Pływanie synchroniczne w Poznaniu: One są gotowe na każde poświęcenie
Pływanie synchroniczne to pasja zawodniczek z poznańskiego klubu AZS Organizacja Środowiskowa. Dziewczyny trenują sześć razy w tygodniu po kilka godzin. Ta praca już przynosi wymierne efekty.
Jest ich sześć. Najmłodsza ma 11, a najstarsza 18 lat. Trenują sześć razy w tygodniu, po minimum cztery godziny dziennie. I to nie tylko w wodzie. Do tego dochodzi gimnastyka oraz akrobatyka. Niektóre dojeżdżają na treningi do Poznania nawet z odległych miejscowości.
Są gotowe na każde poświęcenie i całe swoje życie podporządkowały tej pięknej dyscyplinie sportu. Każda z nich marzy bowiem o starcie na igrzyskach olimpijskich.
- Do tej pory Polki na tej imprezie jeszcze nie wystartowały. My chcemy być tymi pierwszymi
- mówią jednym głosem.
Pierwszy, ale znaczący krok w realizacji tych marzeń został już wykonany, ponieważ dwie z nich, 18-letnia Wiktoria Grabowska oraz o dwa lata młodsza Swietłana Szczepańska, przed rokiem zakwalifikowały się na igrzyska europejskie w Baku.
- Kiedy mówiłam, że chcemy tam wystąpić, to wszyscy pukali się w czoło. Ale dopięłyśmy swego. Pojechałyśmy na eliminacje do Stambułu i tam dziewczyny wywalczyły awans. Przyznam się szczerze, że dla mnie samej było to spore zaskoczenie, bo ten duet nie trenował ze sobą zbyt długo - mówi Alona Szczepańska, która szkoli zawodniczki w poznańskim klubie AZS Organizacja Środowiskowa.
- W Baku nie walczyliśmy o medale, ale zawodniczki na własnej skórze przekonały się, że ciężką pracą można wiele osiągnąć. Poznały smak wielkiego sportu. Start na takich imprezach daje potężny zastrzyk pozytywnej energii. Dlatego jeździmy na zawody międzynarodowe, aby zawodniczki mogły skonfrontować swoje umiejętności z najlepszymi. To później procentuje, choć bez jakiegokolwiek wsparcia jest to trudne - dodaje trenerka. Pozostałe dziewczyny także mają mnóstwo sukcesów na ko-ncie. I to nie tylko w Polsce.
Stawiają na jakość
W klubie stawia się przede wszystkim na duety. - One są najciekawsze dla przeciętnego kibica, bo wtedy łatwiej można wyłapać błędy w synchronizacji. Co nie znaczy, że nie ćwiczymy też występów drużynowych czy indywidualnych. Każda z dziewczyn występuje także solo. W mistrzostwach Polski wystawiliśmy też drużynę. Złożoną wprawdzie tylko z czterech zawodniczek, ale to nie przeszkodziło nam w wywalczeniu... złotego medalu. Nawet po odjęciu punktów karnych za zbyt małą liczbę startujących, ponieważ w zespole powinno być osiem dziewczyn - mówi trenerka.
Co jej zdaniem jest kluczem do sukcesów w tej dyscyplinie sportu? - Najprościej rzecz ujmując jest to... synchronizacja.
Dziewczyny cały czas muszą utrzymywać właściwy rytm. Nawet obudzone w środku nocy powinny wiedzieć, co mają zrobić na pięć, a co na sześć.
Równie istotna jest choreografia i odpowiednie przygotowanie gimnastyczne, akrobatyczne, a nawet baletowe. Do tego dochodzą ćwiczenia ogólnorozwojowe - twierdzi Alona Szczepańska.
- Nie bez znaczenia jest też to, jak zawodniczki prezentują w wodzie. Pływanie synchroniczne, to estetyczny sport i dziewczyny muszą odpowiednio wyglądać. U starszych dziewczyn już zwracam na to uwagę. Co nie znaczy, że każę im się głodzić. Powinny jednak być smukłe. Do tego dochodzą też odpowiednie stroje. Sama je szyję, choć to bardzo pracochłonne. Wszystkie zawodniczki są bardzo pracowite i w dużej mierze dzięki temu mają dobre przygotowanie fizyczne. To zasługa codziennej, bardzo ciężkiej pracy - zdradza Alona Szczepańska.
W skład klubowego zespołu wchodzi niewielka grupa zawodniczek. - Dziewczyn jest tylko sześć, ale to świadoma decyzja. Nie chcę rozszerzać zespołu. Pracuję z pasji i stawiam na jakość. Często mam zajęcia z każdym duetem osobno. To powoduje, że na basenie spędzam niemal całe dnie. Taka praca przynosi jednak efekty, do których zaliczam nie tylko medale wywalczone na zawodach. Dziewczyny, które od nas wychodzą, nawet jeśli nie są mistrzyniami świata czy nawet mistrzyniami Polski, to dobrze poruszają się wodzie, mają poczucie rytmu i potrafią pracować w zespole, bo nie zapominajmy, że to jest pływanie synchroniczne i współpraca jest tutaj bardzo istotna - twierdzi Alona Szczepańska.
Nie mogła im odmówić
Ona o pracy szkoleniowca marzyła od dziecka. - Jestem trenerem z powołania. Jako młoda dziewczyna mogłam wybierać różne kierunki, ale zdecydowałam się na Akademię Wychowania Fizycznego. Można powiedzieć, że całe moje życie to sport. Posmakowałam zresztą wielu konkurencji wodnych. Kiedy trafiłam do pływania synchronicznego, wiedziałam, że to jest moja dyscyplina. Dyscyplina, która w tamtych latach dynamicznie się rozwijała i to nie tylko na Ukrainie, gdzie wtedy mieszkałam, ale też na całym świecie.
Pływanie synchroniczne bardzo szybko przypadło mi do gustu, ponieważ łączyło taniec, akrobatykę i pływanie. Poza tym to kobiecy sport, a przy tym bezpieczny
- uważa trenerka.
W pewnym momencie, po 20 latach pracy z młodzieżą, Alona Szczepańska postanowiła jednak odpocząć od pracy. - To było po przeprowadzce do Poznania. W naszym, jak wspomniałam, kobiecym sporcie różnie się dzieje i postanowiłam nieco się wycofać. Za dużo kosztowało mnie to wszystko nerwów i stresów. Kiedy jednak zobaczyłam, jak duży potencjał ma moja młodsza córka Swietłana, postanowiłam wrócić. Z czasem doszła do nas 14-letnia obecnie Julia Miko-łajczak i zaczęłyśmy robić duet. No, a potem wokół tego duetu powstała grupa, którą mamy teraz. Ostatnią i zarazem najmłodszą, przyjętą zawodniczką była 11-letnia Janka Ambroszkiewicz. Nie mogłam tym dziewczynom odmówić. One nie przychodzą na treningi dla zabicia czasu, czy też dlatego, że tak chcą rodzice. One chcą coś osiągnąć, a ja chcę im tylko w tym pomóc - opowiada trenerka.
Skład zespołu, oprócz już wymienionych dziewczyn, uzupełniają jeszcze Oliwia Smektała oraz Maja Kalisz. Obie mają po 12 lat, tworzą duet i swoją przyszłość wiążą z pływaniem synchronicznym. - W tym sporcie pociąga mnie to, że można grać w wodzie, przemieniać się w różne postaci. A co jest w nim najtrudniejsze? Wytrzymanie i bezbłędne wykonanie układu. Do tego potrzeba sporo wytrzymałości, bo taki układ może trwać nawet trzy minuty - twierdzi Oliwia. - Cały czas musimy na siebie patrzeć pod wodą i wykonywać ćwiczenia do muzyki lub rytmu - dodaje Maja.
Lekcje w samochodzie
Dziewczynki już w pierwszym swoim wspólnym starcie, w lipcu tego roku w Austrii, zajęły czwarte miejsce. - To był dla nas duży sukces - przyznaje Maja, która poza pływaniem synchronicznym trenuje także skoki na trampolinie. - Do tego gram też na pianinie i chodzę do I klasy gimnazjum - dodaje. Oliwia mieszka w podleszczyńskiej miejscowości Święciechowa. Do Poznania to 90 km drogi w jedną stronę. - Takie podróże są męczące, ale można się do nich przyzwyczaić. Przywożą mnie rodzice. W trakcie drogi odrabiam lekcje, żeby nie tracić czasu. Czy to trudne? Nie. Wystarczy znaleźć trochę wolnego miejsca i się skupić - zapewnia młoda zawodniczka.
Smektała trenuje dodatkowo pływanie w szkole sportowej w Lesznie. W podobnej sytuacji jest 14-letnia Julka Mikołajczak, która na zajęcia od ośmiu lat przyjeżdża z Wrześni. Obie są najlepszymi zawodniczkami w kraju w swoich kategoriach wiekowych. Wszystkie zawodniczki zdobywają zresztą medale mistrzostw Polski i coraz bardziej liczą się na zawodach rozgrywanych w Europie. Ostatnio świetnie wypadły na Hungarian Cup, skąd przywiozły cały worek medali. Tych sukcesów jest zresztą coraz więcej.
Żeby jednak coś osiągnąć, same chęci nie wystarczą. Potrzebne jest też szeroko rozumiane wsparcie. A z tym bywa różnie. W klubie wszyscy jednak wierzą, że wkrótce dla pływania synchronicznego nadejdą lepsze czasy. Wszystkim się też marzy, aby w Polsce ta dyscyplina sportu była równie popularna jak w Rosji czy Hiszpanii, gdzie podczas zawodów na trybunach zasiada mnóstwo kibiców, co przyciąga sponsorów. No i chcą pojechać na te wymarzone igrzyska olimpijskie. Pytanie tylko, czy jest na to szansa, skoro do tej pory żadnym Polkom nie udało się jeszcze wystąpić na tej imprezie?
- Szansa jest zawsze i trzeba w nią wierzyć. Mocno wierzyć i bardzo ciężko pracować
- zapewnia trenerka.