Pląsy i dąsy, czyli tańce wokół festiwalu Romów
Don Vasyl mówi, że jest już zmęczony użeraniem się o pieniądze na najbardziej znany w Polsce festiwal muzyki i kultury Romów, który po przerwie znów odbywa się w Ciechocinku.
Wyprowadzę festiwal z Ciechocinka! Sam też porzucę to miasto, choć zapuściłem tu korzenie, tu mam dom i rodzinny grobowiec - odgrażał się w kuluarach niedawnego 21. z kolei Międzynarodowego Festiwalu Piosenki i Kultury Romów jego twórca Don Vasyl Szmidt, romska gwiazda estrady, kompozytor, poeta, promotor romskiej kultury. Nie ukrywał, że poszło o pieniądze. Nie pierwszy raz.
To, że pieniądze dzielą ludzi, widać na przykładzie tego festiwalu aż nadto.
- Z żadnego z wielu ciechocińskich festiwali nie ma bezpośredniej transmisji. A przecież tutaj oglądają nasz festiwal tysiące ludzi. Specjalnie przyjeżdżają zobaczyć go na żywo. Z Polski i wielu krajów na świecie. To świetna reklama dla Ciechocinka. Niestety, burmistrz tego nie dostrzega lub nie chce dostrzegać - mówi rozżalony Don Vasyl.
Był już taki czas w historii tej imprezy, że festiwal przeniósł się do Glinojecka na Mazowszu. Wtedy też poszło o pieniądze, a konkretnie o miejską dotację do romskiego festiwalu. Po trzech latach Festiwal Piosenki i Kultury Romów wrócił do Ciechocinka. Czas nieobecności w uzdrowisku na stronie internetowej festiwalu elegancko tłumaczono nawiązaniem do tradycji taborowego życia Romów.
Andrzej Trzaskowski, były menedżer Don Vasyla i wiceprezes Europejskiego Towarzystwa Edukacji i Kultury Romów podkreśla, że mówiąc o pieniądzach, trzeba pamiętać, że organizatorów jest dwóch: wspomniane Europejskie Towarzystwo Edukacji i Kultury Romów oraz sam Don Vasyla i jego spółka.
- Nasze Towarzystwo jako organizacja pożytku publicznego staje do konkursów. W ten sposób otrzymaliśmy 50 000 złotych z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz 10 000 złotych od marszałka województwa kujawsko-pomorskiego. Już się z nich rozliczyliśmy. Pieniądze z miasta otrzymuje Don Vasyl - tłumaczy.
Don Vasyl zapowiada: mój tabor znów może ruszyć
Europejskie Towarzystwo Edukacji i Kultury Romów w Ciechocinku to organizacja powołana do życia w 2006 roku przez najbliższych współpracowników Don Vasyla. Obecnie kieruje nim córka artysty - Agnieszka Szmidt, była dziennikarka Radia Plus.
- Głównym naszym zajęciem jest przygotowywanie ciechocińskiego festiwalu, bo to ogromne przedsięwzięcie. Gdy kończy się jeden festiwal, już przygotowujemy kolejny - nie ukrywa pani prezes.
Po kilku latach od glinojeckiego epizodu w historii festiwalu ze słów jego twórcy wynika, że teraz tabor może wyjechać na dobre, ponieważ miasto daje na festiwal zbyt mało pieniędzy.
Sto tysięcy z hakiem
Burmistrz Leszek Dzierżewicz jest tym stanowiskiem zdziwiony.
- Od lat Don Vasyl dostaje od miasta sto tysięcy złotych na tę imprezę. Trzeba pamiętać, że to impreza biletowana, a bilety nie są tanie. Oddajemy do dyspozycji za darmo stadion. Są na nim rozmaite stoiska. Z tego tytułu organizatorzy także mają dodatkowe pieniądze. Poza dotacją bierzemy na siebie też niektóre koszty. W tym roku na przykład zadbaliśmy o zakwaterowanie i wyżywienie osiemdziesięciu członków ekipy telewizyjnej. Płacimy za sprzątanie stadionu po festiwalu, za przenośne toalety i za wiele innych rzeczy związanych z tą imprezą.
- Sto tysięcy złotych dostajemy niezmiennie od lat, a wszystko dokoła podrożało. Ten festiwal kosztuje około czterystu tysięcy złotych. Na wszystko mam faktury. Miasto dostało od nas bezpłatnie trzysta biletów. Ja potem przez cały rok organizuję koncerty, żeby spłacić festiwalowe długi. A nie jestem już ani młody, ani w pełni zdrowy - mówi Don Vasyl. - Z drugiej strony mam codziennie dowody na to, że ludziom nasza kultura się podoba, że chcą oglądać artystów romskich, bawić się na festiwalach przy naszej muzyce, śpiewać z nami nasze piosenki. Mamy im to zabrać? - pyta retorycznie.
Andrzej Trzaskowski podkreśla, że zna Don Vasyla od dziecka: - Przyjaźnimy się, bardzo go szanuję, jestem do niego ogromnie przywiązany. Zawsze życzyłem i życzę mu jak najlepiej, choć niekiedy spieramy się o sprawy organizacyjno - finansowe związane z festiwalami. Don Vasyl to artysta. On nie wgłębia się w przyziemne sprawy tak mocno jak ja. Nie wszystkie niuanse, zasady czy przepisy rozumie i stąd czasem bardzo emocjonalne podejście do partnerów jego przedsięwzięć i ograniczone do nich zaufanie - tłumaczy.
Obecny menedżer artysty, Marian Kowalewski jest zdania, że pomoc miasta jak na jego trzygodzinne promowanie w telewizji poprzez bezpośrednią transmisję z koncertu jest zbyt mała. - Mamy propozycje organizacji festiwalu w innych miastach i choć Don Vasyl jest mocno emocjonalnie związany z Ciechocinkiem, uważam że nie powinniśmy zaniedbywać rozmów o ewentualnym przeniesieniu tej imprezy - mówi.
