Piotruś na lokomacie walczy o to, aby chodzić na własnych nogach

Czytaj dalej
Fot. Krzysztof Kapica
Wojciech Tatara

Piotruś na lokomacie walczy o to, aby chodzić na własnych nogach

Wojciech Tatara

Gdy się urodził, lekarze twierdzili, że do końca życia będzie rośliną. Po 6 latach rehabilitacji jest szansa, że stanie na nogach o własnych siłach.

Piotruś ma zaledwie 6 lat, ale w swoim życiu sporo już przeszedł. Urodził się w 32. tygodniu ciąży i ważył zaledwie 900 gramów. Nie mówił, nie poruszał nóżkami ani rękami. Lekarze zdiagnozowali u niego krwawienie z nerek i płuc oraz niedrożność jelit i przepuklinę. W pierwszych tygodniach życia przeszedł 7 operacji, a kolejną - ósmą, kiedy miał 2,5 roku. Dopiero po 4 miesiącach od urodzenia rodzice mogli go zabrać ze szpitala.

-Lekarze nie pozostawiali złudzeń, powiedzieli, że syn będzie rośliną i tylko cud może sprawić, że będzie inaczej - mówi Danuta Cierpisz, mama chłopca.

Tym cudem okazał się upór dziecka i jego rodziców. Profesjonalna rehabilitacja prowadzona jest niemal 7 dni w tygodniu.

Kiedy byliśmy u Piotra 3 lata temu, chłopiec nie mówił, miał niesprawną prawą rękę i obie nogi. Bardzo ciężko rodzicom było się z nim porozumieć. Wymagał kosztownej i długiej rehabilitacji. Pomogli Czytelnicy Nowin, wpłacając pieniądze na specjalne konto.

- Jestem bardzo wdzięczna wszystkim, którzy wsparli naszego syna w walce z chorobą. Bez ich pomocy rehabilitacja byłaby niemożliwa - podkreśla pani Danuta.

Długa i systematyczna rehabilitacja

Chłopiec jest poddany ciągłej rehabilitacji. Rodzice wożą go na hipoterapię oraz na zajęcia z logopedą. Dodatkowo w domu prowadzone są ćwiczenia z prywatnym rehabilitantem. Piotr uczestnicy też w turnusach rehabilitacyjnych.

- Aby rehabilitacja był skuteczna, musi być ciągła. Piotruś ćwiczy praktycznie od godz. 7.30 do 17. przez 5 dni w tygodniu - wylicza mama.

W dni wolne z dzieckiem pracują rodzice. A początki pracy z rehabilitantem nie napawały optymizmem.

Rodzice poszli za ciosem, zwiększając zakres rehabilitacji. Oprócz tej refundowanej, wynajęli rehabilitanta także prywatnie, wozili go też na hipoterapię. Pojawił sie jednak problem w postaci bariery finansowej, ponieważ zasiłek pielęgnacyjny, jaki otrzymuje mama chłopca, w całości idzie na pieluchy i lekarstwa. Dodatkowo potrzebny jest też sprzęt rehabilitacyjny, jak np. wózek czy ortezy. Zaczęło brakować pieniędzy na rehabilitanta, który pracował z chłopcem w domu. Wtedy z pomocą przyszli Czytelnicy Nowin, którzy wsparli rodzinę, wpłacając pieniądze na konto fundacji, której podopiecznym jest Piotruś.

W zeszłym roku kolejny raz odwiedziliśmy rodzinę Cierpiszów i już na pierwszy rzut oka widać było efekty rehabilitacji. Piotr porozumiewał się bez przeszkód z mamą. Już nie leżał, tylko poruszał się na wózku inwalidzkim. Lewą dłoń miał sprawną. Problemem była jeszcze prawa ręka, którą miał zaciśniętą. Właśnie nad wyćwiczeniem tej dłoni chłopiec intensywnie pracował.

- W porównaniu z tym, co było, gdy opuszczaliśmy szpital, jest kolosalna różnica. Ludzie mnie pytają, jak to się dzieje, że dziecko uzyskało tak dużą sprawność. Każdemu odpowiadam, że potrzebna jest rehabilitacja ciągła i nieprzerwana przez siedem dni w tygodniu - mówiła nam pani Danuta.

Lokomat zwiększa postępy

Kilka dni temu po raz kolejny spotkaliśmy się z chłopcem. Do dotychczasowej rehabilitacji doszły jeszcze zajęcia z wykorzystaniem lokomatu, jedynego na Podkarpaciu urządzenia, którym dysponuje Centrum Rehabilitacyjne Rehamed Center w Tajęcinie.

- Jest to zautomatyzowana orteza do nauki i reedukacji chodu - tłumaczy Mariola Pitak, fizjoterapeutka z Rehamed Center. - W przypadku Piotrka, po 10 lokomatach (godzinach - red.) osiągamy zakres chodu dynamicznego ze zmniejszoną siłą odciążenia - wyjaśnia rehabilitantka.

Długie godziny pracy przyniosły efekt, ponieważ chłopiec odzyskał sprawność w prawej dłoni. To nie koniec!

Teraz rodzice walczą, aby stanął na nogach o własnych siłach.

- Gdyby tak się stało, to byłby prawdziwy cud. Pracujemy nad tym, a lokomat daje nam duże nadzieje. Piotrek chce pracować podczas rehabilitacji, już powoli chodzi z balkonikiem. Nie wiem tylko, czy wystarczy nam pieniędzy, aby nadal korzystać z lokomatu, ponieważ - pomimo zniżek - godzina na tym urządzeniu kosztuje około 200 zł - mówi mama chłopca.

Byliśmy obecni podczas ćwiczeń na tym nowoczesnym urządzeniu. Pacjent jest przypinany w specjalną uprząż i zrobotyzowane ortezy, które są sprzężone z bieżnią.

- Prędkość chodu, zakresy ruchów w stawie oraz zakres odciążenia są dobierane indywidualnie do pacjenta. Z tego urządzenia mogą korzystać pacjenci po udarach, urazach czaszkowo mózgowych, dzieci z porażeniem mózgowym, osoby z uszkodzeniami kręgosłupa. Nawet u osób z przerwanym rdzeniem kręgowym lokomat poprzez ich pionizowanie poprawia krążenie i kwestie związane z fizjologią -mówi rehabilitantka Mariola Pitak.

W czasie ćwiczenia urządzenie pokazuje wysiłek i nacisk kolan, bioder i stóp na bieżnie. Naprzeciwko pacjenta jest monitor i są uruchomiane odpowiednie gry. Dla Piotrusia było zbieranie monet i musiał on np. mocniej nacisnąć lewą nogę, aby postać na ekranie monitora przemieściła się w lewo. Takie rozwiązanie mobilizuje do większego wysiłku podczas 45-minutowych ćwiczeń na lokomacie.

Mamy nadzieję, że nasi czytelnicy wspomogą rodzinę Piotrusia, aby nadal mógł korzystać z rehabilitacji na kosztownym urządzeniu, które z pozostałymi formami rehabilitacji pozwala, aby stał się cud i dziecko, które zdaniem lekarzy miało być rośliną stanęło na własnych nogach

Wojciech Tatara

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.