OLGA BORYS, popularna i lubiana aktorka, znana z ról serialowych oraz licznych komedii teatralnych, pojawiła się w telewizyjnym show „Twoja twarz brzmi znajomo”, gdzie świetnie wcieliła się w szereg postaci z rodzimego i światowego show-biznesu.
Czy satysfakcjonuje panią 7. miejsce w programie telewizyjnym „Twoja twarz brzmi znajomo”?
Udział w tym programie jest tak dużą przyjemnością, że miejsce w finałowej klasyfikacji jest dla mnie bez znaczenia. Poszłam tam w celu dobrej zabawy i pozyskania nowych doświadczeń i wszystko to tam się wydarzyło. Zawarłam też nowe przyjaźnie.
Jaką nagrodę pocieszenia pani otrzymała?
Pistolet.
Na wodę?
Nie, to jest ciężki, poważny pistolet. Nie wiem czy strzela, bo jeszcze nie próbowałam.
Dlaczego zdecydowała się pani na udział w tym programie?
Jest to jeden z fajniejszych programów w telewizji, jakie ostatnio widziałam. Kiedy go po raz pierwszy zobaczyłam, nie myślałam o swoim udziale. Natomiast wraz z moim mężem Wojtkiem robiliśmy wieczorne mityngi, wybierając tych piosenkarzy, do których był zbliżony mój głos.
A potem?
Włączałam nagranie wybranych i próbowałam odszukać w sobie barwę ich głosów.
Wcześniej nie zajmowała się pani imitacją?
Nigdy, bo nie widziałam w sobie takiego potencjału.
Imitacja której gwiazdy okazała się najtrudniejszym zadaniem ?
Najtrudniejszym był Robert Gawliński, który dostarczył mi mnóstwo pracy. Zawsze lubiłam Roberta i kochałam barwę jego głosu oraz manierę, która mi odpowiada. Ale ponieważ jest on odległy ode mnie, musiałam pracować nad każdym słowem jego piosenki. Na szczęście miałam trochę więcej czasu na przygotowanie.
Jaką rolę odegrali w tym przypadku i w pozostałych, trenerzy?
Byli nieocenieni. Bez ich wsparcia i treningu daleko byśmy nie zaszli. Ważne były uwagi reżysera programu Bolesława Pawicy, który już w studiu dawał uwagi i był bardzo koleżeński, podobnie jak kierownik muzyczny Marcin Urban.
Wystąpiła pani w różnych programach telewizyjnych, ale jeżeli chodzi o duże show to chyba były tylko „Gwiazdy tańczą na lodzie”?
Wystąpiłam także w programach „Kocham Cię, Polsko”, „Mamy cię!”, „Śpiewające fortepiany” i „Fort Boyard”.
Teraz z pewnością zobaczymy panią w „Tańcu z gwiazdami”?
Nie pójdę tam, nigdy w życiu, bo dalej studiuję i robię pracę doktorancką w Łodzi. Zajęcia mam w piątki i soboty. Jestem na drugim roku i nie mogę sobie na to pozwolić czasowo. Ponadto mam dużo wyjazdowych spektakli. Takie show są szalenie absorbujące i dobre dla ludzi, którzy nie mają nic do roboty.
Co decyduje, że jednak bierze pani udział w danym show?
W przypadku „Gwiazdy tańczą na lodzie” zostałam namówiona i nic konkretnego w tym czasie nie miałam, w przypadku „Twoja twarz brzmi znajomo” do charakteru show przekonały mnie wieczory, które wypełniałam w domu nauką imitacji głosów różnych wokalistów. Zwierzyłam się z pomysłem wystąpienia w tym programie swojej agentce, która po 3 dniach powiedziała, że mam miesiąc na przygotowanie się do castingu. Miałam przygotować 6 utworów damskich i męskich, zostałam wybrana.
Jak wspomina pani swoją najpopularniejszą z serialowych rół Zuzię Śnieżankę z „Lokatorów”?
Dzisiaj patrzę na Zuzię jakby to była moja córka.
A Beatę Rosiak z serialu „Galeria”?
Bardzo dobrze i żałuję, że serial przestano kręcić, bo miałam różne pomysły związane z tą postacią, którą polubiłam.
Czuje się pani aktorką komediową?
Gównie występuję w spektaklach, które jeżdżą po Polsce i wiadomo, żeby taki spektakl był sprzedany, nie może być trudny i ciężki. Ludzie oczekują przede wszystkim rozrywki. Ostatnio grałam w „Randce w ciemno na dwie pary”. Teraz jeżdżę ze spektaklami „Atrakcyjny pozna panią”, „Melonik i szpilka”.
Czy córka Mira pójdzie w pani ślady, wszakże mąż Wojciech Majchrzak też jest aktorem?
Oby nie, nie chcę. Chciałabym, żeby była albo lekarzem, albo prawnikiem. Energię wykorzystuje w sporcie, bo uprawia gimnastykę artystyczną. Od czasu do czasu pójdzie na jakiś casting.
Jak żyje się parze aktorskiej pod jednym dachem?
Fantastycznie. Nie wyobrażam sobie życia z osobą tzw. cywilną, bo z Wojtkiem rozumiemy się w pół słowa. U nas nie trzeba tłumaczyć pewnych rzeczy.
Rozmawiał Bohdan Gadomski