PKP lekceważy emerytkę, która od lat prosi o pomoc
Idą tęgie mrozy, a Maria Filas ze Skawy nie może doprosić się od PKP wymiany pieca kaflowego. W starym boi się ogrzewać, bo jest dziurawy i dym zamiast do komina dostaje się do mieszkania.
67-letnia Maria Filas ze Skawy w pow. nowotarskim nie wie, jak przetrzyma zapowiadane przez synoptyków mrozy. - Za oknem ma być nawet 20 stopni mrozu, a ja boję się palić w piecu kaflowym, który mam w domu. Bo jest on dziurawy. Jeszcze się zaczadzę i umrę - mówi kobieta. I rozkłada ręce, bo od dwóch lat nie może się doprosić od PKP wymiany pieca.
Kobieta, emerytowana pracownica kolei, mieszka w domu należącym do PKP SA przy stacji kolejowej w Skawie. - Nie dość, że dom wymaga remontu, nie jest ocieplony, to jeszcze ten piec, który spędza mi sen z powiek. Już nie wiem, jak mam tłumaczyć urzędnikom ze spółki kolejowej, że chyba ważniejsze jest życie człowieka, a nie papiery - mówi załamana.
Kobieta miała dostać nowy piec już w styczniu 2015 roku. Mimo że kolejarze obiecywali, wysyłali kominiarzy, zdunów i najrozmaitsze komisje, pieca dalej nie ma.
***
67-letnia Maria Filas, mieszkanka Skawy, ubolewa, że idą mrozy, a ona kolejną zimę będzie siedziała w zimnym domu.
- Boję się palić w piecu, żeby się nie zaczadzić. Kolej od dwóch lat nie chce mi pomóc - zauważa i pyta rozgoryczona, czy ważniejsze jest ludzkie życie, czy jakieś procedury.
Kobieta, emerytowany pracownik kolei, mieszka w budynku należącym do PKP. Dostała tam zakwaterowanie w czasie zatrudniena. - I to jest moje przekleństwo, za które muszę płacić 253 zł - mówi.
Piec kaflowy do wymiany
O problemie pani Marii pisaliśmy w styczniu 2015 r. Kobieta mieszka w małym domu należącym do Polskich Kolei Państwowych SA przy stacji kolejowej w Skawie.
Jej mieszkanie jest ogrzewane piecem kaflowym, który stoi w pokoju.
Mieszka tam od dawna i wszystko było w porządku do czasu, aż kilka lat temu piec pękł i zaczęło się dymić nie do komina, ale do mieszkania.
Kolej obiecuje, ale pieca nie daje
- Gdy otwieram drzwiczki, z pieca idzie ogień i dym. Wygląda tak, jakby nie było w ogóle ciągu w kominie - mówi pani Maria. Popękały kafle i fugi. Między kaflami zrobiła się dziura na grubość palca.
Zdaniem kobiety to efekt złej konstrukcji pieca. Mimo to Maria Filas nie może się doprosić pomocy od PKP.
Dwa lata temu zgłosiła się do naszej redakcji. Wtedy Piotr Urlik z nowosądeckiego Oddziału Gospodarowania Nieruchomościami PKP, który był u pani Marii niejeden raz, zadeklarował, że wynajęty przez kolej kominiarz obejrzy piec i jeśli stwierdzi, że jest źle zrobioy, to kolej wymieni piec na nowy.
- Trochę to trwało, ale w końcu dostałam informację, że w październiku 2015 r. dojdzie do wymiany mojego wadliwego pieca - mówi Maria Filas. Jednak do tej pory nic takiego się nie stało.
Piec dalej kopci
Przed świętami Bożego Narodzenia 2016 r. kobieta znów zaczęła dopytywać, kiedy piec będzie wymieniony. Przyszli fachowcy obejrzeli piec, wyczyścili go i na tym skończyli swoją pracę. Piec dalej dymi i kobieta boi się go używać, by nie ulec zaczadzeniu. Cięgle czeka na jego wymianę.
- Teraz prognozy mówią o wielkich mrozach. Ja nie wiem, jak przeżyję z takim piecem kolejną zimę. Nie palę w nocy, żeby się obudzić rano, a wiadomo, że nocami jest najzimniej - nie kryje. Niestety, dom, w którym ma mieszkanie, nie jest ocieplony.
Próbowaliśmy interweniować i my. Piotr Urlik jednak nie chciał już z nami rozmawiać. Odesłał nas do rzecznika PKP SA w Warszawie. Tam wczoraj nie udało nam się uzyskać informacji. Urzędnicy ze stolicy nie zdążyli zebrać danych.
Palić, nie palić?
Pani Maria Filas nie wie, co ma teraz robić i jak przetrwać ciężką zimę. Według opinii straży pożarnej nie powinno się używać wadliwego pieca.
Strażacy mogą w takiej sytuacji wydać zakaz jego użytkowania, a za złamanie przepisów grozi kara finansowa.