Płacą więcej, bo muszą [infografika]
Sieci prześcigają się w podwyżkach, by zatrzymać sprzedawców, którzy uciekają z „kamieniołomów”. Ze sklepików zmykają do Biedronki.
- Praca w handlu nie należy do łatwych, ale na pewno nie jest najgorsza, ma jedynie złą narrację - twierdzi Andrzej Maria Faliński, dyrektor Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji (zrzeszającej sieci handlowe). Dużo gorzej jest w budownictwie, ale to właśnie do handlu przylgnęło: „kamieniołomy” czy „obozy pracy”. Oczywiście, zarobki w nim nie są najwyższe, ale stopniowo idą w górę.
Słowa Falińskiego potwierdzają konkretne ruchy sieci handlowych.
Najbardziej „zaszalała” w tym roku Biedronka, która podniosła płace dwukrotnie.
Pierwsza podwyżka weszła w życie w kwietniu, a od października pensja sprzedawcy-kasjera z trzyletnim stażem wzrosła z 2450 do 2600 zł brutto miesięcznie (1877 zł netto). Z kolei najniższe wynagrodzenie początkującego sprzedawcy wynosi 2300 złotych brutto (1669 zł netto), a to prawie 25 proc. więcej niż minimalna krajowa. Natomiast nowy magazynier Biedronki zarabia 2700 złotych brutto (1947 zł netto), a po trzech latach pracy to będzie 3150 zł brutto (2261 zł na rękę).
Największa konkurencja Biedronki, czyli Lidl, wprowadził podwyżki w marcu. Pensja dla początkującego pracownika wynosi 2400 - 2800 zł brutto (1738 - 2017 zł netto). Po dwóch latach stażu będzie zarabiał od 2850 do 3250 zł brutto (2052 - 2331 zł netto). Ten dyskont ma pensje zróżnicowane regionalnie. Lepsze zarobki są w dużych miastach.
Podobny ruch wykonało Tesco, w którym - po majowej podwyżce - najniższe miesięczne wynagrodzenie sięga 2295 zł brutto na cały etat (1665 zł netto), a wcześniej to było 2110 zł brutto, czyli 1 536 zł na rękę. Wzrost zarobków w Tesco wynegocjowały związki zawodowe.
W ślad za konkurencją poszedł również Kaufland, gdzie - od października - płace wzrosły średnio o 10 proc. Aktualnie wynagrodzenie pracownika zatrudnionego na cały etat jest na poziomie 2,5 tys. zł miesięcznie brutto (z 2,4 tys. zł brutto), czyli dostaje 1808 zł na rękę.
Podwyżki nie ominęły także pracowników Polomarketu (z siedzibą w naszym regionie, w Giebni koło Pakości). Tutaj wynagrodzenia wzrosły, w październiku, od 19 do 27 proc. Wcześniej sprzedawcy zarabiali najmniej 1850 zł brutto (1355 zł netto) plus premia uznaniowa, a obecnie dostają od 2 000 do 2 350 zł brutto w zależności od zakresu obowiązków.
Najniższa kwota na poziomie 2 tys. zł brutto (1 459 zł netto) sugeruje, że Polomarket nie idzie na razie dalej niż ustawa, która w styczniu przyszłego roku wprowadzi obowiązek takiej właśnie minimalnej zapłaty.
Czy pensje rosną także w sklepikach osiedlowych i wiejskich? Tutaj trudno o oficjalną odpowiedź.
Kobiety rzucają pracę, przez 500 plus lub uciekają do Biedronki. Nie stać mnie, by płacić tyle, co znany dyskont
- usłyszeliśmy w inowrocławskim sklepiku.
*Kwoty netto wyliczyliśmy na w portalu księgowym gofin.pl.