Jest rok 1519. 10 sierpnia z portu w Sewilli wyrusza w rejs flota pięciu okrętów dowodzona przez Ferdynanda Magellana jego celem jest odkrycie najkrótszej drogi do wysp korzennych - moluków po trzech latach do hiszpanii wracają zaledwie nieliczni uczestnicy wyprawy.
W dobie lotów w kosmos, internetu i klonowania nie wszyscy potrafią zdobyć się na uświadomienie sobie realiów sprzed 500 lat, gdy pierwsi ludzie opłynęli kulę ziemską. Przenieśmy się jednak choćby na chwilę w tamtą rzeczywistość, gdy klepsydra z piaskiem i pozycja planet wystarczać musiały do pomiaru czasu, klockiem na sznurze liczono szybkość okrętu, a kompasem i najprostszym kwadrantem wyznaczano południki i równoleżniki… Warto przy tej okazji dokonać kilku sprostowań, pokutujących wciąż jeszcze błędów, a pierwszy z nich jest powszechny i kardynalny, bo odpowiada na pytanie, kto właściwie opłynął ziemię jako pierwszy?
Naród odkrywców
Wielki skandalista obyczajowy papież Aleksander VI Borgia podzielił świat na pół kreską na mapie w 1493 r. pomiędzy Hiszpanię i Portugalię, aby te dwa katolickie państwa nie mordowały się ku zgorszeniu Europy w rywalizacji o szlaki morskie i kolonie. Oba królestwa potwierdziły to układem w Tordesillas (1494 r.) i chyba stąd wyciąga się błędne wnioski o zasługach odkrywczych tej burzliwej epoki, dzieląc je równo pomiędzy Hiszpanie i Portugalię. Co więcej, eksponując Kolumba, Vespucciego i Magellana, stojących na czele wypraw hiszpańskich - to temu państwu daje się supremację… Ale po prawdzie to Portugalczykom należy się zdecydowanie palma pierwszeństwa w XV wieku. Portugalczycy byli najzdolniejszymi żeglarzami, ale Hiszpania była większa, więc stać ją było na większe inwestycje. Cristoforo Colomba i Amerigo Vespucci byli Włochami, a sam Fernão de Magalhães urodził się niedaleko Porto…
Czego szukał Magellan?
Jak wiadomo, smak potrawom dają przyprawy, a więc w średniowieczu, nawet na pańskich stołach najbardziej ceniono smaki, które uzyskiwało się po najwyższych cenach z dalekiej Azji. Były to: anyż, cynamon, gałka muszkatołowa, goździki, pieprz, imbir, kardamon, kurkuma itp. Płacono za nie w Europie ponad sto razy więcej niż na tzw. Wyspach Korzennych, czyli Molukach. Średniowieczni „biznesmeni” dostrzegali w dotarciu do legendarnych Indii oraz Chin wielką szansę pozbycia się pośredników i to była bezpośrednia przyczyna!
Oczywiście, wśród motywacji nie możemy lekceważyć odwiecznej ciekawości człowieka, chęci podporządkowania sobie ludów, stojących na niższym szczeblu cywilizacji technicznej, a w średniowieczu ogromnego parcia do nawracania całego świata na wiarę chrześcijańską. I co najważniejsze, wspólnym mianownikiem poglądów europejskich odkrywców i ich inwestorów było przekonanie, że mają rację i wyższość w tym co zamierzają! To sprawiło, że Europa odkryła, podbiła i skolonizowała wszystkie inne kontynenty, a mieszkańcy żadnego z nich nie ruszyli z ekspansją w jakimkolwiek kierunku, aby nawracać i kolonizować…
Ziemia jest kulą
W większości podręczników pokutuje trend do przedstawiania ludzi średniowiecza jako nieświadomych tego faktu, a wyprawa Magellana miała jakoby stwierdzić to z wielkim zdziwieniem, wróciwszy po trzech latach do Hiszpanii. Bzdura! Kolumb i Magellan składali propozycje trasy, bazując właśnie na wiedzy o kulistości ziemi. Prawdziwy motyw Kolumba i Magellana jako dowódców wypraw tkwił w tym, że Portugalczycy już zajęli trasę wokół Afryki i jej pilnowali. Portugalskie zamierzenia koronował Vasco da Gama, który dotarł do Indii wokół Afryki w roku 1498.
