Pierwszy pilot, który poległ we wrześniu 1939 roku
Polską lotniczą jednostką, która jako pierwsza zadała cios niemieckiemu agresorowi w II wojnie światowej, był III/2 Krakowski Dywizjon Myśliwski Armii „Kraków”. On także jako pierwszy poniósł ofiarę w starciu z Niemcami.
31 sierpnia 1939 roku na polowym lotnisku w podkrakowskich Balicach, 12 km na zachód od Krakowa, wylądowała grupa samolotów myśliwskich P11c z 121 i 122 Eskadry Myśliwskiej, które wchodziły w skład krakowskiego dywizjonu myśliwskiego. Ewakuowały się one tam z lotniska Rakowice w Krakowie.
Dowódcą dywizjonu był kpt. Mieczysław Medwecki, znakomity przedwojenny pilot myśliwski, nieustraszony akrobata. Podległe mu samoloty zostały zamaskowane, zaczęto kopać rowy przeciwlotnicze. Mimo to kapitana niepokoił fakt braku dozoru powietrznego, mającego ostrzegać przed zbliżającymi się samolotami przeciwnika. 1 września około godz. 6.00 kpt. Medwecki powiadomiony został telefonicznie o bombardowaniu lotniska Kraków-Rakowice przez samoloty Luftwaffe.
Zarządzony został alarm. Dowódca przed startem zapoznał personel z zaistniałą sytuacją, powiadomił o stanie wojny z Niemcami, przekazał bieżące zadania, a na swojego zastępcę wyznaczył kpt. Waleriana Jesionowskiego.
Przestrzeń nad Krakowem piloci mieli patrolować na wysokości 3 tysięcy metrów.
Sam kapitan, wkładając kombinezon i lotniczą haubę, zasiadł za sterami samolotu, aby osobiście poprowadzić do walki pierwszy klucz.
Niespodziewanie nad lotniskiem polowym pojawiła się grupa niemieckich bombowców nurkujących Ju-87, a ich pierwsza trójka znalazła się zaraz za startującymi Polakami, w tym za kpt. Medweckim, a wraz z nim za podchorążym Władysławem Gnysiem.
Na małej wysokości, w trakcie startu niewiele można zrobić, aby uniknąć trafienia. Samolot kpt. Medweckiego dostał długą serię od tyłu. Śmiertelnie ranny pilot ściągnął stery i jego jedenastka wyskoczyła do góry „świecą”. Płonąc, spadła 2-3 km od lotniska. Tak zginął pierwszy polski pilot w II wojnie światowej.
Pilotem niemieckiego Junkersa 87 Stuka, który zestrzelił kpt. Medweckiego, był podoficer Frank Neubert.
Startujący zaraz za kpt. Medweckim pchor. Władysław Gnyś uniknął kolejnych serii Stukasów, wychodząc z pola ostrzału ostrym skrętem i sam zaatakował samoloty wroga. Te jednak uszły polskiemu myśliwcowi.
Kilka minut później zaatakował on powracającą znad Krakowa grupę bombowców Dornier, aby po krótkiej walce zestrzelić nad miejscowością Żurada koło Olkusza dwie nieprzyjacielskie maszyny.
Po latach, jak ustalili historycy, były to pierwsze niemieckie samoloty zestrzelone w czasie II wojny światowej. Tego samego dnia późnym wrześniowym wieczorem bez asysty wojskowej i honorów kpt. Mieczysław Medwecki odznaczony został pośmiertnie krzyżem Virtuti Militari. Pochowano go na parafialnym cmentarzu w Morawicy.
Dziś płytę jego grobu zdobi piasta i śmigło samolotu, a pamięć o pilocie, który swoje życie oddał w obronie ojczyzny, mimo upływu 78 lat nadal jest żywa wśród mieszkańców Morawicy, a zwłaszcza dzieci i młodzieży tutejszej szkoły podstawowej, która za patrona szkoły obrała właśnie kpt. pilota Mieczysława Medweckiego.