Na wokandę Sądu Okręgowego w Koszalinie wróciła zawiła sprawa z Byszkowa w gm. Czaplinek. Pod zarzutem zabójstwa Krzysztofa J. ponownie stanął 60-letni Stanisław K. Sprawa jest trudna, bowiem dotąd nie odnaleziono ciała domniemanej ofiary.
- To trudny proces. W ciągu dwudziestoletniej kariery nie było drugiego, w którym przeprowadzono tak wiele czynności dowodowych - wydając nieprawomocny wyrok w styczniu tego roku, po niemal trzech latach procesowania, powiedział sędzia Waldemar Katzig. Wśród czynności była m.in. ekshumacja i badanie zwłok matki zaginionego Krzysztofa J., by biegli genetycy porównali jej profil ze znalezionymi śladami krwi. Zdaniem sądu kropką nad „i” były przechwycone grypsy, w których oskarżony instruował inne osoby, jak mają zeznawać, by zapewnić mu alibi i by w imieniu Krzysztofa J. wysłały z zagranicy pocztówkę, co miało dowieść, że mężczyzna żyje.
Nieprawomocny wyrok 15 lat pozbawienia wolności został zaskarżony przez obrońcę Stanisława K. Decyzją Sądu Apelacyjnego w Szczecinie wyrok został uchylony, a sprawa trafiła do ponownego rozpoznania, co oznacza, że będzie toczyć się od początku. Powód można uznać bardziej za proceduralny niż merytoryczny. - Oskarżony odmówił wyjścia z celi i udania się na rozprawę, skarżąc się złym stanem zdrowia. Został wezwany do niego lekarz, który nie widział przeciwwskazań zdrowotnych do udziału w procesie - informuje rzecznik Sądu Okręgowego w Koszalinie Sławomir Przykucki. - Zaświadczenie lekarskie znajduje się w aktach sprawy. Oskarżony został pouczony, że sprawa będzie się toczyć pod jego nieobecność. Z celi nie wyszedł.
Rozprawa się odbyła. Po niej oskarżony wnioskował o ponowne przesłuchanie świadka, który zeznania składał właśnie wtedy. Obrona podnosiła argument, że to świadek dla sprawy kluczowy. Sąd - na co pozwalają przepisy - nie zgodził się na ponowne przesłuchanie. Sąd Apelacyjny zdecydował, że proces ma jednak zostać powtórzony.
I już na pierwszym terminie pojawiły się problemy. Ale od początku... Oskarżony Stanisław K. nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów. Do zdarzenia miało dojść w nocy z 22 na 23 sierpnia 2014 roku w Byszkowie (gm. Czaplinek) na podwórku przed posesją małżeństwa Violetty i Wiesława S. Po libacji miało dojść do awantury. Z aktu oskarżenia wynika, że K. miał pobić Krzysztofa J., a bójka miała zakończyć się zgonem. Wtedy K. miał włożyć ciało do auta, a pomóc miała mu Violetta S., której mąż wszystko obserwował. Kobieta i oskarżony mieli udać się na podwórko posesji 60-latka, który mieszkał wioskę dalej. Po drodze jednak padł akumulator. Violetta S. miała pchać auto. Ostatecznie udało się dojechać. Ciało ofiary oskarżony miał wrzucić w pobliskie zarośla. Co dalej? Tego S. już nie widziała.
Jeden z samochodów oskarżonego kilka dni później spłonął.
Ważne dla procesu rozstrzygnięcie zapadło w Sądzie Rejonowym w Drawsku - małżonkowie Violetta i Wiesław S. dobrowolnie poddali się karze. Za utrudnianie postępowania karnego, pomoc sprawcy przestępstwa w uniknięciu odpowiedzialności karnej i pomoc w przemieszczeniu i ukryciu zwłok oboje usłyszeli wyroki: rok pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem kary na okres próby lat trzech.
Wczoraj zostali ponownie wezwani na przesłuchanie. Nie stawili się. Sąd zadecydował o doprowadzeniu ich na kolejny termin przez funkcjonariuszy policji. Czy ponowne przesłuchania świadków po tylu latach od zdarzeń wniosą coś do sprawy? Do tematu będziemy wracać.