Jego trasą pływał też Magellan i zdobył wielkie doświadczenie w wyprawie aż na Moluki. Jego kariera na lizbońskim dworze Manuela Szczęśliwego załamała się, więc poprosił o zwolnienie ze służby i je uzyskał. Jadąc do Karola hiszpańskiego nie był więc zdrajcą. Mógł zaoferować mu doświadczenie z Indii, szereg wiadomości od przyjaciela z luków, z którym wciąż korespondował i zapowiedział mu przybycie „inną drogą”…
Przede wszystkim Magellan potrafił zainspirować hiszpańskiego Habsburga pomysłem, aby dokończyć dzieło Kolumba: dotrzeć do Indii drogą zachodnią. Założył, że przecież gdzieś jest przejście wodne przez kontynent amerykański. Dla historyka w XXI wieku wręcz kapitalne są źródła szpiegów portugalskich sprzed 500 lat, w których donosili Manuelowi, że Magellan szykuje transport lądowy dwóch okrętów przez przesmyk panamski i złożenie ich na zachodnim wybrzeżu. Taki rozmach planów musi budzić respekt, gdy uświadomimy sobie, że w 1914 r. tam właśnie powstał Kanał Panamski…
Intrygi i pieniądze
Starania Magellana przypieczętował jeszcze inny uciekinier spod rządów Manuela, będący wysokim urzędnikiem Karola niejaki Diego de Barbosa, którego córkę Beatrycze Magellan pojął za żonę i który pomógł zachęcić inwestorów do wyłożenia łącznie sporej sumy 8 751 125 maravedi na zakup okrętów, ich wyposażenie, pensje i ekwipunek dla 267 członków załóg na dwa lata oraz ok. 1,5 mln maravedi na zakup towarów, które miały iść na wymianę za towary tubylcze i prezenty. Zatem koszty wyprawy w wysokości 10 mln maravedi wynosiły jedną ósmą czystego rocznego zysku króla Portugalii z handlu indyjskiego. Warto wspomnieć przynajmniej kilka pozycji ze spisu zabieranych sprzętów i towarów: 100 ton sucharów, 7 żywych krów, 3 żywe świnie, 350 wiązek cebuli, 50 beczułek świec, 85 różnego rodzaju armat, 2,5 tony prochu, 50 arkebuzów, 60 kusz, 100 półpancerzy, ponad 2 tys. pik, 200 czapek, 200 chust na szyję, ponad 2 tys. bransolet, ponad tysiąc luster, 20 tys. różnych dzwonków, 600 sztuk nożyczek i 250 kg wielobarwnych szkiełek...
Aby uzyskać zgodę na wyprawę od króla Magellan przekupił niejakiego Juana de Arandę, obiecując ósmą część zysków z wyprawy. Podobno targowali się przez całe dwa dni, ale Aranda był nie do ominięcia w drodze do monarchy. Z niespodziewaną pomocą przybył jeszcze Cristóbal de Haro i zaoferował udział finansowy Fuggerów. Umocniony Magellan stanął przed obliczem Karola i zablefował, że już zna morską „szparę”, którą przetnie amerykański kontynent. Udało się! Król zatwierdził wyprawę i podpisał z Magellanem 22 marca 1518 r. umowę.
Na tym etapie śledzący przygotowania do tzw. Wyprawy Moluków poseł portugalski Alvaro da Costa postanowił interweniować trzema sposobami: najpierw obiecał Magel-lanowi łaski manuelińskie pod warunkiem powrotu do jego służby, potem uknuł intrygę, którą szerzył wśród dworzan Karola, że Magellan to dezerter i awanturnik. Gdy kard. hiszpański Fonseca przejrzał obie intrygi dał specjalną eskortę Magellanowi, aby udaremnić trzeci krok - zabójstwo w ciemnej uliczce.
Przez cztery oceany
Na późniejszych rycinach flota admirała Magellana przedstawia się dostojnie. Pięć okrętów: flagowy „Trinidad” (130 ton wyporności), i mniejsze „San Antonio”, „Concepcion”, „Santiago” i „Victoria” prują fale pod pełnymi żaglami z czerwonymi krzyżami św. Jakuba - patrona królestwa. Kłęby dymu z dział znamionują potęgę i entuzjazm żeglarzy. W rzeczywistości Magellan alarmował króla, że wszystkie okręty przedstawiały taki obraz nędzy i rozpaczy, że trzeba było wyciągnąć je na brzeg i łatać poszycie.
Wśród blisko 270 ludzi załogi było 4 lekarzy, 3 księży, 6 pisarzy (wśród nich jako jedyny „pasażer” sławny Włoch Antonio Pigafetta, który przeżył i pozostawił fascynujący opis wyprawy), 5 cieśli, 6 uszczelniaczy i 14 rycerzy bez przydziału funkcji. W środa, 10 VIII flota wypłynęła z Sewilli .
Dobrawszy świeżej wody na Wyspach Kanaryjskich, łatwo dotarli do Brazylii, wzdłuż której płynęli na południe. Dotarcie do Rio de Janeiro (13 XII 1519) przyniosło jakże miłe spotkanie z Indianami Guarani, którzy okazali się gościnni tak dalece, że zasypali marynarzy darami żywności, pamiątek i pchali w ich ramiona swoje kobiety. Szczególnie to ostatnie zjawisko tak rozluźniło morale, że Magellan z trudem przywrócił dyscyplinę i nakazał odbicie od brzegów. Poszukiwania przejścia na drugi ocean zniechęciły załogi do tego stopnia, że dowódcy trzech okrętów zbuntowali się. I tu Magellan wykazał się wielką przebiegłością. Jednych przekonał, innych unieszkodliwił, a na koniec ukarał prowodyrów śmiercią. Pogarszające się warunki pogodowe zmusiły wyprawę do zimowania w Patagonii, której nadano nazwę ze względu na długie stopy tubylców.
