Pies został kotem. Dziwny jest ten świat
Miał być prawdziwy XXI wiek, a wyszła zwykła parodia, tyle że w stylu science fiction. Rajcy królewskiego miasta dwa miesiące temu utworzyli na Kazimierzu pierwszą w Polsce Strefę Czystego Transportu, ale w środę wprowadzili do niej tyle wyjątków i odstępstw, że SCT straciła jakikolwiek sens.
Będzie istniała w zasadzie tylko na papierze, bo od rana do późnego popołudnia bez problemu wjedzie w nią każdy, kto zadeklaruje, że jest klientem kazimierskiego sklepu lub restauracji. W praktyce nikt niczego tam kupować nie musi, bo przecież klient, dajmy na to salonu jubilerskiego, zawsze może powiedzieć, że chce kilka razy przyjrzeć się oferowanej biżuterii, zanim wybierze tę najodpowiedniejszą dla siebie.
SCT krytykowałem od dawna, bo dopuszczała na Kazimierz obok aut elektrycznych także te na wodór, choć żadnego takiego samochodu w Krakowie nie ma i szybko nie będzie. Sądziłem, że zamiast krążyć po krainie abstrakcji, urzędnicy powinni raczej zadbać o posprzątanie okolic placu Nowego z wszechobecnego pyłu i brudu, które są jednymi z głównych źródeł smogu...
Niemniej doceniałem sam fakt próby zmiany mentalności obywateli, których ktoś w końcu w naszym zakorkowanym mieście chciał zmusić do zamiany auta na tramwaj. W środę okazało się jednak, że radni, którym oddaliśmy swe losy, są w zasadzie hipokrytami. Nie mieli nawet odwagi zlikwidować strefy, bo źle by to wyglądało, więc tak w niej nagrzebali, że ze szlachetnej idei został idiotyczny kadłubek.
No cóż, żyjemy w czasach postmodernistycznych. Możemy np. nazwać stojącego przed nami psa kotem i uznać, że nie jest to fałsz, ale prawo do swobodnej wypowiedzi.