Waldemar Przybylski z Międzyrzecza przysłał nam wspomnienia swojej babci Marii, o której pisze ciepło "Babcia Marysia". Od dziesięciu lat próbuje poskładać ze strzępków informacji dzieje rodziny Szymborskich.
Już wstęp do tych wspomnień wzrusza. "Piszę te wspomnienia dla mojego najstarszego wnuka Waldemara Krzysztofa Przybylskiego...". Później, słowo po słowie, zdanie po zdaniu poznajemy życie pani Marii i jej przodków. Do czasów II wojny światowej ich losy plotą się w okolicach Łucka, ale także na Syberii i w Czechach.
Maria Lisowska urodziła się 22 maja 1913 roku w Plaszowie (powiat Dubno, województwo wołyńskie), majątku rodziców jej ojca Kazimierza Malinowskiego. Jednak pani Marii udało się skleić z relacji najbliższych dzieje rodu dwa pokolenia wstecz. I tak dziadek, Antoni Szymborski, przyszedł na świat w miejscowości Łukawice, majątku rodziny Szymborskich (parafia Łanowice, powiat Krzemieniec, województwo wołyńskie).
Syberia za powstanie
W 1863 roku Antoni Szymborski brał udział w powstaniu styczniowym, czego konsekwencją była konfiskata majątku w Łukawicach i zesłanie. Na Syberię trafił z rodzicami i rodzeństwem. Po stłumieniu powstania styczniowego Rosjanie zesłali na katorgę i osiedlenie około 40 tysięcy powstańców, z których więcej niż połowa już nie wróciła do kraju. W Tobolskim Urzędzie do Spraw Zesłańców decydowano o ich dalszym losie, przeznaczając jednych na osiedlenie do guberni zachodnich, innych na katorgę lub osiedlenie do guberni wschodnich. Sama podróż Szymborskich na wschód trwała... dwa lata. Wielu zesłańców tego nie przeżyło. Im się udało, przede wszystkim dlatego, że mieli czym się opłacać strażnikom.
Zesłanie trwało 10 lat. Powrót jednak nie do końca był radosny. Majątek skonfiskowano, stąd Antoni musiał szukać pracy, aby utrzymać rodzinę. Zostaje administratorem dużych posiadłości należących do Mogielnickich i Jotków. Odkłada każdy grosz myśląc o przyszłości, którą postanowił związać z Dorotą Ostaszewską, dziewczynę wykształconą, jako że skończyła pensję dla dziewcząt hrabiny Komorowskiej, ale bez znaczącego posagu. Wiadomo też, że była osobą raczej słabego zdrowia. Pobierają się i kupują niewielki majątek Kalinówka (powiat łucki, województwo wołyńskie).
W 1880 przychodzi na świat pierwszy ich syn - Bronisław, następnie Edward Józef i córka Maria, mama autorki wspomnień. W 1889 roku rodzi się Kazimierz, a w 1903 Magdalena. Dziadkom urodziły się jeszcze dwie córki, ale niestety zmarły na szalejący w tamtych czasach dyfteryt. Antoni ciężko pracował, aby wykształcić synów, których lokuje w szkołach w Charkowie i Krzemieńcu. Dla Kazimierza kończy się to chorobą, której przyczynę lekarze definiują jako "wielką tęsknotę za rodziną i gospodarstwem".
Tymczasem Maria dorasta i zamiarem ojca jest wydanie jej za mąż za majętnego młodzieńca o dobrym nazwisku Załuski. Oczywiście ten medal ma także drugą stronę - młodzieniec ma zajęczą wargę i cierpi na łuszczycę. Dziewczyna buntuje się i wyjeżdża na Podole pod opiekę stryjka, który jest księdzem. Wraca po dwóch latach i to ze sporą sumką, którą przekazał jej stryj. Antoni postanawia do tego dodać kredyt z Banku Wileńskiego i nabyć majątek Krutniów. Nie udaje się, gdyż jest szlachcicem i uczestnikiem powstania na dodatek. Rodzina ucieka się do fortelu i kupuje majątek jako własność kuzyna, Feliksa Mytkowskiego. Po załatwieniu formalności dziadek Antoni sprzedaje Kalinówkę i przenosi się do Krutniowa. To duży majątek z 600 hektarami ziemi ornej, łąkami, lasami i młynem.
