Pierwszy bal z partnerem i trenerem. Szczyt formy będzie na igrzyskach
- Takie chwile stanowią swoistą „wisienkę na torcie”- przyznała Karolina Naja, która została wybrana najlepszym lubuskim sportowcem 2015 roku.
Przede wszystkim gratulacje. Spodziewała się pani tego wyróżnienia?
Ślicznie dziękuje. Bardzo się cieszę, jednak nie poświęcam temu szczególnej uwagi. Skupiam się na treningach i wierzę w to, że wyniki, które osiągam są powodem do doceniania mnie przez różnych ludzi.
To już trzecie zwycięstwo w naszym plebiscycie. Które smakowało najbardziej?
Mam nadzieję, że to aktualne, ponieważ pierwszy raz jestem tutaj na miejscu, z państwem. Dzięki temu miałam okazję osobiście pogratulować wszystkim innym sportowcom, trenerom, kibicom oraz kapitule, która dokonywała wyboru. Wcześniej odbywało się za pomocą wideo.
No właśnie, do tej pory na przeszkodzie, aby pojawić się na gali stawały zgrupowania?
W tym roku te terminy się nieco pozmieniały. Tak się złożyło, że w sobotę rano skończyłam poranny trening i mogłam przyjechać do Zielonej Góry. Nie miałam daleko.
Chcę pokazać swój najwyższy poziom (...) Jeśli wszystko pójdzie dobrze, tak jak zamierzam, to zaczniemy się koncentrować na pierwszych Pucharach Świata.
W takim razie jak wrażenia z gali i balu?
Bardzo sympatycznie. Na sali jest bardzo ładnie. Cieszę się, że trafiłam tutaj z moim partnerem i klubowym trenerem, Markiem Zacharą. Temu szkoleniowcowi wiele zawdzięczam. Pracujemy ze sobą już sześć lat. Myślę, że takie chwile stanowią swoistą „wisienkę na torcie”, bo na takim balu możemy się trochę pobawić i „poświętować” te wyniki.
Trener pozwolił na odrobinę swobody przy stole, czy ten reżim należy zachować?
Na pewno trzeba, jednak lampka wina to chyba nie grzech? Cały czas pamiętam, że mamy rok olimpijski i igrzyska zbliżają się wielkimi krokami. W niedzielę rano kolejny trening, więc wszystko z rozsądkiem.
Żyję „na walizkach”, a tych dni wolnych jest bardzo mało. Staram się to wszystko cały czas godzić z nauką (...)
Pani kolega z klubu, Paweł Kaczmarek również stał się laureatem naszego plebiscytu. To sympatyczna sytuacja?
Jak najbardziej. To bardziej sławi moją dyscyplinę sportu, czyli kajakarstwo. Paweł jest młodym studentem na naszej uczelni. To nowy zawodnik w AZS AWF, okrzyknięty jako ostatnia nadzieja.
Jak się pani mieszka w województwie lubuskim?
Zawsze ciężko mi odpowiadać na to pytanie (śmiech). 255 dni w roku spędzam na zgrupowaniach, które odbywają się poza granicami Polski. Tak naprawdę żyję „na walizkach”, a tych dni wolnych jest bardzo mało. Jednak staram się to wszystko cały czas godzić z nauką, a dokładnie studiami na Zamiejscowym Wydziale Kultury Fizycznej w Gorzowie. Oprócz tego, że sama jestem zawodniczką, to chciałabym także wspierać sport swoim doświadczeniem.
Tęskni pani za rodzinnym Śląskiem?
No właśnie, za czym ja tęsknie? (śmiech). Pewnie, że tak. Jednak to kwestia przyzwyczajenia, ponieważ „uciekłam” z domu mając 16 lat. Na początku do szkoły mistrzostwa sportowego. Odległość była dość znaczna i nie sprzyjało to częstym wizytą w domu. Później trafiłam do Gorzowa i jestem tutaj właściwie już szósty rok. Narzekanie byłoby grzechem i błędem. Naprawdę jest mi tutaj dobrze.
Niedawno była pani z wizytą w Warszawie u Prezydenta RP. Jak to spotkanie przebiegło?
Pan prezydent jest bardzo sympatyczną osobą. Każdy mógł podejść, złożyć życzenia i przełamać się opłatkiem. Odniosłam bardzo pozytywne wrażenia.
(...) Lampka wina to chyba nie grzech? Cały czas pamiętam, że mamy rok olimpijski i igrzyska zbliżają się wielkimi krokami.
Przygotowania do nowego sezonu są cięższe niż przed rokiem?
Myślę, że na takie podsumowanie i porównania przyjdzie czas po igrzyskach. To specyficzny rok. Myślę, że z tego co nam trener przedstawia ma być bardziej treściwie. Swoją pracę trzeba wykonać. Najciężej było w 2015 roku. To się tak skumulowało, że mój opiekun mówił nawet, że nie interesują go miejsca medalowe na mistrzostwach świata, a chodzi nam tylko o kwalifikację olimpijską. Mieliśmy potem z większym luzem, także psychicznym atakować, a nie uciekać.
Jakie cele stawia sobie pani na najbliższe miesiące?
Na początku muszę zacząć od eliminacji krajowych. Niby od pięciu lat się nic nie zmienia, jestem w kadrze Polski, ale to podstawa. Chcę pokazać swój najwyższy poziom. Później trener, według naszych indywidualnych osiągnięć ustala osady, składy. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, tak jak zamierzam, to zaczniemy się koncentrować na pierwszych Pucharach Świata. Myślę, że można już głośno przedstawić w mediach koncepcję Marka Zachary. W tym roku odpuszczamy mistrzostwa Europy. Szczyt formy szykujemy tylko na igrzyska.