Piotruś na lokomacie walczy o to, aby chodzić na własnych nogach
Gdy się urodził, lekarze twierdzili, że do końca życia będzie rośliną. Po 6 latach rehabilitacji jest szansa, że stanie na nogach o własnych siłach.
Piotruś ma zaledwie 6 lat, ale w swoim życiu sporo już przeszedł. Urodził się w 32. tygodniu ciąży i ważył zaledwie 900 gramów. Nie mówił, nie poruszał nóżkami ani rękami. Lekarze zdiagnozowali u niego krwawienie z nerek i płuc oraz niedrożność jelit i przepuklinę. W pierwszych tygodniach życia przeszedł 7 operacji, a kolejną - ósmą, kiedy miał 2,5 roku. Dopiero po 4 miesiącach od urodzenia rodzice mogli go zabrać ze szpitala.
-Lekarze nie pozostawiali złudzeń, powiedzieli, że syn będzie rośliną i tylko cud może sprawić, że będzie inaczej - mówi Danuta Cierpisz, mama chłopca.
Tym cudem okazał się upór dziecka i jego rodziców. Profesjonalna rehabilitacja prowadzona jest niemal 7 dni w tygodniu.
Kiedy byliśmy u Piotra 3 lata temu, chłopiec nie mówił, miał niesprawną prawą rękę i obie nogi. Bardzo ciężko rodzicom było się z nim porozumieć. Wymagał kosztownej i długiej rehabilitacji. Pomogli Czytelnicy Nowin, wpłacając pieniądze na specjalne konto.
- Jestem bardzo wdzięczna wszystkim, którzy wsparli naszego syna w walce z chorobą. Bez ich pomocy rehabilitacja byłaby niemożliwa - podkreśla pani Danuta.
Długa i systematyczna rehabilitacja
Chłopiec jest poddany ciągłej rehabilitacji. Rodzice wożą go na hipoterapię oraz na zajęcia z logopedą. Dodatkowo w domu prowadzone są ćwiczenia z prywatnym rehabilitantem. Piotr uczestnicy też w turnusach rehabilitacyjnych.
- Aby rehabilitacja był skuteczna, musi być ciągła. Piotruś ćwiczy praktycznie od godz. 7.30 do 17. przez 5 dni w tygodniu - wylicza mama.
W dni wolne z dzieckiem pracują rodzice. A początki pracy z rehabilitantem nie napawały optymizmem.
Rodzice poszli za ciosem, zwiększając zakres rehabilitacji. Oprócz tej refundowanej, wynajęli rehabilitanta także prywatnie, wozili go też na hipoterapię. Pojawił sie jednak problem w postaci bariery finansowej, ponieważ zasiłek pielęgnacyjny, jaki otrzymuje mama chłopca, w całości idzie na pieluchy i lekarstwa. Dodatkowo potrzebny jest też sprzęt rehabilitacyjny, jak np. wózek czy ortezy. Zaczęło brakować pieniędzy na rehabilitanta, który pracował z chłopcem w domu. Wtedy z pomocą przyszli Czytelnicy Nowin, którzy wsparli rodzinę, wpłacając pieniądze na konto fundacji, której podopiecznym jest Piotruś.
W zeszłym roku kolejny raz odwiedziliśmy rodzinę Cierpiszów i już na pierwszy rzut oka widać było efekty rehabilitacji. Piotr porozumiewał się bez przeszkód z mamą. Już nie leżał, tylko poruszał się na wózku inwalidzkim. Lewą dłoń miał sprawną. Problemem była jeszcze prawa ręka, którą miał zaciśniętą. Właśnie nad wyćwiczeniem tej dłoni chłopiec intensywnie pracował.
- W porównaniu z tym, co było, gdy opuszczaliśmy szpital, jest kolosalna różnica. Ludzie mnie pytają, jak to się dzieje, że dziecko uzyskało tak dużą sprawność. Każdemu odpowiadam, że potrzebna jest rehabilitacja ciągła i nieprzerwana przez siedem dni w tygodniu - mówiła nam pani Danuta.
Lokomat zwiększa postępy
Kilka dni temu po raz kolejny spotkaliśmy się z chłopcem. Do dotychczasowej rehabilitacji doszły jeszcze zajęcia z wykorzystaniem lokomatu, jedynego na Podkarpaciu urządzenia, którym dysponuje Centrum Rehabilitacyjne Rehamed Center w Tajęcinie.
- Jest to zautomatyzowana orteza do nauki i reedukacji chodu - tłumaczy Mariola Pitak, fizjoterapeutka z Rehamed Center. - W przypadku Piotrka, po 10 lokomatach (godzinach - red.) osiągamy zakres chodu dynamicznego ze zmniejszoną siłą odciążenia - wyjaśnia rehabilitantka.
Długie godziny pracy przyniosły efekt, ponieważ chłopiec odzyskał sprawność w prawej dłoni. To nie koniec!
Teraz rodzice walczą, aby stanął na nogach o własnych siłach.
- Gdyby tak się stało, to byłby prawdziwy cud. Pracujemy nad tym, a lokomat daje nam duże nadzieje. Piotrek chce pracować podczas rehabilitacji, już powoli chodzi z balkonikiem. Nie wiem tylko, czy wystarczy nam pieniędzy, aby nadal korzystać z lokomatu, ponieważ - pomimo zniżek - godzina na tym urządzeniu kosztuje około 200 zł - mówi mama chłopca.
Byliśmy obecni podczas ćwiczeń na tym nowoczesnym urządzeniu. Pacjent jest przypinany w specjalną uprząż i zrobotyzowane ortezy, które są sprzężone z bieżnią.
- Prędkość chodu, zakresy ruchów w stawie oraz zakres odciążenia są dobierane indywidualnie do pacjenta. Z tego urządzenia mogą korzystać pacjenci po udarach, urazach czaszkowo mózgowych, dzieci z porażeniem mózgowym, osoby z uszkodzeniami kręgosłupa. Nawet u osób z przerwanym rdzeniem kręgowym lokomat poprzez ich pionizowanie poprawia krążenie i kwestie związane z fizjologią -mówi rehabilitantka Mariola Pitak.
W czasie ćwiczenia urządzenie pokazuje wysiłek i nacisk kolan, bioder i stóp na bieżnie. Naprzeciwko pacjenta jest monitor i są uruchomiane odpowiednie gry. Dla Piotrusia było zbieranie monet i musiał on np. mocniej nacisnąć lewą nogę, aby postać na ekranie monitora przemieściła się w lewo. Takie rozwiązanie mobilizuje do większego wysiłku podczas 45-minutowych ćwiczeń na lokomacie.
Mamy nadzieję, że nasi czytelnicy wspomogą rodzinę Piotrusia, aby nadal mógł korzystać z rehabilitacji na kosztownym urządzeniu, które z pozostałymi formami rehabilitacji pozwala, aby stał się cud i dziecko, które zdaniem lekarzy miało być rośliną stanęło na własnych nogach