W tym czasie wujowie autorki wspomnień się usamodzielniają. Straszy syn Bronisław zaczyna praktykę u księcia Sanguszki i żeni się z Antoniną Mytkowską, Edward wraca do domu, a syn Józef, po ukończeniu farmacji pracuje jako aptekarz w Równym. A Maria? Ojciec wydaje ją za Kazimierza Malinowskiego i zamieszkuje w majątku Plaszów (powiat Dubno, województwo wołyńskie). W 1906 roku przychodzi na świat Zygmunt, w 1908 Jan, a w 1913 autorka wspomnień. Będzie miała jeszcze dwójkę rodzeństwa - Stefana (1915), Halinę (1918).
Jestem gotowa na śmierć
Nadchodzi rok 1914. Bronisław Szymborski trafia do armii carskiej. Edward, aby uniknąć powołania do wojska podejmuje pracę na kolei. Rodzina przechodzi trudne chwile. Pierwsze dziecko Edwarda i jego żony Adeli Tomaszewskiej umiera. W 1914, z powodu ciężkiej choroby płuc umiera także wujek autorki wspomnień Józef. Kilka dni po tej tragedii rodzina Szymborskich zostaje wysiedlona do Czech, gdzie z wyniszczenia i głodu umiera żona Antoniego Dorota i dwoje wnucząt, dzieci Bronisława. A ten tymczasem walczy w Karpatach. Gdy ranny w nogę przyjeżdża w rodzinne strony dowiaduje się o tej tragedii...
Gdy Antoni wraca z wojennej tułaczki, bez żony i dwójki wnucząt, jest załamany. Dom, majątek zostały całkowicie zdewastowane. Tymczasem rodzice autorki wspomnień zostają wysiedleni niedaleko, 20 km od rodzinnej miejscowości. Gdy front przesuwa się dalej wracają do swojego majątku w Plaszowej. W 1918 roku umiera dziadek Antoni. Ostatnią jego wolą było, aby rodzinne dobra podzielić na pięć równych części. I tak się stało. Los nadal doświadcza ciężko rodzinę. W 1918 roku umiera także ojciec autorki wspomnień i jej mama zostaje wdową z pięciorgiem dzieci. Historyczna zawierucha trwa. Przychodzą bolszewicy i chcą "panią ze dworu" rozstrzelać. Ta prosi o możliwość modlitwy i pożegnania się z dziećmi. Bierze na ręce najmłodszą córeczkę Halinkę i mówi, że jest gotowa na śmierć.
"Ta scena była straszna dla nas i nigdy jej nie zapomnimy, mimo że w tamtym czasie miałam pięć lat, a najstarszy brat 12. Ta scena tak wzruszyła bolszewików, że zmienili zdanie, zrabowali wszystko co miało jakąś wartość i odeszli" - pisze pani Maria.
W 1919 roku front co chwilę się zmienia. Przez krótki czas te tereny opanowało wojsko polskie, ale wiadomo było, że bolszewicy nadejdą lada dzień, byli raptem 20 km dalej. Mama pani Marii nie chciała przeżywać takich scen jak ta opisana wyżej i przez cała noc pakowała dobytek. O świcie zaprzęgła konia do wozu i ruszyła w stronę Radziwiłłowa. Wraz z nimi zabrali się inni członkowie rodziny, m.in. stryj Malinowski. Po drodze spotykali wielu Polaków w takiej samej sytuacji jak oni. Matka była u kresy sił, nocą pilnowała dobytku, koni, za dnia powoziła. Docierają do Krasnego koło Lwowa. Tutaj dzieci kończą szkołę. Dopiero po latach wracają do Plaszowa. Krutniów jest wówczas dzierżawiony przez braci Kazimierza i Edwarda Szymborskich...
- Niestety nie zachowały się żadne dokumenty, ani fotografie z tamtego okresu - mówi Waldemar Przybylski. - To nie dziwi, jeśli popatrzymy na skomplikowane losy mojej rodziny...