Płacę podatki, jestem patriotą
Z prof. Ryszardem Radzikiem, socjologiem z UMCS, rozmawia Aleksandra Dunajska.
Pojęcie „patriotyzm” wydaje się być dziś, zwłaszcza dla młodych ludzi, tak anachroniczne, że czasami nawet kojarzone pejoratywnie. Z czego to wynika?
To się wiąże z ewoluującym podejściem do słowa „naród” i tendencji, obecnej od jakiegoś czasu w Europie, że jest ono kojarzone negatywnie. To efekt wzrostu nastrojów lewicowych przed i po wejściu Polski do Unii, pod wpływem prądów ideowych przyjmowanych w ciągu ostatnich dwóch dziesięcioleci z Zachodu. Reakcją na to było wzmocnienie nurtów prawicowych, gloryfikujących idee narodu i patriotyzmu. To z kolei doprowadziło do upowszechnienia nastrojów nacjonalistycznych, jak na razie znacznie słabszych w Polsce niż na Zachodzie.
A może odpycha jego najczęściej spotykana w Polsce odmiana: martyrologiczny, gloryfikujący narodowe porażki, patriotyzm smutnych uroczystości i patetycznych gestów.
Rzeczywiście, ten tradycyjny polski patriotyzm jest insurekcyjny, podkreślający fakt, że przetrwanie kraju dokonało się dzięki powstaniom. Dlatego charakteryzuje się postawami na wysokim „C”, które często nie przystają do realiów XXI wieku. Z drugiej strony zauważam, że w Polsce coraz bardziej popularny jest patriotyzm czasów pokoju, wyrażający się w tym, że np. uczciwie płacę podatki, nie korumpuję, działam na rzecz lokalnej społeczności, uczestniczę w wyborach. Ale też, przynajmniej w deklaracjach, zakładam, że w razie potrzeby będę walczył za ojczyznę. Na pewno zaś patriotą nie jest ten, kto mówi, że jeśli wybuchnie wojna, zabierze rodzinę i wyjedzie do Londynu. A, jak pokazują badania, takich ludzi nie brakuje.
W czasie wojny patriotyzm jest chyba łatwiejszy - sytuacja jest czarno-biała, jest określony wróg, z którym trzeba walczyć. Dzisiaj pojęcie jest rozmyte, a sposób wyrażania patriotyzmu zależy w największym stopniu od nas samych.
Na pewno trudniej okazywać patriotyzm, kiedy od dziesięcioleci nie było wojny, żyjemy w demokratycznym państwie, jesteśmy coraz zamożniejsi. Nie oznacza to jednak, że patriotyzm zanika, tylko ewoluuje. Odchodzimy więc od postaw tradycyjnego patriotyzmu na rzecz np. wspomnianego patriotyzmu realizującego się przez pracę czy lokalnego.
Patriotyzm jest zróżnicowany terytorialnie, zgodnie z badaniami sprzed kilku lat, silniejszy jest na wschodzie, a słabszy - na zachodzie Polski.
To łatwo wytłumaczyć - konserwatywne poglądy i silniejsze więzi społeczne na wschodzie przekładają się na większe poczucie przywiązania do ojczyzny, a więc także na poziom deklarowanych uczuć patriotycznych - głównie w tym tradycyjnym wymiarze.
Linia podziału jest, a raczej była, nie tylko terytorialna. Kiedyś narodowy patriotyzm był domeną szlachty, która mogła wypełnić jeden z jego wymogów, czyli posiadanie wiedzy o kraju, jego kulturze, historii, tradycji. Niepiśmiennemu chłopu pańszczyźnianemu, który nie wiedział, co się dzieje poza granicami jego wsi, to pojęcie było raczej obce. To było widoczne także w czasie II wojny - w Armii Krajowej była przecież głównie inteligencja, chociaż oczywiście bardzo aktywne w walce były też Bataliony Chłopskie. Dziś to się wyraźnie zmieniło, patriotyzm w Polsce staje się coraz bardziej obywatelski, egalitarny, równomiernie rozłożony wśród przedstawicieli różnych klas społecznych.
Ale pojęcie nadal dzieli. Lewica oskarża prawicę, że zawłaszczyła pojęcie patriotyzmu, uznając tylko jedną jego wersję. Prawica odpiera zarzuty, a sama lewica też jest w tej kwestii zróżnicowana.
W sensie poglądów politycznych takie podziały to nic nowego, Polacy zawsze mieli w tej kwestii różne zdania. Wystarczy wspomnieć powstanie styczniowe, kiedy radykalni Czerwoni parli do walki, a przeciwstawiali się im Biali. Tych różnic nie unikniemy.11 listopada przez Warszawę przejdzie kilka marszów i uczestnicy każdego z nich będą rozumieli patriotyzm na swój sposób. Dopóki jedni drugim niczego nie są w stanie narzucić, w demokratycznym państwie jest miejsce dla każdego z nich.