Piotr Protasiewicz: Ja? Wkurzony? Nieee!
- Cały czas szukałem prędkości i może przyjęty kierunek spowodował po części, że uciekło trochę startu - Piotr Protasiewicz o półfinale
Jak pan ocenia mecz z torunianami w swoim wykonaniu?
Nie był to jakiś mój optymalny występ. Starałem się najlepiej jak mogę, ale do końca nie udało mi się odnaleźć prędkości. Drużyna z Torunia niezwykle wysoko zawiesiła poprzeczkę, mają w swoich szeregach bardzo dobrych startowców i tymi taktycznymi pilnowali różnicy. Stało się jak się stało i walczymy o brąz.
Trener Marek Cieślak ocenił, że pana słabszą stroną w rewanżu półfinału były starty. Czy podziela pan opinię szkoleniowca?
Cały czas szukałem prędkości i może przyjęty kierunek spowodował po części, że uciekło trochę startu. Tor nie pozwalał za bardzo na ściganie się. Ścieżki po krawężniku były szybsze, a nie tak jak zwykle w Zielonej Górze. Wyprzedzeń wielu nie było i walki też jak na lekarstwo. Jeśli już start poszedł w miarę to ciężko mi było upilnować dwóch świetnych zawodników, bo rezerwy taktyczne często szły na mnie. Trudno, nie wyszło. Starałem się, ale to nie wystarczyło.
Czy tor był taki jak na treningach?
Nie chcę czarować i zasłaniać się po fakcie. Musztarda po obiedzie... Krawężnik był za szybki. Nie był to w stu procentach taki tor na jakim jeździliśmy w ostatnim czasie.
14:4 i goście przejęli inicjatywę. Dlaczego?
Nie przyjechali do nas amatorzy z trzeciej ligi, ale drużyna ze świetnymi zawodnikami. To czołówka Grand Prix. Oni potrafią się ścigać i świetnie startować. Dopasowali się i końcówkę mieli rewelacyjną.
Jak wytłumaczyć aż taką różnicę? Falubaz wolniej i wolniej, a goście coraz szybciej.
Przecież nie przegraliśmy tego meczu. Po prostu nie odrobiliśmy strat. Nie róbmy z meczu pogrzebu. To jest tylko i wyłącznie sport. Szukacie na siłę dziury w całym i staracie się zrobić tutaj jakąś zakurzoną atmosferę. Po prostu przegraliśmy po sportowej walce. Rywale pojechali wyśmienite zawody, polegli, ale zbyt nisko jak dla nas. Nie odrobiliśmy, gratulujemy przeciwnikom, oni jadą w finale, my walczymy o brąz.
Widzę, że jest pan solidnie wkurzony.
Ja? Wkurzony? Nieee. Tylko dziwne pytania zadajecie. Drążycie i próbujecie...
... pytamy tylko.
Pięć razy o to samo. Mam powiedzieć, że było zrobione coś przeciwko mnie? Nie róbmy tu amatorki.
Czy drużyna do końca trzymała się razem?
Do końca. Walczyliśmy i nie przegraliśmy spotkania, ale nie odrobiliśmy straty z Torunia. Nikt się nie położył na torze i nikt nie odpuścił. Po prostu zrobiliśmy jako drużyna za mało punktów.
Szukamy przyczyn porażki w półfinale.
A ja nie mam złotej odpowiedzi. Nie wyczaruję jej na poczekaniu. Tak się poukładało.
Frajerstwa w wykonaniu Falubazu w rewanżu w każdym bądź razie nie było?
Ja nie zauważyłem. Może wy dziennikarze je widzieliście, bo ja nie wiem, co mam odpowiedzieć na takie pytanie.
Szliśmy do parkingu i słyszeliśmy opinię: „to Protasa punktów zabrakło”. Pewnie cześć kibiców będzie panu zarzucało podobne rzeczy. Jak pan to przyjmuje?
Każdy ma prawo do swojego zdania. Proszę się przejść po trybunach i porozmawiać z kibicami, a nie ze mną.
Czy satysfakcjonuje pana walka o trzecie miejsce i ewentualny brązowy medal?
Na razie liżemy rany po półfinale, a później będziemy się przygotowywali. Każdy mecz to walka. Jesteśmy zawodowcami i w każdym spotkaniu staramy się dać z siebie 100 procent. Plan minimum wykonaliśmy, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Na złoto musimy poczekać jeszcze przynajmniej rok, walczymy. Od środy rozpoczynamy przygotowania do dwumeczu z Wrocławiem. Chcemy skończyć na podium, ale zobaczymy co nam życie pokaże.