Widok jest szokujący. Na grobach leżą potężne pnie, połamane konary i gałęzie. To efekty ostatnich nawałnic. Cmentarz w Smukale został zdemolowany.
Huragany, burze i nawałnice, jakie przetoczyły się w sierpniu przez nasz region, spowodowały bardzo znaczne i rozległe szkody. Dopiero trwa szacowanie ich wielkości i rozmiarów. Niektóre miejsca, rzadziej przez ludzi odwiedzane, dopiero teraz, stopniowo, są „odkrywane” jako całkowicie zdemolowane tereny. Jednym z takich miejsc jest odwiedzany sporadycznie, z wyjątkiem paru dni w roku przy różnych okazjach narodowo-patriotycznych, nieodwiedzany cmentarz ofiar obozu przesiedleńczego z lat II wojny światowej w Smukale Dolnej.
Co się da - naprawimy...
Cmentarzem opiekuje się Urząd Miasta Bydgoszczy. Kiedyś pieczę nad nim sprawował w imieniu prezydenta miasta kilkudziesięcioosobowy Miejski Komitet Ochrony Pamięci. Dziś, po rozwiązaniu go dwa lata temu przez Instytut Pamięci Narodowej i wobec niepowołania aż do tej pory nowego komitetu, bądź innego ciała opiekującego się grobami, cmentarzami i pomnikami, w Bydgoszczy funkcję tę pełni jednoosobowo były sekretarz Miejskiego Komitetu Ochrony Pamięci, obecnie samodzielny przedstawiciel prezydenta miasta dla miejsc pamięci narodowej, Wojciech Sobolewski.
- Jeszcze nikt mnie nie poinformował o szkodach wyrządzonych przez wichurę na cmentarzu w Smukale - powiedział nam Wojciech Sobolewski. - Skoro tak jest, to dziękuję za tę informację. Za chwilę się tam wybiorę. Sprawdzę, jaka panuje sytuacja, ocenię powstałe szkody i postaram się przygotować listę niezbędnych napraw do wykonania. Z pewnością, jeśli szkody są tak znaczne, ich usuwanie oraz odbudowa cmentarza potrwa jakiś czas. Z mojej strony mogę w tej chwili jedynie zadeklarować, że zrobię wszystko, aby przywrócić temu miejscu pamięci poprzedni wygląd i w ten sposób wyrazić szacunek mieszkańców Bydgoszczy do spoczywających tam ofiar oraz ich pamięci.
Obóz w Smukale Dolnej powstał 1 września 1941 roku jako obóz przejściowy dla osób wysiedlanych z terenów Pomorza. Wiązało się to z zamknięciem granicy z Generalną Gubernią dla osób wysiedlanych z ziem włączonych do Rzeszy i zaniechaniem krótkotrwałej akcji tzw. wysiedleń wewnętrznych.
Obóz „wychowawczy”
1 października 1941 roku obóz ten zostały przejęty od Centrali Przesiedleńczej w Gdańsku przez gestapo na tzw. obóz pracy wychowawczej, filię większego obozu tego samego typu w Potulicach. W 1942 obóz w Smukale, Potulicach i podobnego rodzaju obóz w Toruniu przekształcono w podobozy Stutthofu jako dodatkowe miejsce pracy dla więźniów. Zlikwidowano go całkowicie 20 lutego 1943 roku.
Przeciętnie w obozie przebywało 3000 Polaków. Ogółem przez obóz przeszło ponad 4 tys. osób. Osadzano całe rodziny wysiedlonych, głównie z powiatów pomorskich. Więźniów po przybyciu do obozu selekcjonowano: zdolnych do pracy w wieku od 14 do 60 lat wywożono na roboty przymusowe, chorych, starców i kobiety z dziećmi zatrzymywano w obozie.
Doliczono się 800 ofiar
Więźniowie mieszkali w trzech nieogrzewanych magazynach fabrycznych, w murowanej szopie i w oborze razem z bydłem. Spali na betonowej posadzce. Śmiertelność była wysoka, zwłaszcza zimą 1942 z powodu epidemii tyfusu, jak również z powodu zakazu wysyłania chorych dzieci do szpitala w Bydgoszczy. Ogółem w obozie zmarło 700-800 osób, w tym ok. 140 dzieci w wieku do dwóch lat. Zidentyfikowano z imienia i nazwiska 265 ofiar.
Większość zmarłych, ok. 600 osób, pogrzebano na terenie leśnym przy ul. Baranowskiego. Pochówki rozpoczęto w tym miejscu wówczas, kiedy zabrakło miejsca w bezpośrednim sąsiedztwie obozu przy ul. Opławieckiej.
***
Miejsce robi i dziś, po zniszczeniach, i wcześniej robiło przygnębiające wrażenie. Obszerny, ogrodzony plac w lesie, w uroczej okolicy, blisko Brdy. Na cmentarzu ofiar obozu przejściowego w Smukale Dolnej nie ma wydzielonych grobów. Są długie wspólne kwatery, kilkanaście stojących krzyży i pojedyncze płyty nagrobkowe. Pomiędzy nimi z rzadka widnieją sztuczne kwiaty, pozostałe z odwiedzin rodzin i byłych więźniów oraz po organizowanych tu cyklicznie obchodach rocznicowych. Jest też okolicznościowa tablica.
Po obozie jednak pozostały opisy, wspomnienia i wciąż żywa pamięć.
„Najgorzej było w Smukale. Jak nas zawieźli, to brukiew przywieźli. To był grudzień, mroźny dzień. Oni tam zaczęli nosić do piwnicy, do kuchni. A kuchnia była po tej stronie Brdy. Niemcy się nie zgodzili, bo by ludzie uciekli. I musiało zostać do drugiego dnia. A przyszedł taki mróz w nocy, że ona przymarzła. Jak ją nieśli do piwnicy za dzień lub dwa, to jeszcze było, ale później ona zaczęła tam gnić, bo odtajało, to swąd był. I tak gotowali dla ludzi. Jak miskę brali, to było widać: woda oddzielnie i brukiew oddzielnie, dno było widać. A na ten kocioł 70-litrowy kostka margaryny była pokrojona” - tak wspominał swój pobyt w obozie Alfons Andrzejewski.
Niestety, żaden z obozowych oprawców nie doczekał się po wojnie kary za swoją działalność w obozie w Smukale. 3 kwietnia 2009 r. Instytut Pamięci Narodowej wydał postanowienie o umorzeniu śledztwa „w sprawie zbrodni ludobójstwa i zbrodni wojennych popełnionych w okresie od września 1941 do lutego 1943 r. w obozie przesiedleńczym w Smukale koło Bydgoszczy na obywatelach polskich przez niemieckich funkcjonariuszy tego obozu”. Śledztwo prowadzone było od 2005 roku na wniosek 20 żyjących jeszcze byłych więźniów Smukały i 29 członków rodzin osób zmarłych w obozie. Część osób stanowiących załogę obozu zidentyfikowano. Wszyscy oni jednak zostali osądzeni i straceni po wojnie za swoje inne zbrodnie, bądź też zmarli.