Plan zdjęciowy Wydarzeń Zielonogórskich. Starcia milicji z demonstrantami
Sakramentalne „Mamy to” padało co chwilę. Scena pościgu wzdłuż murów kościoła, ludzie chroniący się we wnętrzu świątyni. Tak prezentował się fragment pierwszego dnia planu zdjęciowego do filmu "Wydarzenia Zielonogórskie 1960". Jego producentem jest "Gazeta Lubuska".
- Tutaj wyglądało całkiem inaczej, było bardziej szaro - dodaje Ireneusz Patalas. - I ludzie byli znacznie bardziej szarzy. Tutaj był bruk, więcej kasztanowców rosło.
Wanda Krajewska przyprowadziła dwóch wnuków. I jak przekonuje, chciała, aby dzieciaki dowiedziały się czegoś o Wydarzeniach Zielonogórskich. Sama nie brała w nich udziału, pech chciał, że była akurat u siostry z wizytą. I mówi autentycznie o „pechu”, gdyż jest przekonana, że walczyłaby w pierwszym szeregu. Za księdza Michalskiego i Dom Katolicki. Miała tylko jedną wątpliwość. Jej zdaniem aktor odtwarzający duchownego nie był do niego podobny.
- Dziewczyny tłukły kamienie na kawałki, a my rzucaliśmy - w kierunku komendy na Kasprowicza. - opowiadał Kazimierz Demowski. - Stała spalona buda, czyli milicyjny samochód. Wielu kolegów trafiło do więzienia lub ośrodka wychowawczego w Głogowie. A trafiłem tam przez przypadek, wyszedłem z warsztatów szkolnych. Dlaczego sięgnąłem po kamienie? Nie wiem, może , jak to się dziś mówi, szukałem adrenaliny...? W każdym razie nie wiedziałem, że walka toczy się o dom katolicki.
Tymczasem filmowcy odtwarzali sceny z 30 maja 1960 roku. Jutro, w niedzielę (9 kwietnia) ciąg dalszy ich pracy. Tym razem z placu Powstańców Wielkopolskich i ulicy Kasprowicza przeniosą się do zaułków zielonogórskiej starówki, aby nakręcić sceny pościgów...
Przypomnijmy, że producentem filmu jest "Gazeta Lubuska". To również GL jest inicjatorem nagłośnienia wielkiej historii, która wydarzyła się w naszym mieście.