Po co chirurg plastyczny? Powiększyć piersi może przecież hipnoza
– Piersi można powiększyć metodą hipnozy – mówi Jerzy Zięba. Lekarzy nazywa konowałami. Z kolei o nim ludzie mówią, że to doktor. Albo najzwyklejszy... hochsztapler.
Filharmonia Zielonogórska. Przed wejściem tłum. Plakaty zapraszają na wykład Jerzego Zięby, naturotera¬peuty, o ukrytych terapiach i tym, czego ci lekarz nie powie. Biletów nie ma. Rozeszły się jak ciepłe bułeczki.
Przede mną w kolejce stoją Angelika i Robert. Przyjechali na wykład aż z Kłodawy.
– Interesujemy się zdrowym trybem życia, uprawiamy sport, unikamy leków – tłumaczą. – Jerzy Zięba to odważny człowiek, bo wychodzi i mówi rzeczy, które są nie na rękę lekarzom i koncernom farmaceutycznym.
– Wierzycie, że jako pacjenci jesteśmy naprawdę tak niedoinformowani? – pytam.
– Nie do końca. Z jakichś tam leków korzystamy, ale coś w tym wszystkim jest – mówią.
Przypatrując się kolejnym ludziom w kolejce, przyznaję: nie tego się spodziewałam. Liczyłam, że wykład to będzie spotkanie ludzi w średnim i podeszłym wieku. A widzę mnóstwo młodych, kilkoro znajomych i lekarzy, u których leczyłam rodzinę. Jest też farmaceutka, pani Ania. Po co przyszła?
– Czytałam książkę pana Zięby. Wierzę mu i stosuję to, o czym mówi – wyznaje. – Poza tym, pracuję w tym biznesie i wiem, jak działa machina. Mam dość ładowania leków. Poza tym choruję na chorobę Hashimoto, a Jerzy Zięba głosi, że można to wyleczyć.
Tak samo w Ziębę wierzy pani Teresa z Sulęcina. Przyjechała na wykłady z mężem. On choruje na kolana, ona na tarczycę. – Człowiek chory zrobi wszystko, by czuć się lepiej – przyznaje. – Mąż do lekarzy chodzi od lat. Efektów nie ma żadnych. Nogi jak bolały, tak bolą. Zdecydowaliśmy się na naturalne metody. Bierzemy wyciągi z warzyw i owoców, stosujemy witaminy i oleje. Takie czasy, że trzeba zdrowo żyć. Teraz mamy nadzieję, że ukryte terapie jakoś go podniosą.
Jerzemu Ziębie, autorowi książki „Ukryte terapie. Czego Ci lekarz nie powie”, zaufało wielu Polaków szukających alternatywnych sposobów leczenia. Wśród wielu (autorytetów i nie) budzi kontrowersje, bo Zięba mówi, jak leczyć, nie będąc lekarzem. Dodatkowo to, o czym mówi, jest, łagodnie ujmując, też bardzo kontrowersyjnie. Sama zdębiałam, gdy na początku wykładu w Zielonej Górze usłyszałam, że piersi mogę powiększyć w czasie hipnozy (konkretny „przepis” miał paść około północy)... Albo że skuteczność medycyny akademickiej w przypadku łuszczycy czy cukrzycy jest zerowa. Albo że witamina C może uratować umierających.
Zdaniem Zięby większość lekarzy to sprzedawcy leków. Twierdzi, że obniżanie poziomu cholesterolu to szczyt głupoty, a większość badań na temat szczepionek jest fałszywa. – To nie moje słowa – zaznacza wiele razy podczas prelekcji w Zielonej Górze.
– Ja taki mądry nie jestem. Ja tylko przekazuję słowa mądrzejszych.
Czyje? Nie bardzo wiem. Padało mało nazwisk, naukowych publikacji czy konkretów. W głowie zostały mi raczej przechwałki, że lekarze zwierzają się Ziębie ze swojej pracy, dziękują za porady, piszą i proszą o informacje.
Sam o lekarzach mówił różnie: raz, że to konowały, a raz, że przez procedury mają związane ręce. – Konowałem jest lekarz, który nie jest zainteresowany tym, jak można lepiej leczyć – wyłuszczył. Mówił, że tytuły profesorów nie robią na nim wrażenia, bo wie swoje: – Moi przeciwnicy mówią, że obalam naukę, ale nie mówią, gdzie.
Po pierwszym wykładzie czytam o nim w internecie. Najpierw wchodzę na stronę Jerzego Zięby. Nie ma tu informacji o wykształceniu, skończonych studiach. Jest, że przetłumaczył książkę o cholesterolu i że jest dyplomowanym hipnoterapeutą w Australii i USA. W zakładce „Pomogło” znajduję maile od fanów, którzy piszą, że znają, słuchają, stosują.
Szukam dalej. Tym razem na stronach internetowych, na których są też głosy przeciwników. Nazywają go naciągaczem. Oszustem, który szatańskie teorie głosi w murach uniwersyteckich, bo prelekcje miał już na uniwersytetach w Gdańsku, Łodzi, Rzeszowie. U nas wykład też miał odbyć się na terenie UZ, jednak – jak mówi Zięba – odmówiono mu. Podobno za sprawą dziennikarzy, którzy do rektora UZ wystosowali list z prośbą, by nie wpuszczał szarlatana. Jednak list na zielonogórską uczelnię nigdy nie dotarł, jak informuje jej rzecznik prasowa Ewa Sapeńko, a organizatorzy sami zrezygnowali z przeprowadzenia wykładów na UZ.
