Piotr Całbecki: - Komunikacja z mieszkańcami to podstawowa sprawa
Komunikacja z mieszkańcami to podstawowa sprawa i trzeba ją zdecydowanie poprawić - marszałek Piotr Całbecki. podsumowuje skutki nawałnic.
Po sierpniowej nawałnicy, która dotknęła siedem powiatów z naszego regionu, siedem tysięcy budynków jest zniszczonych, a 670 wyłączonych z użytkowania. Co można było zrobić lepiej, aby nie doszło do takich zniszczeń?
Jestem zbudowany postawą mieszkańców regionu, którzy okazali rodzinom dotkniętym skutkom nawałnicy solidarność i niosą bezinteresowną pomoc. Skala zniszczeń rzeczywiście jest ogromna. Wcześniej można było jedynie zabezpieczyć niektóre z budynków, gdyby mieszkańcy wiedzieli, np. dostając SMS-a, że zbliża się nawałnica. Takiego systemu niestety nie mamy. Myślę jednak, że na takie kataklizmy, gdzie wiatr wieje z prędkością 170 km na godzinę, nie ma skutecznej prewencji. Spójrzmy, co się zdarzyło w Teksasie, mimo zabezpieczeń i dobrego systemu powiadamiania.
Tuż po nawałnicy aż 110 tys. odbiorców nie miało prądu, a już 14 sierpnia 10 tys. Jak pan ocenia współpracę samorządowców w szybkim usuwaniu skutków huraganu?
Bez samorządowców usuwanie skutków nawałnicy nie byłoby możliwe. Wójtowie, burmistrzowie, starostowie i sołtysi jako pierwsi podjęli akcję i dowodzili nią. 11 sierpnia pierwszymi w miejscach zdarzeń byli strażacy, bo systemy ratownictwa są w pełnej gotowości całą dobę. Moim zdaniem współpraca przebiegała bardzo dobrze. Duża w tym zasługa strażaków ochotników, ich profesjonalizmu i poświęceniu w ratowaniu ludzi i mienia. Nad ranem, po nawałnicy wszystkie główne drogi były już przejezdne, w tym nasze wojewódzkie, też fragmentami zniszczone. Co do dostępności energii elektrycznej - wiele linii wysokiego napięcia zostało zniszczonych i w pierwszej kolejności te linie trzeba było odbudować. Największy problem był tam, gdzie łączyły się linie średniego i wysokiego napięcia. To one doprowadzały prąd do małych osad oraz na terenach leśnych i były naprawiane na końcu.
Sztabem kryzysowym w regionie kierował wojewoda, pan nie ma uprawnień, by brać udział w pracach takiego sztabu. Dlaczego uważa pan, że to błąd, skoro byliście panowie z wojewodą w ścisłym kontakcie?
Powinienem brać udział w pracach sztabu, aby moi przedstawiciele reagowali na bieżąco wszędzie tam, gdzie pojawia się sygnał: trzeba pomóc, bez zbędnych procedur. Ta katastrofa dotyczyła wielu mieszkańców naszego regionu, więc chciałbym ich reprezentować, a nie biernie przyglądać się temu, co się dzieje albo włączać się w akcję ratunkową w sposób niesformalizowany, na zasadzie dobrej woli. Mam nadzieję, że po tej nawałnicy w Warszawie w Sejmie pojawi się refleksja, aby włączyć obligatoryjnie marszałków do działań sztabu. Nie byłoby też niepotrzebnych dwuznaczności. Są takie sytuacje w Polsce, gdzie wojewoda z marszałkiem rezydują przez ścianę i nie rozmawiają ze sobą. A w sprawach, gdzie stawką jest ludzkie życie, każda sekunda się liczy.
Ale to przecież nie jest przypadek pana i wojewody kujawsko-pomorskiego?
Nie, my akurat mieliśmy dobrą współpracę. Po nawałnicy byliśmy w kontakcie telefonicznym.
Podczas sesji Sejmiku powiedział pan, że będziecie udoskonalać w regionie komunikację, wykorzystując system LTE, bo to właśnie łączność zaszwankowała podczas nawałnicy. W jaki sposób ją udoskonalicie?
Województwo jest właścicielem spółki teleinformatycznej KPSI, która na terenie regionu ma rozsianą radiową sieć internetową. Ta sieć działa w paśmie, których używają telefonie komórkowe. Obejmujemy tym systemem ponad 60 proc. powierzchni województwa z łatwą możliwością rozbudowy i dojścia do stu procent, co daje możliwość docierania do wszystkich samorządowców, ale też do mieszkańców. W ten sposób mielibyśmy alternatywną komunikację w sytuacjach kryzysowych, kiedy nie działają, lub przeciążone są sieci komórkowe, a radiowa jest zarezerwowana dla służb ratowniczych. Łączność jest podstawą w akcjach ratujących życie i dobytek.
To kosztowne?
Szacuję, że to byłaby inwestycja za kilkanaście milionów złotych. No i mamy już bazę, którą wystarczy rozbudować, również o agregaty prądotwórcze. Zaproponujemy to rozwiązanie wojewodzie i rządowi. W Polsce nie ma drugiego takiego województwa, które miałoby podobny do naszego system łączności. Gdyby to się udało, mielibyśmy trzy systemy komunikacji: radiowy, komercyjny sieci komórkowych i wewnętrzny, wojewódzki.
Jakie wnioski wyciągnął pan po nawałnicy?
Komunikacja z mieszkańcami to podstawowa sprawa i trzeba ją poprawić. Aby jednak informowanie mieszkańców miało sens, musimy precyzyjnie przekazać im zalecenia, by wiedzieli, co ich czeka i co mają robić. Musimy pomyśleć nad ogólnopolskim systemem ostrzegania, opartym na nowoczesnych technologiach. W Stanach Zjednoczonych prezydent ogłosił stan klęski żywiołowej zanim huragan Harvey dotarł do Teksasu. Tak powinno być również u nas.
A co obnażyła nawałnica w naszym regionie?
To jak w XXI wieku jesteśmy bezradni wobec żywiołu. I, że ze skutkami tego kataklizmu najtrudniej radzą sobie ludzie najubożsi. Nadal potrzebne jest bezpośrednie wsparcie dla tych mieszkańców. Pomogliśmy już 350 najbardziej potrzebującym rodzinom. To dla nas jest teraz najważniejsze zadanie i będziemy tę pomoc kontynuować. Ale też pomoc psychologiczną. Przekażemy potrzebującym kontenery mieszkalne na czas odbudowy domów.