Miniony rok był rekordowy dla polskiego rynku nieruchomości m.in. pod względem wartości obrotu. Utrzymujący się wysoki popyt odzwierciedla liczba 130,9 tysięcy mieszkań oddanych do użytku przez deweloperów - o 12 proc. wyższa niż w 2018 roku. Zeszłoroczne wyniki napędzała jednak polepszająca się sytuacja materialna Polaków. Rok 2020 prawdopodobnie nie powtórzy tego sukcesu, nadchodzi bowiem spowolnienie gospodarcze spowodowane wirusem COVID-19.
Na początku pandemii ceny jeszcze rosły
- Nagła zmiana sytuacji społeczno-gospodarczej oraz zdrowotnej kraju może wpłynąć na rynek pierwotny obniżką cen mieszkań - przewiduje Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu rynekpierwotny.pl, w raporcie przygotowanym wspólnie z money.pl.
Z ostatniej analizy dotyczącej cen ofertowych nowych lokali wynika, że jeszcze na początku pandemii ceny mieszkań rosły. W marcu w Warszawie trzeba było liczyć się z podwyżką około 150 zł, która wywindowała ceny mieszkań do średniego poziomu 10,5 tys. zł za mkw. W Krakowie mieszkanie od dewelopera kosztowało wówczas średnio 9280 zł za mkw.
W Gdańsku, w stosunku do lutego, cena wzrosła o około 160 zł, osiągając średnią wartość 8721 zł za mkw. Natomiast we Wrocławiu można było spodziewać się 8643 zł za mkw., a w Poznaniu - 7594 zł za metr kwadratowy nowego lokalu.
Wśród największych miast analizowanych w raporcie najtaniej było w Łodzi, średnio 6250 zł za mkw. (dane za ,,Raport cenowy money.pl oraz RynekPierwotny.pl, Koronawirus w marcu nie obniżył cen nieruchomości”).
Mniej chętnych na zakup w celach inwestycyjnych
Według Jarosława Jędrzyńskiego, tendencja wzrostowa cen lokali z rynku pierwotnego utrzymywała się do końca marca, natomiast mało prawdopodobne jest, aby była zauważalna w kolejnych miesiącach.
Jak bowiem wynika z danych RynekPierwotny.pl, podczas trwania epidemii COVID-19, największe spadki będą widoczne w cenach transakcyjnych nieruchomości, gdyż ofertowe odzwierciedlają stan koniunktury w czasie boomu oraz hossy, zaś w początkowej fazie spowolnienia pozostają bez zmian. Na większy ruch w dół - w ramach cen transakcyjnych - wpłyną już teraz promocje ogłaszane przez niektóre firmy deweloperskie.
- Skutki pandemii będą odczuwalne mocniej i dłużej niż wydawało się jeszcze w pierwszej połowie kwietnia - podkreśla Jarosław Jędrzyński. - Jeśli chodzi o rynek mieszkaniowy, to obserwujemy obecnie zaostrzanie kryteriów kredytowych poprzez podwyższanie wkładów własnych koniecznych do uzyskania kredytu przez klientów indywidualnych i deweloperów oraz wyraźną niechęć banków do udzielania kredytów osobom pracującym w branżach mocniej dotkniętych efektem pandemii - dodaje.
Na rynku najmów krótkoterminowych sytuacja jest dramatyczna. - Część lokali trafia na rynek najmów długookresowych, a ceny spadają - zwraca uwagę Witold Indrychowski, prezes krakowskiej spółki Merari. - Nie wiadomo, ile gotowych lokali wróci do sprzedaży na rynek wtórny. W związku z tym popyt na lokale nabywane w celach inwestycyjnych znacznie się zmniejszy.
Przyszłość polskiego rynku nieruchomości
Trudno ocenić jak będą kształtować się ceny nowych mieszkań po ustąpieniu pandemii. Wpływ na to oczywiście będzie mieć czas trwania zagrożenia epidemiologicznego, jednakże, jak wskazuje ekspert portalu RynekPierwotny.pl, już teraz można oczekiwać pogorszenia sytuacji polskiego rynku nieruchomości.
Powodem tego będzie wejście w dłuższy stan spowolnienia gospodarczego, któremu prawdopodobnie będzie towarzyszyć korekta cen nowych mieszkań. Dla klientów natomiast będzie oznaczać to najkorzystniejszy czas na zakup własnego M.
- Sądzę, że ceny mieszkań ustabilizują się, a miejscami spadną do poziomu sprzed około roku - dodaje Witold Indrychowski, prezes spółki Merari. - Popyt na domy i mieszkania kupowane do zamieszkania również się obniży, ale w trochę mniejszym stopniu niż na te kupowane w celach inwestycyjnych.