. Towarzystwo Popierania Budowy Szkół Powszechnych Publicznych prowadziło kwesty i propagowało akcję. Wiosną 1935 r. rozpoczęto budowę szkoły nr 7 przy ul. Wiatrakowej i już we wrześniu rok później zaczęły się tam zajęcia. Dla uczniów i mieszkańców osiedla było to wielkie wydarzenie. Założona w 1919 r. szkoła do tej pory mieściła się w drewnianym, parterowym budynku przy ul. Antoniuk Fabryczny 5 w bardzo złych warunkach. Nowa budziła powszechny aplauz. W relacjach prasowych pisano, że „modernistyczna forma budynku była postrzegana jako oznaka postępu, widomy znak rozwoju Białegostoku, powód do dumy, najładniejszy - poza gmachem przy ul. Pałacowej - budynek szkoły powszechnej Białegostoku. Ulokowana na wzgórzu przy ul. Wiatrakowej była porównywana z kościołem św. Rocha”.
W latach 1937-1939 na ul. Grunwaldzkiej zbudowano szkołę męską nr 2, która wcześniej mieściła się w budynku przy ul. św. Rocha 29.
Jedną z ciekawszych inicjatyw oświatowych w Białymstoku było utworzenie w 1930 r. szkoły dla dzieci zagrożonych gruźlicą - pierwszej tego rodzaju placówki w Polsce. Została ulokowana w Zwierzyńcu, na terenie dawnego centrum rekreacyjnego Rozkosz. Początkowo urządzono ją w zaadaptowanym pawilonie restauracyjnym, ale wkrótce postawiono nowy, drewniany budynek. Nauka odbywała się, jeśli pogoda sprzyjała, na zewnątrz - na werandach i w otwartych pawilonach wokół budynku szkolnego. Dzieci miały zabiegi lecznicze i korzystały z miejskiego ogrodu szkolnego, otwartego w 1929 r. Były to pięknie zagospodarowane tereny wydzielone z nieużytków Lasu Zwierzynieckiego na cele dydaktyczne z podziałem na sektory: botaniczny, roślin leczniczych i zbóż. Znajdowała się tam też szkółka drzew i krzewów morwowych (na miejscu istniała stacja hodowli jedwabników) oraz działki szkolne.
Szkoła na wolnym powietrzu funkcjonowała do 1936 r., zamknięto ją z powodu trudności finansowych. W budynku znalazła pomieszczenie sześcioklasowa szkoła powszechna nr 13. Nie miała już profilu leczniczego. Chodziły tam dzieci żołnierzy z 10 pułku i z Nowego Miasta. Nadal jednak utrzymała charakter szkoły zielonej. Jak nam opowiadała pani Danuta Dawdo, która tam się później uczyła, kiedy było ciepło, lekcje odbywały się na zewnątrz. Tu gdzie teraz jest dom pomocy społecznej przy ul. Świerkowej znajdowały się szkolne ogródki, uczniowie uprawiali tam działki.
Korzystałam z książki Małgorzaty Dolistowskiej „W poszukiwaniu tożsamości miasta. Architektura i urbanistyka Białegostoku w latach 1795-1939”.