PiS: Pójdziemy do wyborów samorządowych po lepszy wynik niż w latach 2010 i 2014
Poseł Bartłomiej Stawiarski, szef zespołu, który będzie przygotowywał struktury PiS w regionie do wyborów samorządowych.
Jak to się stało, że prezes PiS wlaśnie pana wybrał do tej roli?
To jest rzeczywiście pomysł kierownictwa politycznego i prezesa Jarosława Kaczyńskiego, by takie struktury powstały we wszystkich regionach. Żeby zostać szefem, trzeba było spełnić dwa kryteria: być pierwszą kadencję w parlamencie, czyli nie mieć zaburzonego oglądu Polski samorządowej przez długie przebywanie w Warszawie oraz mieć doświadczenie samorządowe. A ja je mam, byłem m.in. wicestarostą namysłowskim. Prowadziłem kampanię do samorządu i miałem najlepszy wynik w wyborach do rady powiatu. Będę więc mógł szkolić moich kolegów, jak skutecznie prowadzić kampanię.
Czym będzie się pan jako szef w najbliższym czasie zajmował?
Po konsultacji z parlamentarzystami powołamy pięciu pełnomocników w pięciu okręgach do sejmiku. Szefowie struktur powiatowych także wejdą do naszego zespołu. Wreszcie będziemy chcieli mieć swojego człowieka w każdej gminie, by na różnych szczeblach samorządu wyłonić kandydatów. Jeszcze w tym roku przedstawimy program wyborczy dla Opolszczyzny. Jego napisaniem zajmie się powołana w tym celu rada programowa. Dokonamy także analizy wyników poprzednich wyborów.
PiS w województwie opolskim ma „krótką ławkę”. W wielu gminach, zwłaszcza tzw. mniejszościowych właściwie nie ma struktur. Skąd pan weźmie ludzi do wyborów, w których głosuje się raczej na osoby niż na listy?
Na pewno będzie to w niektórych miejscach trudne zadanie. Bo jak znaleźć kandydata na wójta w gminie Dobrzeń Wielki? Mam nadzieję, że znajdziemy. Chcemy sięgnąć po ludzi szanowanych w środowiskach lokalnych, mających autorytet, którym zawsze było ideowo blisko do PiS, a nigdy z naszych list nie startowali. Chcemy się otworzyć na środowiska lokalne i na działaczy obywatelskich. Czeka nas dużo pracy, ale jestem przekonany, że wynik będzie lepszy niż w 2010 i 2014 roku.
Nie zabraknie panu ludzi?
Nie wyobrażam sobie, że - jak w 2014 roku - PiS z jednej listy pójdzie do wyborów, a Solidarna Polska osobno z drugiej listy. Wtedy dużo na tym straciliśmy. Postawimy na jedność wszystkich środowisk prawicowych w jednym bloku wyborczym. Wybory parlamentarne pokazały, że to jest recepta na sukces.
Ale żeby wygrać wybory, trzeba pozyskać głosy także spoza swojego środowiska. Nadal nie umiem sobie wyobrazić, że zdobędziecie znaczące poparcie np. w gminach mniejszościowych.
Mniejszość niemiecka wbrew pozorom nie jest wcale aż tak daleka od Prawa i Sprawiedliwości. Ludność autochtoniczna to jest elektorat konserwatywny, wyznające podobne wartości – kult pracy, przywiązanie do wiary katolickiej itd. Głosów twardego elektoratu mniejszościowego pewnie nie przejmiemy. Ale na kandydatów MN oddawali głosy nie tylko Niemcy, ale i wyborcy większościowi. I o to poparcie na pewno będziemy skutecznie zabiegać. Jak znajdziemy kandydatów, którzy będą dawali gwarancję, że po wyborach zostaną dobrymi gospodarzami na swoim terenie, to oni poparcie zdobędą.
Jest pan uważany za polityka , który sytuuje się w kontrze do liderki partii w regionie, Katarzyny Czochary. To nie zaszkodzi?
Nie ma konfliktu interesów i my sobie nie będziemy w drogę wchodzić. Pani prezes będzie się zajmowała pracą partyjną w okręgu, a ja tylko wyborami samorządowymi. W tych rolach będziemy współpracować. Mamy wolę, by tak było.
Ale to pan zdecyduje, kto będzie kandydatem PiS, a kto nie?
Tak, w przypadku wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, radnych gminnych, miejskich i powiatowych będę decydował ja. Będę też opiniował kandydatury do sejmiku, a w przypadkach spornych rozstrzygnie komitet polityczny w Warszawie.
Skoro pan sam zdecyduje, ewentualna porażka będzie pana porażką?
Przyjąłem nominację z całym bagażem. Porażka będzie moją porażką. Ale do wszystkich wyborów, w których startowałem, szedłem z wiarą w zwycięstwo. Teraz myślę tak samo.