Piotr Nowak ma ugasić pożar w drużynie
Lechia przeżywa kryzys w szatni i na boisku. Zarząd stoi po stronie trenera Piotra Nowaka i jasno usłyszeli to piłkarze biało-zielonych. Wkrótce w klubie mają być dodatkowe pieniądze
Lechia nie wygrała już od sześciu meczów, w tym poległa również z Druteksem-Bytovią Bytów w Pucharze Polski, kibice są coraz bardziej zniecierpliwieni, atmosferaa wokół drużyny jest zła. Tak jest zawsze kiedy brakuje wyników.
Kibice jako winnego całej sytuacji uznają Piotra Nowaka i choć trudno bronić szkoleniowca, to jednak jest to duże uproszczenie. Podobnie uważają w samym klubie i dlatego Nowak wciąż będzie pracował z zespołem biało-zielonych. Od początku tygodnia treningi z drużyną prowadzą jednak jego asystenci, bo sam Nowak jest w szkole trenerów, a do Gdańska wraca dzisiaj. Po porażce z Sandecją Nowy Sącz wydawało się, że dni Nowaka w Lechii są policzone. Nie brakowało spekulacji, a głównym kandydatem do objęcia drużyny miał być Marcin Kaczmarek. Te wszystkie przypuszczenia zostały jednak ucięte podczas spotkania Macieja Bałazińskiego, wiceprezesa Lechii, z piłkarzami w szatni.
- Zarząd ufa trenerowi oraz piłkarzom i wierzymy, że drużyna szybko się podniesie. To powiedziałem piłkarzom podczas spotkania w szatni - mówi Bałaziński. - Piłkarze zdają sobie sprawę, że grają grubo poniżej oczekiwań, ale zadeklarowali, że będzie lepiej. Trener Nowak ma pełne zaufanie ze strony zarządu i wbrew medialnym insynuacjom nie przewidujemy żadnych zmian na stanowisku szkoleniowca pierwszego zespołu.
Nowak stanie zatem przed bardzo trudnym zadaniem gaszenia pożaru w zespole i nie ma wcale pewności, że ta sztuka mu się uda. Po pierwsze musi znowu trafić do zawodników, bo gdzieś „chemia” między nim, a piłkarzami wygasła. Zresztą oddanie prowadzenia drużyny w drugiej połowie meczu z Sandecją Adamowi Owenowi, trenerowi od przygotowania fizycznego, było już gestem bezradności. Trener na oczach zawodników „rzucił ręcznik”, nie cieszył się wraz z piłkarzami po strzelanych golach. Wstrząs w drużynie jest konieczny. Nowakowi, oprócz zarządu klubu, muszą zaufać także piłkarze i uwierzyć, że mogą grać lepiej. Tutaj pomocne może być właśnie stanowisko klubu.
Piłkarze powinni też zrozumieć, że wraz z trenerem Nowakiem jadą na tym samym wózku. Nikt nie wybaczy braku zaangażowania w grę. Jeśli tego nie będzie, to już zimą kilku piłkarzy może pożegnać się z Gdańskiem. A w innych klubach może być trudno o zdobycie równie dobrego kontraktu, co w Lechii. To bardzo ważne, bo coraz częściej można usłyszeć, że w zespole biało-zielonych są dwa obozy - zwolenników i przeciwników Nowaka, a taka sytuacja z całą pewnością nie służy konsolidacji drużyny.
Przed trenerem Nowakiem jeszcze jedno trudne zadanie - odbudowania zaufania wśród kibiców. Tu nie pomogą tylko wyniki, ale potrzebna jest dobra gra. Na razie brakuje jednego i drugiego.
Na siebie powinni spojrzeć także klubowi włodarze z prezesem Adamem Mandziarą na czele, którzy latem osłabili drużynę, a dziś dziwią się, że nie ma wyników. Pomijając szereg kontuzji i urazów - co także musi zastanawiać - to z zespołu odeszli kluczowi piłkarze. Na dziś ponowne wypożyczenie Simeona Sławczewa powinno być priorytetem Lechii.
W najbliższym czasie ma się poprawić sytuacja finansowa gdańskiego klubu. Lechia, jak poinformował dziennikarz Polsatu Sport Mateusz Borek w programie „Misja Futbolu”, ma podpisać umowę z funduszem inwestycyjnym. Jeszcze w tym roku, na konto gdańskiego klubu ma wpłynąć 21 milionów złotych. W Lechii mocno akcentują, że to fundusz, który zainwestuje w klub, a nie kolejna pożyczka.
- Jest porozumienie z funduszem, które wejdzie w życie po akceptacjach ze strony rady nadzorczej i zarządu. W odpowiednim czasie zwołamy konferencję prasową i poinformujemy o szczegółach. Chciałbym podkreślić, że Lechia nie zaciąga żadnych nowych długów. Fundusz inwestycyjny to właśnie inwestycja, a nie pożyczka - wyjaśnił prezes Lechii.