PiS pokazało swoją słabość, ale polowanie na Żuka jeszcze trwa
CBA chce, żeby wojewoda zajął się kwestią wygaszenia mandatu prezydenta Lublina Krzysztofa Żuka. Politolog prof. Andrzej Gil: - PiS do poniedziałkowych wydarzeń kompletnie się nie przygotowało.
Zaskoczenia nie było. Radni koalicji PO - Wspólny Lublin nie przystali na wniosek CBA i nie wygasili mandatu prezydenta Krzysztofa Żuka. Jednak wynik poniedziałkowego głosowania wcale nie kończy tej sprawy. Najpewniej czeka nas wielomiesięczny, jeśli nie rozłożony na najbliższe lata, festiwal pod hasłem „walka o prezydenta”.
Wczoraj CBA potwierdziło, że w najbliższym czasie wyśle do wojewody lubelskiego dokumenty, aby na ich podstawie Przemysław Czarnek wystosował do Rady Miasta wniosek o wygaszenie mandatu prezydenta Żuka. Sesja zostanie zwołana po raz kolejny i pewnie zapadnie taka sama decyzja jak w poniedziałek.
Wojewoda będzie mógł unieważnić uchwałę i sam zdecydować o wygaśnięciu mandatu prezydenta. A Krzysztof Żuk już zapowiedział, że łatwo się nie podda i skieruje sprawę do sądu administracyjnego. Najpierw do wojewódzkiego, a jeśli będzie trzeba, to także do naczelnego.
Lider zaplecza
Poniedziałkowe wydarzenia uwidoczniły kilka aspektów dotyczących przyszłości Lublina. Po pierwsze, wśród stronników Krzysztofa Żuka ewidentnie wiódł prym Piotr Kowalczyk, przewodniczący Rady Miasta. To on płomiennie przemawiał do tłumu przed ratuszem.
Kiedy Kowalczyk wyszedł na mównicę na sali obrad - zgłaszając drugi projekt uchwały, wzywający do niepodejmowania działań przeciwko Żukowi - mówił zdecydowanie i bezlitośnie punktował radnych PiS. Piotr Kowalczyk dobitnie pokazał też, że to on rządzi radnymi koalicji PO - Wspólny Lublin, choć przecież WL ma zaledwie trzy głosy w radzie.
Jednak bez nich Krzysztof Żuk nie mógłby rządzić miastem, a PO nie miałaby sił, by odpierać ataki PiS. Kowalczykowi zależy na utrzymaniu władzy przez Żuka, bo jego ambicją jest pozostanie przewodniczącym Rady Miasta tak długo, jak to możliwe. A możliwe jest to tylko w sytuacji, gdy u steru jest Krzysztof Żuk, a w radzie funkcjonuje koalicja.
Będzie komitet
Po drugie, jest już pewne, że Krzysztof Żuk w kolejnych wyborach wystartuje z własnego komitetu, bez konkretnego szyldu partyjnego. Prezydent będzie też firmował listy do Rady Miasta.
W poniedziałek Żuk i Kowalczyk wielokrotnie powtarzali, że chcą Lublina bez polityki. Liczba mieszkańców, którzy wzięli udział w manifestacji popierającej Żuka, może wskazywać, że prezydent i przewodniczący RM mają dużą szansę na zbudowanie silnego komitetu wyborczego z szerokim poparciem.
- Takie jest oczekiwanie mieszkańców, którzy chcą mieć alternatywę wobec kandydatów wystawianych przez partie. Taką możliwość trzeba stworzyć lublinianom - mówi nam prezydent Lublina.
Komitet Żuka poprze Platforma i Wspólny Lublin, ale ta lista może się jeszcze wydłużyć. - Będziemy o tym rozmawiać ze środowiskami, dla których taka alternatywa byłaby interesująca. W grę wchodziłoby powołanie komitetu obywatelskiego. To bardzo pojemna formuła, mogłoby identyfikować się z nią wiele osób, dla których struktury partyjne są zamknięte lub nieatrakcyjne - twierdzi Żuk.
- Komitet zawsze można budować, ale jest pytanie o jego skuteczność. Jestem sceptyczny, jeśli chodzi o apolityczną koalicję, bo przecież zawsze tworzą ją politycy. Żyjemy w takiej rzeczywistości, że od polityki nie da się uciec - komentuje prof. Andrzej Gil, politolog z KUL, i przewiduje, że strona przeciwna, czyli lubelskie PiS, nie będzie się biernie przyglądać ruchom prezydenta. - I po drugiej stronie też powstanie koalicja. Podczas wyborów będzie konfrontacja jednej koalicji z drugą.
PiS zaskoczone
Po trzecie, PiS, zgodnie z przewidywaniami, przegrało głosowanie. Dlaczego? Bo nie przekonało do swoich racji żadnego z radnych koalicji. Tyle że radni PiS nie wzięli udziału w dyskusji - milczeli, a szef klubu PiS Tomasz Pitucha pod naporem przerywających mu mieszkańców oświadczył tylko, że jego radni poprą wniosek CBA.
- PiS zupełnie się nie przygotowało do tych wydarzeń i ich nie przewidziało - ocenia prof. Gil. - A prezydent zmobilizował popierających go radnych i mieszkańców. Radni PiS za bardzo uwierzyli w swoją siłę. Uznali, że jeśli ta partia rządzi w kraju, to rządzi też w Lublinie, ale prezydent pokazał, że jest inaczej - zauważa.
Żeby politycy PiS mieli jakiekolwiek szanse w wyborczym starciu z Żukiem i jego komitetem, muszą mieć wyrazistego lidera. - Prezydent skupia wokół siebie krąg ludzi, ale to on jest jego twarzą. PiS nie ma w radzie takiej osoby. Jest paru chłopców naciągających rękawice bokserskie i podskakujących, ale to tylko chłopcy. Dopóki ze środowiska PiS nie wyłoni się jedna osoba będąca liderem, to Żuk nie ma z kim przegrać - ocenia politolog.
Bez komentarza
Politycy PiS odmówili nam wczoraj komentarza w tej sprawie, np. Tomasz Pitucha stwierdził, że rozmowę o poniedziałkowych wydarzeniach lepiej przełożyć na później. Senator Grzegorz Czelej, lider PiS w Lublinie, odpisał natomiast SMS-em, że o poniedziałkowych wydarzeniach ma wiedzę fragmentaryczną i nie chce się do nich odnosić.
To już kampania?
Manifestację przed ratuszem można też uznać za początek kampanii wyborczej Żuka. Chociaż sam prezydent stanowczo temu zaprzecza. - To sytuacja wymuszona działaniami CBA oraz PiS. I chcielibyśmy unikać podobnych wydarzeń, bo Lublin staje się bohaterem mediów w obszarze, który dla nas nie jest korzystny - tłumaczy Żuk.
Chodzi o PZU
Przypomnijmy, że CBA uważa, że prezydent złamał przepisy antykorupcyjne, zasiadając, do początku tego roku, w Radzie Nadzorczej PZU Życie. CBA argumentuje m.in. , że Skarb Państwa nie ma w tej firmie większości udziałów ani kapitału (wymóg prawny). Biuro twierdzi jednak, że prezydent nie popełnił przestępstwa. To dlatego agenci nie zawiadomili prokuratury.