W przerwie wykładu widzę, jak ludzie ustawiają się do Jerzego Zięby w kolejce. Dłuuugaśnej. Słyszę, że niektórzy mówią o nim „doktor”.
– Wie pan o tym? – pytam, gdy chwilkę udaje nam się porozmawiać.
– Wiem. Ale już nad tym nie panuję. Na początku prosiłem, by się do mnie tak nie zwracać. Teraz, przyznam, już nie zwracam uwagi. Jeden znajomy lekarz powiedział, że żeby być doktorem, nie trzeba być lekarzem.
– To kim pan jest?
– Przekazuję wiedzę.
– Kontrowersyjną. Trzeba być człowiekiem dużej wiary, by uwierzyć, że piersi mogą urosnąć w czasie seansu hipnozy albo medycyna nie potrafi leczyć chorób przewlekłych. Albo że witamina C uratuje człowieka, który umiera...
– Nie o wiarę tu chodzi, a o wiedzę i fakty potwierdzone badaniami lub praktyką – wyjaśnia Zięba. – To, co mówię, jest kontrowersyjne tylko dla tych, którzy nie mają wiedzy lub nie znają faktów. To jest czysta nauka i są na to dowody. Wielu lekarzy tego nie wie.
– Lekarze i dziennikarze medyczni pana nie lubią.
– Wiem – uśmiecha się. – Nie rozumiem, dlaczego. To, o czym mówię, mam uzasadnione i ciągle nawołuję o współpracę.
W czasie prelekcji mówi: – Nie rozumiem negatywnych ocen mojej osoby. Ja mówię o tym, co mam uzasadnione. Właśnie dla dobra pacjentów.
W Polsce przepisy są takie, że leczyć może tylko lekarz, który ma studia i przygotowanie do wykonywania zawodu. – Polskie prawo nie pozwala zajmować się leczeniem osobom, które nie posiadają uprawnień. A więc, by leczyć, trzeba posiadać dyplom lekarza i prawo wykonywania zawodu – mówi prezes Naczelnej Rady Lekarskiej dr Maciej Hamankiewicz. I dodaje, że postępowanie, kiedy znachorzy zajmują się leczeniem, to po prostu bezprawie. A najbardziej niebezpieczne są sytuacje, kiedy takie osoby uważają, że robią to lepiej niż lekarze i proponują wizytę u siebie zamiast wizyty u lekarza.
– Zdarza się, że prokuratura umarza takie sprawy z powodu niskiej szkodliwości społecznej. Dopiero musi się zdarzyć tragedia taka jak na Podkarpaciu, kiedy umarło dziecko prowadzone do znachora zamiast do lekarza.
Wspomina też wygraną przez samorząd lekarski sprawę w sądzie, kiedy to cudotwórca kładący ludzi na podgrzewanych „bioenergo-elektromagneto-fotono-termodynamicznych” łóżkach obrażał środowisko lekarskie. W tym celu wydawał specjalną gazetę. – Wyrok sądu zakazał takich praktyk, ale proces trwał trzy lata. Tymczasem osoby, które się w tym czasie na tych łóżkach za sporą sumę kładły, wierzyły, że im to pomoże. I zastanówmy się, jakie były konsekwencje, jeśli podgrzały się na łóżku i nie poszły do lekarza – tłumaczy Hamankiewicz.
Lekarz Grzegorz Południewski w Dzień Dobry TVN o wypowiedziach Zięby dotyczących sposobu na łuszczycę mówił, że „to deklaracja dalece wybiegająca poza medycynę i logiczne podejście do człowieka”.
Na popołudniowe wykłady wracam po 19. Bilet na tę część kosztował już nie 25 zł, a 155 zł. Tłumy. Większość twarzy kojarzę z rana. Widzę ludzi z zeszytami. Zapisują, co dyktuje Zięba. Konkretne przepisy: co wziąć, na co, w jakich dawkach.
Dowiaduję się, jak pozbyć się miażdżycy, cukrzycy i jak nie lunatykować. Słucham o cudownych właściwościach sody oczyszczonej, witaminy K, B, D i jakichś innych substancji o dziwnie brzmiących nazwach, których nie zanotowałam, ale zapamiętałam, że są drogie. 800 złotych na pół roku stosowania.
Zięba zachwala witaminy. Mówi to nie on, a tylko przekazuje informacje fachowców. Nazw chorób pada mnóstwo. I mam wrażenie, że na każdą istnieje lekarstwo. Kobiety w rzędzie przede mną zawzięcie dyskutowały o tym, która w skuteczniejszy sposób bierze witaminy C, D i selen. Inna pokazuje koleżance buteleczkę witaminy, którą kupiła w holu po 35 zł za opakowanie. Druga kupiła książkę. Z wykładu wychodzę po 22. Jerzy Zięba mówi właśnie o hipnozie, którą można wyleczyć człowieka z lunatykowania. Wstaję tylko ja. Reszta siedzi i słucha...