Po co grać w Monopoly. Felieton Tadeusza Płatka
Ludzkość popełnia błędy, a następnie o nich zapomina i wraca do nich. Po wypiciu piwa walimy strzemiennego z wódki, wychodzimy z domu bez czapki, nie chce nam się iść na wybory, no i potem żałujemy, ale tylko przez jakiś czas, który dyskretnie wymazuje pamięć i tylko czeka z popcornem na naszą kolejną wtopę powracającą jak refren nieczystej piosenki. Najbardziej zdewaluowane słowa świata to „ostatni raz” i „nigdy więcej”, bo zawsze okazuje się, że to był raz przedostatni, a więcej niechybnie nadejdzie. Można się zastanawiać, czy ciągłe wdeptywanie w gówno to przypadek czy może podświadome dążenie do samounicestwienia. Bo czym innym niż powolnym zabijaniem się jest praktykowana od pokoleń gra w Monopoly?
Zaczyna się od niewinnej kłótni o to, kto będzie trzymał pieczę nad bankiem. Bankierem zawsze chce być ten nieuczciwy, domowy złodziej, bo wiadomo - w każdej rodzinie znajdzie się idealista, ale też oszust, który się wozi kosztem innych. Zależy złemu na banku, bo będzie mógł przez cały przebieg gry, dyskretnie podkradać stówki i domki, wydawać sobie więcej reszty i nie przypominać rywalom o tym, że przeszli przez start i należy im się pensja. Bankier kantuje, przyglądając się z uśmiechem żałosnym strategiom innych graczy:
- Kolekcjoner: lubi gotówkę, więc przez pierwsze dwa okrążenia nic nie kupuje w nadziei, że trafi na swoją upatrzoną, najdroższą ulicę. Nie bierze tanich dzielnic, uważa się bowiem za kogoś lepszego. Gdy w końcu nie ma już nic do zdobycia próbuje namówić pozostałych, żeby mu odsprzedali, traci godność i w końcu, pogrążony w cierpieniu ląduje na ulicy Konopackiej czy Stalowej, które w grze są synonimem największego slamsu, choć w Warszawie i tak nie byłoby go stać nawet na kawalerkę w tej okolicy, bo tam chodzą po 15 tysięcy za metr.
- Rozrzutny: kupuje wszystko jak leci. Za chwilę nie ma już pieniędzy, i gdy trzeba coś zapłacić, to musi zastawiać włości. Wpada w spiralę kredytów i tkwi w niej, jak większość z nas w realu. Gra nie sprawia mu radości, przeżywa ciągły stres, żyje od pierwszego do pierwszego, a w końcu popełnia samobójstwo, czyli ostentacyjnie odchodzi z gry i w ramach zemsty puszcza sobie dalej serial, który wszyscy inni do tego momentu oglądali, żeby im potem spojlerować.
- Kryminalista. Mimo rozsądnych wyborów, co rusz ląduje w więzieniu. Jego aktywność polega na ciągłym rzucaniu kostką w nadziei, że wyjdzie na wolność, ale to nie następuje. Prawdziwe życie ucieka mu przed nosem, widzi zza krat rozbawione towarzystwo i zaczyna nienawidzić ten cały ten kapitalizm. Ewoluuje w stronę czystego komunizmu i ględzi, że może już wyjdzie, i że to niesprawiedliwe, że się nachapali, gdy on został niesprawiedliwie skazany. Gdy reszta graczy śmieje mu się w twarz, rozpoczyna przygotowania do zamachu terrorystycznego, czyli wywrócenia planszy do góry nogami, co zresztą wszyscy przyjmują z pewną ulgą.