Na mocy wyroku Sądu Rejonowego w Toruniu pani Agnieszka, radca administracji w toruńskim oddziale PIP, ma wrócić na stanowisko, z którego ją zwolniono. Ani jeden zarzut pod jej adresem się nie potwierdził. I jest to pierwszy z kilku wyroków...
Sprawa szokuje, bo to przecież Państwowa Inspekcja Pracy powinna stać na straży prawa pracy. Tymczasem, jak orzekł 31 października sąd, złamała je wobec pani Agnieszki.
- Sędzia Maja Zielińska uznała, że wypowiedzenie, które zostało wręczone pracownicy PIP przez Okręgowego Inspektora Pracy w Bydgoszczy, nie znajduje żadnego uzasadnienia, a tym samym nie znajdowało pokrycia w przepisach prawa pracy, i orzekła o przywróceniu pracownika do pracy na dotychczasowych warunkach. Kosztami postępowania obciążyła PIP - mówi adwokat Laszlo Schlesinger, pełnomocnik pani Agnieszki i kilku jeszcze pracownic PIP z Torunia i Bydgoszczy, walczących o sprawiedliwość w sądzie.
„Bo wynosiła tajemnice”
Pani Agnieszka i grono innych pracownic swoje problemy jasno wiążą z objęciem stanowiska dyrektora OIP w Bydgoszczy przez Małgorzatę Porażyńską (już nią nie jest - zrezygnowała na początku br.). To pod jej rządami w inspekcji zaczęło dziać się bardzo źle.
O tym, co przeżywały ofiary domniemanego mobbingu i jak narastał w PIP konflikt, pisaliśmy m.in. w publikacjach: „Dlaczego nie chce im się żyć”, „Inspekcja podstępnych rozgrywek” , „Kto godzi w inspekcję pracy” z 2015 r. oraz „Sąd rozstrzyga, czy doszło do dyskryminacji i mobbingu w inspekcji pracy, a prokuratura - czy zniesławiono jej szefową” z czerwca ub.r.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień