Plastikowe zabawki są niezdrowe - mówi Katarzyna Bosacka, autorytet konsumencki
Matka czwórki dzieci, autorytet konsumencki, autorka i prowadząca programów „Wiem, co jem”, „Wiem, co kupuję” i „Co nas truje”, mówi o tym, jak wybrać prezent dla dziecka i o swoich przygotowaniach do świąt. Rozmawiamy dwa tygodnie przed świętami Bożego Narodzenia z Katarzyną Bosacką.
Czy już jest pani do nich przygotowana?
Właśnie biegam po sklepach, żeby nie zostawiać zakupu prezentów na ostatnią chwilę, bo nie cierpię tych przedświątecznych kolejek do kas, tego zamieszania. O prezentach myślę już od września. Gdy tylko usłyszę, że ktoś wspomina o czymś, co by chciał zrobić albo mieć, np. mąż chciałby się wybrać na jakiś koncert, to notuję w pamięci i od razu mam pomysł na prezent - kupuję bilety.
Dla dzieci ma pani już przyszykowane prezenty?
Najprościej mi jest wybrać prezent dla najmłodszego syna, 5-letniego Franka, bo w tym roku po raz pierwszy naskrobał koślawymi literami list do Mikołaja, w którym wymienia listę pożądanych prezentów. Starszym, ale właściwie to całej rodzinie, kupiłam coś, co będziemy nosić razem, czego nie mogę dokładnie opisać, żeby nie zepsuć niespodzianki, ale zdradzę, że są to rzeczy, które zintegrują nas jako rodzinę i będą przypominać o świętach.
Jakie zabawki kupuje pani Frankowi, a wcześniej - starszym dzieciom?
Kochamy gry planszowe, uwielbiamy grać w karty, więc gra jest u nas zawsze mile widzianym prezentem. Spędzanie wolnego czasu razem integruje rodzinę, bo wszyscy, także 21-letni Janek i nastoletnie córki, lubimy planszówki. Co ciekawe, 5-letni Franio jest mistrzem Memo, czyli gry ćwiczącej pamięć. Regularnie nas wszystkich ogrywa. Jako prezenty cenię też wszelkie edukacyjne zabawki - puzzle, klocki, układanki. Plus książki. Najmłodszy syn dużo zabawek odziedziczył po rodzeństwie, więc w klocki Lego jest wyposażony.
Franek nie dostanie żadnych kolorowych plastikowych autek?
Nie, bo niestety coraz więcej wskazuje na to, że plastikowe przedmioty nie są zdrowe. Coraz więcej badań publikuje się na ten temat, w Polsce mocno zajmuje się tym Politechnika Gdańska. Wygląda na to, że nie ma w stu procentach bezpiecznego plastiku. Każdy ma w sobie tzw. plastyfikatory, czyli składniki umożliwiające zmiękczanie i dowolne formowanie plastiku, wśród nich ftalany i bisfenole. Po pewnym czasie te związki chemiczne ulatniają się i przenikają do jedzenia, napojów (w przypadku plastikowych pojemników), a jeśli dziecko weźmie do ust zabawkę, w której produkcji użyto plastyfikatorów, to również do jego organizmu. Te związki mogą źle wpływać na gospodarkę hormonalną, zwiększać ryzyko zachorowania na astmę i alergię, szczególnie w przypadku dzieci. Mogą powodować zaburzenia pracy tarczycy, nadnerczy, jak również wywołać bezpłodność, zwłaszcza u mężczyzn.
W Unii Europejskiej zakazano jednak stosowania ftalanów przy produkcji zabawek, artykułów pielęgnacyjnych i produktów, które dziecko może gryźć, ssać i które mają dłuższy kontakt ze skórą.
Tak, ale jeśli nie ma tam ftalanów, to jest bisfenol A, a jeśli nie ma bisfenolu A, to jest bisfenol S, itd. Poza tym znakomita większość zabawek plastikowych jest produkowana w Chinach, a tam nie zawsze są przestrzegane europejskie standardy, nawet przy produkcji zabawek na nasz rynek. Ważne jest, by rodzice często robili przegląd zabawek dziecka i wyrzucali te, które są uszkodzone, połamane, bo z takich często ulatniają się szkodliwe ftalany.
Dalej piszemy:
- Jakich oznaczeń na zabawkach szukać?
- Czy słodycze są dobre jako prezent dla dzieci?
- Czy pani Katarzyna szystko na świąteczny stół robi pani sama?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień