Piotr Protasiewicz: Chcę się cieszyć jazdą!
- Silniki się robią. Jestem w stałym kontakcie z moimi tunerami i trudno, żebym im coś narzucał - Piotr Protasiewicz mówi o kuchni i planach.
Sylwestra spędził pan na Kubie. Udany wypoczynek?
Wypocząłem, ale po paru dniach już się nudziłem. W Sylwestra o 21.30 w łóżku, bo zmiana klimatu nie wpłynęła na mnie korzystnie, ale fajnie. Należało się nam coś nowego po trudnym sezonie. Od kilku dni już ostro trenuję. W styczniu mam największe obciążenia jeśli chodzi o zajęcia ogólnorozwojowe. Nowy rok, a stare zwyczaje.
Mówił pan kiedyś, że nie potrafi długo wytrzymać na leżaku i podczas urlopu szybko szuka sobie jakiegoś zajęcia. Tym razem też?
Po pięciu dniach chciałem wracać. Nie mogłem usiedzieć i zrobiłem się trochę nieznośny dla reszty rodziny. Nie było siłowni ani sali więc pozostało mi bieganie po piachu. Zawsze lepsze to niż leżak. Naprawdę nie potrafię wytrzymać. Cieszę się, że już wróciłem i mogę ogarniać swoje sprawy i przygotowywać się do sezonu.
Czy wszystko idzie u pana zgodnie z planem?
Silniki się robią. Jestem w stałym kontakcie z moimi tunerami i trudno, żebym im coś narzucał. Przekazałem, ile nowych silników potrzebuję na 2016 i kiedy. Prosiłem tylko, żeby były bardzo szybkie. Tyle mogę. Znam oczywiście ich plany, nowinki, ale nie przyglądam się w hamowni. Przekażę swoje odczucia, kiedy pojeżdżę i przetestuję sprzęt w pierwszych tygodniach sezonu. Ufam im. Ufam też mojej ekipie, która składa podwozia, całe motocykle. Budżet mam dopięty. Najważniejsze, że szybko się z tym uporałem. Przyczynił się do tego także nowy sponsor - firma Ekantor.pl Od wielu lat mam sprawdzoną ekipę swoich sponsorów. Wiem, że mogę na nich liczyć i w spokoju się przygotowuję.
Jak wyglądają rozmowy z tunerem? Mówi pan Peterowi Johnsowi, że chce coś mieć zrobione tak, a nie inaczej? Proszę zdradzić trochę kuchni.
To w wielu przypadkach indywidualna sprawa. Peter Johns czy pan Rysiu Kowalski wiedzą jakie silniki lubię. Przez te wszystkie lata nauczyli się, które jednostki oraz parametry mi pasowały i budowa idzie w tym kierunku. Nagle się przecież nie zmieniłem, ale wchodzą różne nowości, a tunerzy wciąż się rozwijają. Finalnie to oni decydują, co tam włożą do silnika. Wielokrotnie jest tak, że dostaję go, jeżdżę, odsyłam. Zmiany, przychodzi, sprawdzam, odsyłam, zmiany i w końcu udaje się trafić. Rzadko się zdarza, żeby silnik od początku był idealny. Owszem, są takie rarytasy, ale to się często nie zdarza.
Ile silników pan zamówił?
Na wejściu w sezon będę miał dwucyfrową liczbę silników, ale aż tylu nie potrzebuję. Przetestuję, zrobię selekcję i zostawię pięć, sześć bardzo dobrych. Muszę mieć jednak z czego wybierać. Zakładam, że marzec i kwiecień to będą dwa bardzo intensywne miesiące sprawdzianów.
Na pewno nie zabraknie fajerwerków, a i biegów zapierających dech powinno być więcej niż w minionym roku
Ile, taki zawodnik z czołówki jak pan, musi sobie odłożyć w budżecie na zakupy sprzętu?
Trudno mi o tym mówić, bo to bardzo indywidualna kwestia. Jeden zawodnik ma rozbudowany team z pięcioma czy sześcioma pracownikami, a innemu pomagają dwaj. Prosty przykład, silnik kosztuje w granicach 30 tysięcy złotych. Jeśli kupimy pięć to robi się 150 tysięcy za same silniki, a gdzie podwozia, auta do wożenia sprzętu, części do motocykli, pensje pracowników... Można sobie policzyć, ale tak, jak wspomniałem to jest indywidualna kwestia. Każdy ma inne potrzeby i podejście.
Falubaz po „liftingu” bez Walaska i Jonssona, ale z Doylem i Larsenem. Jaka to pana zdaniem drużyna?
Przede wszystkim chciałbym podziękować kolegom za dotychczasową jazdę. „AJ-dżejowi” za te pięć lat i kilka bardzo dobrych sezonów. Końcówka może była słabsza, ale to zawodnik z potencjałem i w tym roku będzie mocnym ogniwem swej nowej drużyny. Grzegorzowi życzę zdrowia. To zawodnik, który może być liderem swego zespołu i szczerze mu tego życzę. A nowe twarze? Mamy drużynę o wielkim potencjale waleczności. Na pewno nie zabraknie fajerwerków, a i biegów zapierających dech powinno być więcej niż w minionym roku. Czarodziejami nie jesteśmy i wyniku nie zagwarantujemy, ale jestem przekonany, że będzie fajne ściganie. Moje motto brzmi: mieć fan i radość z żużla.