[PLUS] Robert Sowa: - Pizza też powstała z biedy, a teraz króluje [WYWIAD]
Robert Sowa, znany polski szef kuchni był gościem III Świętokrzyskiego Festiwalu Smaków w Tokarni. Zdradził nam, za co lubi świętokrzyską kuchnię i jakie miejsca w regionie są mu szczególnie bliskie.
Jak dobrze jest Pan zaznajomiony z naszym regionem?
Mnie świętokrzyskiego nie trzeba przedstawiać. Od ponad 10 lat jestem jego najwierniejszym fanem. Wypoczywam w mieścince urokliwej, śmieję się, że mógłbym opisać ją w kilku słowach: cmentarz, kościół, policja i sklep. Jakie to miejsce? Solec-Zdrój! Uwielbiam relaksować się szczególnie w Malinowym Zdroju, w tym roku też odwiedziłem to miejsce. Pływam sobie w siarce, odpoczywam w spokoju w ciszy, czuję się jak u siebie, co sobie niezwykle cenię.
Od dwóch lat jest Pan także gościem pikniku w Tokarni - III Świętokrzyskiego Festiwalu Smaków. Jak podoba się Panu ta impreza, szczególnie pod kątem kulinarnym?
Bardzo odpowiadają mi tutaj wszystkie wyroby wędliniarskie, kiszone ogórki, które zawsze są takie same - pyszne, twarde. Przyjeżdżam po te przysmaki z przyjemnością. I teraz nie było inaczej - wyjechałem z siatką smakołyków. Począwszy od miodów przez chleby - zawsze są tu wyśmienite, skończywszy na różnych słodyczach z tak zwanej wymiany barterowej z paniami z kół gospodyń wiejskich.
Jak Pan oceni kuchnię, którą proponują właśnie koła gospodyń?
Lubię ją i doceniam, ponieważ każda kuchnia, o której byśmy nie mówili, wywodzi się z takiego właśnie klimatu. Pizza też powstała z biedy, a teraz króluje. To samo widzimy na festiwalu w Tokarni - dania proste, swojskie cieszą się powodzeniem. Cieszy mnie różnorodność bardzo ciekawych produktów - miodów, serów, wyrobów wędliniarskich, a także gotowych dań.
Ma Pan swoją ulubioną świętokrzyską potrawę?
W Tokarni próbowałem bigosu, chleba ze smalcem, które bardzo mi smakowały, ale z dań faktycznie o świętokrzyskim charakterze mogę pochwalić dziczyznę, a także wędzone świeże pstrągi, które próbowałem na jednym ze stoisk w Tokarni.
Dziękuję za rozmowę.