Pierzeja - w zgodę nie wierzę ja. Czy wizja Starego Rynku mistrza Macieja Bakalarczyka ma szanse realizacji?
Maciej Bakalarczyk, menedżer Śródmieścia, w ubiegłym tygodniu zwołał konferencję prasową, by obwieścić zgodę narodową, przynajmniej na terenach zamieszkałych przez plemię Bydgoszczan.
Gdyby to miało stać się faktem, wydarzenie powinna opiewać nie moja skromna kronika bydgoska, lecz jakieś ponadepokowe dzieło w rodzaju kroniki Jana Długosza. A może bardziej - kroniki Wincentego Kadłubka. Mistrz Kadłubek albowiem w szlachetnych intencjach mieszał w swym dziele przekazy historyczne z legendarnymi.
Zgoda, jaką mistrz Bakalarczyk przygotował dla nas, dotyczy sporu, który również zasłużył sobie na epitet „legendarny”. Chodzi o odbudowę zachodniej pierzei Starego Rynku, o którą spieramy się od zakończenia wojny. Nie wchodząc w szczegóły, bo jedne były ostatnio wielokrotnie powtarzane, podczas gdy innych nikt chyba jeszcze nie zna, koncepcja Bakalarczyka opiera się na odbudowie kościoła pojezuickiego, ale tylko w zakresie fasady z wieżami, które służyłyby jako wieże widokowe. Fasada kryłaby piętra bujnej zieleni, pod którymi, na poziomie zero, tkwiłaby panoramiczna szyba, dająca widok na podziemia kościoła. A w podziemiach pomysłodawca najchętniej widziałby bydgoskie skarby - na czele z tym niedawno odkrytym w katedrze. Zachodnią pierzeję, przemianowaną na „Ogrody historii”, od strony pierzei południowej zamykałaby bliżej nieokreślona „narożna zabudowa z punktami gastronomicznymi”.
Pierwsze dni po publicznej prezentacji koncepcji przyniosły wiele co najmniej życzliwych komentarzy. Jedyny wyjątek stanowiła wypowiedź dyrektorki Miejskiej Pracowni Urbanistycznej, której wszakże może być nie w smak przede wszystkim to, że ktoś odważył się planować zmiany na urbanistycznej łączce bez jej udziału. Czy to znaczy, że - jak wierzy mistrz Bakalarczyk - jego idea „pogodzi pokolenia”? Nie chciałbym mu psuć dobrego samopoczucia, ale mówiąc szczerze: w zgodę nie wierzę. Podejrzewam, że jest ona chwilowa i wynika z zaskoczenia.
Gdy szok minie, dawni adwersarze uświadomią sobie, że spór o zachodnią pierzeję w małym tylko stopniu jest przejawem troski o to, by Bydgoszcz była piękniejsza i bardziej funkcjonalna. Przede wszystkim jest to arena niewygasającego konfliktu konserwatystów z liberałami, gorąco wierzących z umiarkowanie wierzącymi i niedowiarkami, tradycyjnych patriotów z nowoczesnymi patriotami, zwolenników odrębności Polski i zwolenników szerokiej integracji europejskiej, prawicy w opozycji do lewicy i centrum - itd., itp.
Proszę sobie tylko przypomnieć, że filary planu mistrza Bakalarczyka to wcale nie są nowe koncepcje, tylko pomysły pojawiające się już wcześniej, tyle że w innym zestawieniu. Czyż nie było już mowy o budowie fasady kościoła pojezuickiego zamiast całej świątyni? Czyż nie istniały plany odsłonięcia za szkłem podziemi na Starym Rynku - ba, nawet ze schodami, umożliwiającymi zwiedzanie poniżej poziomu płyty rynku? Przypomnę też, że wtedy historyczne autorytety studziły wyobraźnię bydgoszczan stwierdzeniami, że pod powierzchnią rynku niewiele ciekawego jest do zobaczenia.
Domyślam się wreszcie, że zielone światło dla odbudowy pierzei ośmieliłoby tradycjonalistów i wzmocniło naciski na przykład na odbudowę zamku bydgoskiego. A tu z budżetem miejskim, przynajmniej na najbliższe lata, cieniutko…