Dalej Magellan ruszył w stronę Ziemi Ognistej, której nadał nazwę od licznych ognisk, palonych wieczorami przez tubylców. Tutaj znalazł z wielkim trudem wymarzoną cieśninę mającą 372 mile morskie długości. Wejście do niej nazwał Cabo Virjenes (Przylądek Dziewic), a ją samą Cieśniną Wszystkich Świętych. Obecnie nosi jego imię. W Cieśninie Magellana opuścił wyprawę „San Antonio” i uciekł do Hiszpanii, bo jego załoga straciła nadzieję na podołanie trudom.
Dalszy przebieg wyprawy Pigafetta odnotował następująco: „W środę 28 XI wyszliśmy z cieśniny i wpłynęliśmy na ocean, który później nazwaliśmy Spokojnym. Żeglowaliśmy nim przez 3 miesiące i 20 dni. Głód doprowadził nas do tego, że zjedliśmy skórę, w jaką owinięte były reje.”
Po utracie połowy załogi z głodu, chorób i wycieńczenia, dotarli wreszcie do Filipin, gdzie powoli odzyskiwali kondycję. Spotkania z tubylcami obfitowały w przygody. Mieszkańcy pewnego archipelagu wdrapawszy się na pokłady, zabrawszy, co tylko mieli pod ręką, wyskakiwali za burtę i uciekali na swoich czółnach do brzegu. Magellan nazwał te Wyspy Złodziejskimi. Na wyspie Cebu zawarł natomiast wielką przyjaźń z władcą, który wkrótce przyjął chrzest, a w ślad za nim okoliczne królestwa. Przyjaźnie wiązały się z umowami handlowymi. Jednak jeden z władców opierał się zawarciu przyjaźni z Magellanem, więc ten wyprawił się ku niemu z ekspedycją karną. Zaskoczony na wyspie Mactan, Magellan poniósł śmierć w potyczce 27 kwietnia 1521 r.
„Concepcion” spalono, a „Victoria” i „Trinidad”, załadowano na Molukach drogocennymi korzeniami. Ten ostatni został jednak na Oceanie Indyjskim aresztowany przez Portugalczyków. Niektórzy członkowie załogi powrócili do domów po długiej niewoli.
Resztki wyprawy Magellana na jedynym statku o proroczej nazwie „Victoria” - po 20. próbie okrążenia Przylądka Burz (obecnie Dobrej Nadziei) dopłynęły do Wysp Zielonego Przylądka (18 maja 1522 r.), gdzie z trudem przekonali Portugalczyków, że prądy morskie zniosły ich od wybrzeży Ameryki. Tu spostrzegli też, że płynąc na Zachód, utracili jeden dzień w kalendarzu. To wzbudziło podejrzenia Portugalczyków. „Victoria” podjęła ucieczkę, która - mimo pościgu - udała się. Do Hiszpanii powrócili 6 października 1522 r. w liczbie 18 i zostali sowicie uhonorowani.
Przywieźli 25 ton przypraw korzennych, perły, nieco złota i różne pamiątki na łączną kwotę 9 i pół miliona marawedi, co w praktyce pokryło wydatki.
Kto był pierwszy
Dociekliwi badacze twierdzą, że nie był nim Magellan, bo przecież zginął na Molukach i dopiero Juan Sebastián Elcaño doprowadził jako dowódca wyprawę z powrotem do Europy. Gdybyśmy jednak za pierwszego uznali dowódcę, który wiódł wyprawę od macierzystego portu dookoła świata to uznalibyśmy dopiero Francisa Drake’a, który zrobił to w latach 1577-80. Ale w tym miejscu jeszcze bardziej dociekliwi badacze wskazują, że był to niejaki Enrique de Malacca, który pochodził z Sumatry i w 1511 został zakupiony tam jako niewolnik przez Magellana, ochrzczony i przedstawiony królowi hiszpańskiemu w 1518 roku dla zaświadczenia, jak wielkie bogactwa kryją Moluki. Magellan miał go jako sługę i tłumacza przez 10 lat i polubił go tak dalece, że w swoim testamencie zastrzegł, że ma zostać wyzwoleńcem… Czyli to on jako pierwszy pokonał trasę z Moluków do Europy (1511) i z Europy na Filipiny (1519-21), a reszta wyprawy wróciła do Sewilli dopiero 6 października 1522 r. O zgrozo dla Europy! To by oznaczało, że pierwszym był Azjata!
I tu - pioniersko, wbrew różnym artykułom, choć to takie proste - pragnę przedstawić rozumowanie, że skoro pierwszeństwo przypisujemy Enrique, to przecież sam Ferdynand Magellan taką samą trasę odbył wraz ze swoim niewolnikiem. Najpierw, w 1511 roku dotarł prawdopodobnie do Moluków od Zachodu, a następnie w 1521 roku dotarł do Filipin od Wschodu. Czyli wg południków okrążył nasz Glob! Czyli jednak Magellan!