Władza się mści
Don Vasyl ma swoją teorię dotyczącą jego relacji z burmistrzem Ciechocinka.
- Już po drugim festiwalu miasto uhonorowało mnie medalem Stanisława Staszica, doceniając to, co robię dla promocji uzdrowiska i dla kultury. A potem popełniłem błąd. Nie miałem pojęcia, że będą takie konsekwencje - przyznaje. - Od tej pory burmistrz się na mnie mści, choć wiele razy go przepraszałem. Zrobiłem coś, czego artyście nie wolno robić. Przestrzegam artystów: nie mieszajcie się do polityki, nie nie wyjdzie wam to na dobre ! - mówi.
O co poszło? Podobno o kampanię wyborczą i poparcie Don Vasyla dla kontrkandydata Leszka Dzierżewicza.
- Mój dobry kolega Zbyszek Strąk startował na stanowisko burmistrza i poprosił mnie, żebym wystąpił z zespołem na pikniku, który organizował. Wyborów nie wygrał. Od tego czasu stosunek burmistrza do mnie zmienił się - twierdzi Don Vasyl. Podpiera się przykładem: - Jednego roku, gdy telewizja odmówiła relacji z festiwalu, obcięto nam miejską dotację. Burmistrz tłumaczył, że skoro nie było telewizji, nie było też promocji Ciechocinka. A te tłumy, które były na koncertach festiwalowych się nie liczą?! Wyjechały i opowiadały o Ciechocinku. Przecież to też była promocja miasta - dowodzi.
Żali się też, że od lat prosi burmistrza o jakiś bezużyteczny budynek lub działkę w centrum miasta na zorganizowanie porządnego biura festiwalowego, bo wszystkie sprawy i spotkania odbywają się u niego w domu, zabierając jemu i jego rodzinie prywatność.
Nieporozumienia i ambicje
- Nie jestem małostkowy i nie przenoszę spraw prywatnych na działalność zawodową, choć powody byłyby, bowiem wielokrotnie publicznie Don Vasyl obrażał mnie - zapewnia Leszek Dzierżewicz, wieloletni burmistrz Ciechocinka. - Potem przepraszał tłumacząc, że go ktoś podpuścił. Myślę, że nie bardzo rozumie, że umowę dotyczącą festiwalu podpisuję z nim nie jako osoba prywatna, ale jako przedstawiciel miasta. Muszę trzymać się przepisów.
Najbliżsi współpracownicy artysty zdradzają, że ma on żal także o to, że jego kandydatura do tytułu Honorowego Obywatela Ciechocinka przepadła, choć wiele osób podpisało się na listach poparcia. Tu akurat burmistrz jest niewinny, bo tytuł przyznaje Kapituła, a to kilkuosobowe grono. Ma jednak Don Vasyl swoją gwiazdę na Ciechocińskim Deptaku Sław obok gwiazd między innymi reżysera Janusza Majewskiego, pisarza Włodzimierza Kowalewskiego, aktora Macieja Stuhra, kompozytorki Katarzyny Gärtner, piosenkarki Maryli Rodowicz, mistrza olimpijskiego Roberta Korzeniowskiego.
Ale chyba nie do końca go ta gwiazda satysfakcjonuje. - Jego gwiazda powinna być pierwsza, ponieważ on mieszka w Ciechocinku od lat! - uważają współpracownicy Don Vasyla, co nie do końca jest prawdą, bowiem połowa ulicy, przy której mieszka artysta, należy do Podola w gm. Raciążek. Tymczasem na deptaku jako pierwsza pojawiła się gwiazda Zbigniewa Bońka. Wydarzenie to zbiegło się z obchodami 90-lecia Ciechocińskiego Klubu Sportowego „Zdrój”.
Tabor ruszy w Polskę?
Na razie, tydzień po udanym 21. z kolei romskim festiwalu z ust najsłynniejszego w Polsce Roma padają zapowiedzi „taborowej” (czytaj wędrownej) formy imprezy, co można odczytać jako plany wyprowadzki jej z Ciechocinka. Don Vasyl nie wyklucza, że sam też się wyprowadzi.
Jego przyjaciel Andrzej Trzaskowski komentuje te zapowiedzi tak: - Emocje to zły doradca. Don Vasyl jest po udarze i tak naprawdę nigdy po nim nie poddał się rehabilitacji ani nie odpoczywał. Powinien zadbać o siebie. Choćby po to, by nie zawieść swoich licznych fanów, czekających na jego kompozycje, koncerty i festiwal, a zwłaszcza fanek, które piszą do niego listy, a będąc w Ciechocinku dopytują się, gdzie znajduje się dom Don Vasyla, bo chciałyby zrobić sobie przy nim zdjęcie.
Burmistrz o zapowiedziach Don Vasyla mówi tak:
Szkoda by było, gdyby festiwal Romów zniknął z Ciechocinka. On już wrósł w nasz pejzaż i wiele osób na ten festiwal co roku czeka. Ale decyzja w tej sprawie należy do Don Vasyla.
Marian Kowalewski jako menedżer artysty chce jak najszybciej mieć jasno zarysowane festiwalowe plany na przyszły rok. Nie ukrywa, że będzie prosił burmistrza o spotkanie, by porozmawiać o przyszłorocznej imprezie i zakresie pomocy miasta w jej organizacji. Jego zdaniem powinna być większa od dotychczasowej, bo miejska dotacja w tym roku wystarczyła jedynie na wynajem sceny, ochronę i część krzeseł na widowni, a przecież na festiwalu wystąpiło ponad 200 artystów z 13 krajów.